czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 2: 'Nie, uprowadzą mnie małe krasnoludki spod twojego łóżka'


Punktualnie o 10.45 zjawiłam się w Milkshake City, by obgadać szczegóły mojej pracy z Markiem. Szef widząc mnie, otworzył zamknięte jeszcze przed klientami drzwi i wpuścił do wnętrza lokalu. Na zapleczu ustaliliśmy kilka zasad i godziny pracy, a mianowicie od poniedziałku do piątku w godzinach od jedenastej do piętnastej, a kiedy zacznie się rok szkolny pracowite będą tylko weekendy.
O 11 drzwi Milkshake City otworzyły się, ale na razie nie było widać wielu klientów. Przychodziły tylko pojedyncze osoby, biorąc shake'i na wynos. Mogłam więc spokojnie siedzieć na zapleczu, czytając swoją ulubiona książkę. Około 13 do lokalu zaczęły się schodzić liczniejsze grupy osób, najczęściej składające się z samych nastolatek, proszących o jedno - 1D Shake. Nie wiem, co tych pięciu chłopaków przez ostatnie 2 lata zrobiło z całym światem, w każdym bądź razie ja wciąż jestem normalna. Wracając na ziemię, kiedy w końcu trochę się uspokoiło, do lokalu zawitali następni klienci, mianowicie dwóch chłopaków, zakamuflowanych kapturami, jakby chcieli nas wszystkich za chwilę pozabijać. Po krótkiej konwersacji przy stoliku, jeden w końcu wstał i podszedł do kasy, najpierw zamawiając swoje napoje, a potem dziwnie na mnie spoglądając. Widziałam, że przy okazji pogawędki z Kylie chłopak wskazał na mnie ręka, niestety nie wiedziałam, o co chodzi, bo nie byłam w dość bliskiej odległości. W czasie, gdy osobnik cały czas patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, a ja nie wiedziałam, co robić, podeszła do mnie Kylie, mówiąc ze Louis (więc już są na ty, szybka jest) chce ze mną porozmawiać. Nie byłam do końca pewna, co powinnam w owej sytuacji zrobić ale bez namysłu wykonałam polecenie klienta, podchodząc do lady.

-To ty wczoraj na niego wpadłaś, co? -zapytał, wskazując na drugiego chłopaka, siedzącego do nas tyłem, którego loki poznałabym na końcu świata.
-Skąd wiesz? -zapytałam zdziwiona.
-Cały wieczór o tobie gada i nie może przestać. Może coś z tym zrobisz? Już mnie wkurza, bo stwierdził ze nigdy więcej cie nie spotka i nawet nie dowie się jak masz na imię. - zabrał swoje napoje z lady i zaczął podążać w stronę stolika - A i zapomniałbym, Harry coś dla ciebie ma, nieprawda Harold?-zapytał z głupawym uśmieszkiem na ustach, spoglądając na znajomego mi Lokacza.
-Taa -odpowiedział niepewnie, wstając z miejsca i odwracając się w moją stronę -to twój telefon, musiał wypaść przy naszym małym wypadku. -niewinnie się uśmiechnął.
-Dziękuję- w końcu przemówiłam, nie przestając patrzeć w te cudowne zielone tęczówki - Wszędzie go szukałam, jeszcze raz dziękuję -ciepło się uśmiechnęłam, odbierając od niego telefon.
-Nie ma sprawy. -odwzajemnił uśmiech -Jestem Harry. -podał mi rękę.
-Sophie. -uścisnęłam jego dłoń, wciąż będąc uzależniona od zielonych oczu chłopaka.
-A ja jestem Louis. -pojawił się ciemnowłosy, dlatego musiałam przenieść wzrok na niego, jednocześnie wciąż co chwilę ukradkiem spoglądając na Harrego.
-Miło was poznać. - znów ciepło się do oby dwu uśmiechnęłam.
-Sophie, dzwoni Lilly, chce z tobą rozmawiać, możesz podejść do telefonu? - usłyszałam głos Marka z zaplecza.
-Jasne, już idę.- odpowiedziałam głośniej, po czym znów zwróciłam się do chłopców - Jeszcze raz bardzo miło było was poznać. Do zobaczenia. -pomachałam im i czym prędzej udałam się w osobne pomieszczenie, by porozmawiać z przyjaciółką -Przeszkadzasz mi -stwierdziłam, gdy tylko Mark podał mi słuchawkę.
-W czym tym razem? -usłyszałam Lilly po drugiej stronie.
-W zapoznaniu znajomego Lokacza. Nie, w sumie to nie było zbyt mądre zdanie. W każdym bądź razie jestem w pracy. Chcesz coś ważnego?
-Nic ważnego, tylko dać ci znać że nie będzie mnie kilka dni, bo jadę do mamy. Wrócę pewnie w piątek albo w sobotę, dasz sobie radę do tego czasu?
-Nie, uprowadzą mnie małe krasnoludki spod twojego łóżka -powiedziałam sarkastycznie, śmiejąc się pod nosem - Zadzwonię do ciebie jak skończę pracę. Muszę już lecieć, widzimy się niedługo. -jak najszybciej się rozłączyłam,wracając do pracy. Przy jednym ze stolików wciąż siedział Harry razem z Louisem, co w sumie nieco mnie rozpraszało. Dlaczego czułam na sobie wzrok oby dwu, serwując shake'i do stolików obok? W każdym razie siedzieli tak może jeszcze z godzinę, cały czas zawzięcie o czymś konwersując.
Moja zmiana zgodnie z planem skończyła się o 15, kiedy to przebrałam się w swoje rzeczy, co by to nie latać w różowiutkiej koszulce z jakże uroczą krowa na piersiach i wyszłam z lokalu.
-Sophie! - usłyszałam za sobą znajomy głos. Od razu odwróciłam się, w celu sprawdzenia, o co chodzi.
-Tak?
-Tak sobie myślałem, no wiesz...-'zaciął' się.
-Nie, nie wiem. - ciepło się uśmiechnęłam.
-Zastanawiałem się, czy może nie chciałabyś pójść kiedyś ze mną na kawę, czy coś? -słodko się uśmiechnął.
-Zdecydowałabym się na coś. -puściłam mu oczko, na co odpowiedział tylko jeszcze większym uśmiechem.
-Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz wolna.- znów posłał mi ten nieziemski uśmiech, sprawiając, że w jego policzkach pojawiły się dwa cudowne dołeczki i powoli zaczął się oddalać.
-Hej zaraz! -krzyknęłam -Przecież nie mam twojego numeru...
-Sprawdź jeszcze raz kontakty w telefonie. - puścił mi oczko i wrócił do lokalu. W moim telefonie faktycznie znalazł się jeden nowy kontakt pod nazwa: 'cheeky little curly head'. O mało nie wybuchłam ze śmiechu wciąż gapiąc się w ekran mojego telefonu, ale muszę przyznać że nazwa jak najbardziej trafna...

