Punktualnie o 10.45 zjawiłam się w Milkshake City, by obgadać szczegóły
mojej pracy z Markiem. Szef widząc mnie, otworzył zamknięte jeszcze przed
klientami drzwi i wpuścił do wnętrza lokalu. Na zapleczu ustaliliśmy kilka zasad i godziny pracy, a mianowicie od poniedziałku do piątku w godzinach od
jedenastej do piętnastej, a kiedy zacznie się rok szkolny pracowite będą tylko
weekendy.
O 11 drzwi Milkshake City otworzyły się, ale na razie nie było widać wielu
klientów. Przychodziły tylko pojedyncze osoby, biorąc shake'i na wynos. Mogłam
więc spokojnie siedzieć na zapleczu, czytając swoją ulubiona książkę. Około 13
do lokalu zaczęły się schodzić liczniejsze grupy osób, najczęściej składające
się z samych nastolatek, proszących o jedno - 1D Shake. Nie wiem, co tych
pięciu chłopaków przez ostatnie 2 lata zrobiło z całym światem, w każdym bądź
razie ja wciąż jestem normalna. Wracając na ziemię, kiedy w końcu trochę się
uspokoiło, do lokalu zawitali następni klienci, mianowicie dwóch chłopaków,
zakamuflowanych kapturami, jakby chcieli nas wszystkich za chwilę pozabijać. Po
krótkiej konwersacji przy stoliku, jeden w końcu wstał i podszedł do kasy,
najpierw zamawiając swoje napoje, a potem dziwnie na mnie spoglądając.
Widziałam, że przy okazji pogawędki z Kylie chłopak wskazał na mnie ręka,
niestety nie wiedziałam, o co chodzi, bo nie byłam w dość bliskiej odległości.
W czasie, gdy osobnik cały czas patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, a ja nie
wiedziałam, co robić, podeszła do mnie Kylie, mówiąc ze Louis (więc już są na
ty, szybka jest) chce ze mną porozmawiać. Nie byłam do końca pewna, co powinnam
w owej sytuacji zrobić ale bez namysłu wykonałam polecenie klienta, podchodząc
do lady.
-To ty wczoraj na niego wpadłaś, co? -zapytał, wskazując na drugiego
chłopaka, siedzącego do nas tyłem, którego loki poznałabym na końcu świata.
-Skąd wiesz? -zapytałam zdziwiona.
-Cały wieczór o tobie gada i nie może przestać. Może coś z tym zrobisz? Już
mnie wkurza, bo stwierdził ze nigdy więcej cie nie spotka i nawet nie dowie się
jak masz na imię. - zabrał swoje napoje z lady i zaczął podążać w stronę
stolika - A i zapomniałbym, Harry coś dla ciebie ma, nieprawda Harold?-zapytał
z głupawym uśmieszkiem na ustach, spoglądając na znajomego mi Lokacza.
-Taa -odpowiedział niepewnie, wstając z miejsca i odwracając się w moją
stronę -to twój telefon, musiał wypaść przy naszym małym wypadku. -niewinnie się
uśmiechnął.
-Dziękuję- w końcu przemówiłam, nie przestając patrzeć w te cudowne zielone
tęczówki - Wszędzie go szukałam, jeszcze raz dziękuję -ciepło się uśmiechnęłam,
odbierając od niego telefon.
-Nie ma sprawy. -odwzajemnił uśmiech -Jestem Harry. -podał mi rękę.
-Sophie. -uścisnęłam jego dłoń, wciąż będąc uzależniona od zielonych oczu
chłopaka.
-A ja jestem Louis. -pojawił się ciemnowłosy, dlatego musiałam przenieść
wzrok na niego, jednocześnie wciąż co chwilę ukradkiem spoglądając na Harrego.
-Miło was poznać. - znów ciepło się do oby dwu uśmiechnęłam.
-Sophie, dzwoni Lilly, chce z tobą rozmawiać, możesz podejść do telefonu? -
usłyszałam głos Marka z zaplecza.
-Jasne, już idę.- odpowiedziałam głośniej, po czym znów zwróciłam się do
chłopców - Jeszcze raz bardzo miło było was poznać. Do zobaczenia. -pomachałam
im i czym prędzej udałam się w osobne pomieszczenie, by porozmawiać z
przyjaciółką -Przeszkadzasz mi -stwierdziłam, gdy tylko Mark podał mi
słuchawkę.
-W czym tym razem? -usłyszałam Lilly po drugiej stronie.
-W zapoznaniu znajomego Lokacza. Nie, w sumie to nie było zbyt mądre
zdanie. W każdym bądź razie jestem w pracy. Chcesz coś ważnego?
-Nic ważnego, tylko dać ci znać że nie będzie mnie kilka dni, bo jadę do mamy. Wrócę pewnie w piątek albo w sobotę, dasz sobie radę do tego czasu?
-Nie, uprowadzą mnie małe krasnoludki spod twojego łóżka -powiedziałam
sarkastycznie, śmiejąc się pod nosem - Zadzwonię do ciebie jak skończę pracę.
Muszę już lecieć, widzimy się niedługo. -jak najszybciej się
rozłączyłam,wracając do pracy. Przy jednym ze stolików wciąż siedział Harry
razem z Louisem, co w sumie nieco mnie rozpraszało. Dlaczego czułam na sobie
wzrok oby dwu, serwując shake'i do stolików obok? W każdym razie siedzieli tak
może jeszcze z godzinę, cały czas zawzięcie o czymś konwersując.
Moja zmiana zgodnie z planem skończyła się o 15, kiedy to przebrałam się w
swoje rzeczy, co by to nie latać w różowiutkiej koszulce z jakże uroczą krowa
na piersiach i wyszłam z lokalu.
-Sophie! - usłyszałam za sobą znajomy głos. Od razu odwróciłam się, w celu
sprawdzenia, o co chodzi.
-Tak?
-Tak sobie myślałem, no wiesz...-'zaciął' się.
-Nie, nie wiem. - ciepło się uśmiechnęłam.
-Zastanawiałem się, czy może nie chciałabyś pójść kiedyś ze mną na kawę,
czy coś? -słodko się uśmiechnął.
-Zdecydowałabym się na coś. -puściłam mu oczko, na co odpowiedział tylko
jeszcze większym uśmiechem.
-Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz wolna.- znów posłał mi ten nieziemski
uśmiech, sprawiając, że w jego policzkach pojawiły się dwa cudowne
dołeczki i powoli zaczął się oddalać.
-Hej zaraz! -krzyknęłam -Przecież nie mam twojego numeru...
-Sprawdź jeszcze raz kontakty w telefonie. - puścił mi oczko i wrócił
do lokalu. W moim telefonie faktycznie znalazł się jeden nowy kontakt pod
nazwa: 'cheeky little curly head'. O mało nie wybuchłam ze śmiechu wciąż gapiąc
się w ekran mojego telefonu, ale muszę przyznać że nazwa jak najbardziej
trafna...
Wróciłam do domu, po drodze zahaczając jeszcze o kawiarnię, w celu
skonsumowania kawy, która była w tym momencie bardzo potrzebna.
Później zeszłam na dół, bo naszła mnie ochota na ciasto francuskie, którego
jednak nie znalazłam w kuchni. Nie wiem, skąd te zachcianki, w ciąży nie jestem. Wciągnęłam więc na nogi ulubione sandałki, udając się w
stronę najbliższego TESCO. Weszłam do działu z mrożonkami, wyciągając z lodówki
gotowe ciasto francuskie.
-Sophie! -usłyszałam głos Louisa, wołającego mnie chyba z drugiego końca
sklepu. Po chwili ni stad ni z owad znalazł się koło mnie. -Cześć - powiedział
nadzwyczaj dziwnie.
-Czeeeeść? -odpowiedziałam niepewnie.
-Jak tam? Co tu robisz?
-Naszła mnie ochota na ciasto francuskie, więc jestem. -ciepło się
uśmiechnęłam.
-Skąd te dziwne ochoty? -wytrzeszczył oczy.
-Sama nie wiem. Tak wyszło. -znów się uśmiechnęłam.
-Mam pomysł. Odłóżmy to ciasto z powrotem. -najnormalniej w świecie
wyciągnął paczkę z mojego wózka i wsadził do lodówki - Zapraszam cie na kawę i
croissanta. Co ty na to?
-Nie pogardzę. Jeśli zapraszasz...-wystawiłam ząbki.
-Chodźmy więc.
Odłożyliśmy koszyki na miejsce, udając się do wcześniej zaplanowanego
miejsca. Moja ochota na ciasto francuskie została zaspokojona, jako że Louis
zamówił dla nas po rogaliku. Swoją droga był na prawdę pyszny.
-Więc.. -zaczęłam, przerywając dość niezręczna ciszę.
-Więc, powiedz coś o sobie. -zaproponował.
-Jestem Sophie, ale to już wiesz. Jestem Polką, ale mieszkam w Londynie.
Jak już pewnie się zorientowałeś pracuje w Milkshake City. Poza tym moje życie
jest raczej nudne, więc mów ty.
-Szczerze, jak wpiszesz w Google to wszystkiego się dowiesz - zaśmialiśmy
się.
-Taa, sławny boyband One
Direction...
-Nie lubisz naszej muzyki? -zapytał chyba lekko zdziwiony.
-Nie, nie o to chodzi. Po prostu nie jaram się wami jak połowa świata.
Tylko tyle. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza....
-Wręcz przeciwnie. Wiesz kiedy ostatnio mogłem wyjść z domu bez usłyszenia pisku,
krzyku czy płaczu? Taa, nie pamiętam. -wywrócił oczami.
-Męczące?
-Wiem, że nie powinienem tego mówić, bo to dzięki tym ludziom zaszliśmy tak
daleko, ale chciałbym chociaż chwilę odpocząć. -bezradnie rozłożył ręce.