Wróciłam do domu, po drodze zahaczając jeszcze o kawiarnię, w celu skonsumowania kawy, która była w tym momencie bardzo potrzebna.
Później zeszłam na dół, bo naszła mnie ochota na ciasto francuskie, którego jednak nie znalazłam w kuchni. Nie wiem, skąd te zachcianki, w ciąży nie jestem. Wciągnęłam więc na nogi ulubione sandałki, udając się w stronę najbliższego TESCO. Weszłam do działu z mrożonkami, wyciągając z lodówki gotowe ciasto francuskie.
-Sophie! -usłyszałam głos Louisa, wołającego mnie chyba z drugiego końca sklepu. Po chwili ni stad ni z owad znalazł się koło mnie. -Cześć - powiedział nadzwyczaj dziwnie.
-Czeeeeść? -odpowiedziałam niepewnie.
-Jak tam? Co tu robisz?
-Naszła mnie ochota na ciasto francuskie, więc jestem. -ciepło się uśmiechnęłam.
-Skąd te dziwne ochoty? -wytrzeszczył oczy.
-Sama nie wiem. Tak wyszło. -znów się uśmiechnęłam.
-Mam pomysł. Odłóżmy to ciasto z powrotem. -najnormalniej w świecie wyciągnął paczkę z mojego wózka i wsadził do lodówki - Zapraszam cie na kawę i croissanta. Co ty na to?
-Nie pogardzę. Jeśli zapraszasz...-wystawiłam ząbki.
-Chodźmy więc.
Odłożyliśmy koszyki na miejsce, udając się do wcześniej zaplanowanego miejsca. Moja ochota na ciasto francuskie została zaspokojona, jako że Louis zamówił dla nas po rogaliku. Swoją droga był na prawdę pyszny.
-Więc.. -zaczęłam, przerywając dość niezręczna ciszę.
-Więc, powiedz coś o sobie. -zaproponował.
-Jestem Sophie, ale to już wiesz. Jestem Polką, ale mieszkam w Londynie. Jak już pewnie się zorientowałeś pracuje w Milkshake City. Poza tym moje życie jest raczej nudne, więc mów ty.
-Szczerze, jak wpiszesz w Google to wszystkiego się dowiesz - zaśmialiśmy się.
-Taa, sławny boyband One Direction...
-Nie lubisz naszej muzyki? -zapytał chyba lekko zdziwiony.
-Nie, nie o to chodzi. Po prostu nie jaram się wami jak połowa świata. Tylko tyle. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza....
-Wręcz przeciwnie. Wiesz kiedy ostatnio mogłem wyjść z domu bez usłyszenia pisku, krzyku czy płaczu? Taa, nie pamiętam. -wywrócił oczami.
-Męczące?
-Wiem, że nie powinienem tego mówić, bo to dzięki tym ludziom zaszliśmy tak daleko, ale chciałbym chociaż chwilę odpocząć. -bezradnie rozłożył ręce.
-Na twoim miejscu bym nie narzekała. Podróżujesz po całym świecie, widząc miliony twarzy, których nie jesteś nawet w stanie zapamiętać. Ty widzisz ich jako tłumy, ale one skupiają się tylko na tobie, bo w danym momencie jesteś dla nich najważniejszy...
-Nie myślałem tak o tym...
-Podejrzewam. -ciepło się uśmiechnęłam - To tylko punkt widzenia waszych fanek. Ale to chyba nie jest dla ciebie wygodny temat do rozmów. Powiedz coś o twoich kolegach z zespołu. -upiłam kolejny łyk mojej latte.
-A więc, Liam to tatuś, martwi się o wszystko, opiekuje się nami i krzyczy jak trzeba. Zayn to cichy typ, który lubi posiedzieć w kącie i posłuchać dobrej muzyki, ale kiedy trzeba jest obok i zawsze można z nim pogadać. Niall to wiecznie głodna bestia, śmiejąca się dosłownie ze wszystkiego, ale czasem umie być poważny. Harrego już poznałaś i jeśli zdążyłaś się kapnąć to już wiesz, że się w tobie zadłużył. -poruszył brwiami.
-Co?
-Nie udawaj, nie musisz. -pokiwał głowa, popijając kawę.
-No dobra, może, ale Harry? W kimś takim jak ja?
-A co w tobie jest nie tak?
-Proszę cię, - zrobiłam błagalna minę - my żyjemy w dwóch rożnych światach.
-Myślisz ze na serio tak jest? - zapytał, na co tylko twierdząco pokiwałam głowa, dopijając już końcówkę kawy - Nie żartuj. Harry to normalny chłopak z normalnymi wadami i zaletami. Nikt nie jest idealny, a to, że on spełnia swoje marzenia i to, że miał trochę szczęścia nie oznacza, że nie możecie się spotykać.
-Hej, hej, hej. Kto tu mówi o jakimś spotykaniu się? To ze wpadłam na niego na ulicy i poznaliśmy się dzisiaj, nie znaczy chyba ze z nim jestem. -krzywo na niego spojrzałam.
-Nie no, jasne że nie. -ciepło się uśmiechnął - Chce ci tylko powiedzieć, że mu zależy. Znam go nie od dziś i wiem, że będzie czekał na telefon.
-Jeśli mu zależy to dlaczego sam nie zadzwoni?
-On nie ma twojego numeru kochanie, -klepnął mnie po ramieniu - dlatego chce sprawdzić czy to w ogóle ma jakiś sens, bo jeśli ty nie zadzwonisz wtedy da sobie spokój. Obiecaj mi, że go nie zawiedziesz i zadzwonisz.
-Zależy ci na tym, co?
-Zależy mi na nim, bo to mój najlepszy przyjaciel i nie pozwolę nikomu go skrzywdzić. 
-Louis, nie wiem, czy powinnam to robić. Harry to naprawdę miły chłopak, ale wątpię czy ja będę dla niego odpowiednia...
-Nie gadaj bzdur. Ty tez nie możesz mu się oprzeć. Więc zadzwoń do niego i ucałuj ode mnie te zacne loki. -wywróciłam oczami, cały czas się śmiejąc.
-Chyba już pójdę... -odsunęłam krzesło, wstając.
-Tak, ja tez trochę się zasiedzieliśmy... -powtórzył mój ruch i położył pieniądze na stół.
*
Wróciłam do domu, rzucając się na kanapę i zajmując się bliżej mówiąc niczym. Właściwie to po głowie cały czas chodziła mi rozmowa z Louisem. Może faktycznie zaryzykować i zadzwonić do Harrego... Czy lepiej w nic na razie się nie pakować i zając sobą?
Postanowiłam się z tym przespać i pomyśleć rano. Poszłam więc do swojego pokoju i po kąpieli wskoczyłam do łóżka. Chwilę później odpłynęłam już do krainy snów.

* * * 
Rozdział drugi! 
Mam nadzieję, że wszystkim się podoba. :)
Love ya! Xxx


4 komentarze:

  1. Świetne ! :D
    Dobrze się czyta i ciekawie zapowiada :p
    Czekam na więcej ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. aaa Hazza! Odkąd usłyszałam "Little things" kocham jego głos! <33 Czekam na kolejny rozdział, jeśli możesz poinformuj mnie. Chciałabym zaprosić Cię do mnie na zupełnie nowe opowiadanie z udziałem One Direction. Dopiero zaczynam, więc każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota. only-one-love-one-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żaden problem z poinformowaniem. Jeśli masz twittera to tam byłoby mi najłatwiej. Ewentualnie zostaw nr gg :) x

      Usuń
  3. Strasznie podoba mi się twój blog ;) jeżeli nie byłoby to problemem to prosiłabym cię o informowaniu mnie o nowych notkach ;) @o_owczarek_anka to mój twitter ;)

    OdpowiedzUsuń