-Na twoim miejscu bym nie narzekała. Podróżujesz po całym świecie, widząc
miliony twarzy, których nie jesteś nawet w stanie zapamiętać. Ty widzisz ich
jako tłumy, ale one skupiają się tylko na tobie, bo w danym momencie jesteś dla
nich najważniejszy...
-Nie myślałem tak o tym...
-Podejrzewam. -ciepło się uśmiechnęłam - To tylko punkt widzenia waszych
fanek. Ale to chyba nie jest dla ciebie wygodny temat do rozmów. Powiedz coś o
twoich kolegach z zespołu. -upiłam kolejny łyk mojej latte.
-A więc, Liam to tatuś, martwi się o wszystko, opiekuje się nami i krzyczy
jak trzeba. Zayn to cichy typ, który lubi posiedzieć w kącie i posłuchać dobrej
muzyki, ale kiedy trzeba jest obok i zawsze można z nim pogadać. Niall to
wiecznie głodna bestia, śmiejąca się dosłownie ze wszystkiego, ale czasem umie
być poważny. Harrego już poznałaś i jeśli zdążyłaś się kapnąć to już wiesz, że
się w tobie zadłużył. -poruszył brwiami.
-Co?
-Nie udawaj, nie musisz. -pokiwał głowa, popijając kawę.
-No dobra, może, ale Harry? W kimś takim jak ja?
-A co w tobie jest nie tak?
-Proszę cię, - zrobiłam błagalna minę - my żyjemy w dwóch rożnych światach.
-Myślisz ze na serio tak jest? - zapytał, na co tylko twierdząco pokiwałam
głowa, dopijając już końcówkę kawy - Nie żartuj. Harry to normalny chłopak z
normalnymi wadami i zaletami. Nikt nie jest idealny, a to, że on spełnia swoje
marzenia i to, że miał trochę szczęścia nie oznacza, że nie możecie się
spotykać.
-Hej, hej, hej. Kto tu mówi o jakimś spotykaniu się? To ze wpadłam na niego
na ulicy i poznaliśmy się dzisiaj, nie znaczy chyba ze z nim jestem. -krzywo na
niego spojrzałam.
-Nie no, jasne że nie. -ciepło się uśmiechnął - Chce ci tylko powiedzieć,
że mu zależy. Znam go nie od dziś i wiem, że będzie czekał na telefon.
-Jeśli mu zależy to dlaczego sam nie zadzwoni?
-On nie ma twojego numeru kochanie, -klepnął mnie po ramieniu - dlatego
chce sprawdzić czy to w ogóle ma jakiś sens, bo jeśli ty nie zadzwonisz wtedy
da sobie spokój. Obiecaj mi, że go nie zawiedziesz i zadzwonisz.
-Zależy ci na tym, co?
-Zależy mi na nim, bo to mój najlepszy przyjaciel i nie pozwolę nikomu go
skrzywdzić.
-Louis, nie wiem, czy powinnam to robić. Harry to naprawdę miły chłopak,
ale wątpię czy ja będę dla niego odpowiednia...
-Nie gadaj bzdur. Ty tez nie możesz mu się oprzeć. Więc zadzwoń do niego i
ucałuj ode mnie te zacne loki. -wywróciłam oczami, cały czas się śmiejąc.
-Chyba już pójdę... -odsunęłam krzesło, wstając.
-Tak, ja tez trochę się zasiedzieliśmy... -powtórzył mój ruch i położył
pieniądze na stół.
*
Wróciłam do domu, rzucając się na kanapę i zajmując się bliżej mówiąc
niczym. Właściwie to po głowie cały czas chodziła mi rozmowa z Louisem. Może
faktycznie zaryzykować i zadzwonić do Harrego... Czy lepiej w nic na razie się
nie pakować i zając sobą?
Postanowiłam się z tym przespać i pomyśleć rano. Poszłam więc do swojego
pokoju i po kąpieli wskoczyłam do łóżka. Chwilę później odpłynęłam już do
krainy snów.
* * *
Rozdział drugi!
Mam nadzieję, że wszystkim się podoba. :)
Love ya! Xxx
Świetne ! :D
OdpowiedzUsuńDobrze się czyta i ciekawie zapowiada :p
Czekam na więcej ; )
aaa Hazza! Odkąd usłyszałam "Little things" kocham jego głos! <33 Czekam na kolejny rozdział, jeśli możesz poinformuj mnie. Chciałabym zaprosić Cię do mnie na zupełnie nowe opowiadanie z udziałem One Direction. Dopiero zaczynam, więc każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota. only-one-love-one-life.blogspot.com
OdpowiedzUsuńżaden problem z poinformowaniem. Jeśli masz twittera to tam byłoby mi najłatwiej. Ewentualnie zostaw nr gg :) x
UsuńStrasznie podoba mi się twój blog ;) jeżeli nie byłoby to problemem to prosiłabym cię o informowaniu mnie o nowych notkach ;) @o_owczarek_anka to mój twitter ;)
OdpowiedzUsuń