piątek, 31 maja 2013

Epilog

'Kiedy życie daje ci cytryny, zrób lemoniadę' - już wiem, dlaczego wielu ludzi kieruje się tymi słowami.
Lilly, chłopcy i szansa występu z nimi to cytryny, moje życie to lemoniada.
Jaka była moja decyzja po zejściu ze sceny? Oczywiście, postanowiłam wykorzystać swoją szansę na 1000%. To były jedne z najlepszych chwil m moim życiu. Występ z chłopcami, widok zachwyconej areny. Najważniejsze jednak było to, że oni cały czas ze mną byli. Ci którzy są dla mnie najważniejsi. Ci, których potrzebuję najbardziej. Ci, których kocham nad życie. Skoczyłabym za nimi w ogień.
Harry miał rację, jak zaczniesz, nie możesz przestać. Zaczęłam grywać mniejsze koncerty w Londynie, później rozprzestrzeniły się po Anglii, potem Europa, aż w końcu odwiedziłam resztę świata. A przez całą tą drogę byli i wspierali mnie oni. Lilly, Harry, Niall, Zayn, Liam i Louis. Najlepsi przyjaciele, bez których nie mogę sobie niczego wyobrazić.
Wydałam też osiem albumów, nagrałam kilka piosenek z chłopcami, do współpracy zgodził się też sam Sir Elton John.
Piętnaście lat później przyszedł w końcu czas na moje życie prywatne. Zrobiłam sobie małą przerwę, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Harry był wniebowzięty. Co tu dużo ukrywać, ja też. Cały czas zabawialiśmy dzieci, czy to Nialla i Lil, Liama i Danielle. Sami chcieliśmy mieć swoje, ale z początku były z tym małe problemy. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i urodziłam dwóch wspaniałych synów - Matta i Tommy'ego. Niedługo potem zdecydowałam też o zakończeniu kariery, by porządnie zająć się rodziną. One Direction także zaprzestali koncertowaniu i spędzili kilka miesięcy w domu. Bardzo intensywnie wykorzystaliśmy ten czas z Harrym. Chyba nawet za bardzo. Wiecie, co mam na myśli? Znów gonię po domu z brzuchem i wyglądam jak ciężarówka. W każdym razie doczekałam się swojego happy endu. Nie tylko ja;
Niall i Lilly odkąd są razem, nigdy się nie pokłócili, a ich związek jest jednym słowem idealny. Niall traktuje Lilly jak księżniczkę każdego dnia, ale w domu ma także dwie inne. Małe - Sophie (po mnie hehe) i Rosie.
Zayn zerwał z Perrie podczas czwartej trasy koncertowej One Direction, ale jak to mówią jeśli ludzie są sobie pisani to do siebie wrócą. Właśnie tak się stało w ich przypadku.
Liam i Danielle - co tu dużo mówić? Miłoś idealna i piękna córka o imieniu Alice.
Louis i Eleanor zaczęli wcześnie. Pierwszego syna El urodziła już w wieku dwudziestu lat. Potem przyszedł czas na ślub, a po ślubie córka.
Do dziś wszyscy mieszkamy w Londynie, oczywiście blisko siebie, bo co najmniej trzy razy w tygodniu spotykamy się na wielkie, rodzinne wieczory.
Jak widzicie, każdy doczekał swojego happy endu. Wam też się trafi, tylko musicie uzbroić się w cierpliwość.
Teraz muszę już kończyć, bo chyba się zaczęło. Wody mi odeszły, a mój mąż jest w trasie koncertowej! Odezwę się później :)







P.S. To dziewczynka ;)



KONIEC



______________
Tym oto sposobem żegnamy się z historią Daydream With One Direction. To dla mnie z pewnością smutny moment, bo bardzo się z Wami zżyłam przez ponad pół roku. 
Dziękuję za 50.000 wyświetleń, ponad 550 komentarzy i każdej osobie, która poświęciła czas, żeby czytać moje wypociny. 
Nadal możecie znaleźć mnie na twitterze, a kto wie, może niedługo spotkamy się też przy następnym opowiadaniu. Jeśli wszystko wypali i nie stracę weny, na pewno podam Wam link :) 
Jeszcze raz baaaaaaardzo dziękuję za wszystko, do napisania! 












Rozdział 40: 'Dziękuję za wszystko'

*Kilka dni później, wieczór, dzień przed występem*
Jak za dawnych czasów, usiedliśmy razem w salonie, popijając gorącą czekoladę. Razem z Niallem, wzięliśmy też swoje gitary i graliśmy co tylko przyszło nam na myśl. Każdy z nas opowiadał właściwie, co chciał. Znowu wszystko było takie naturalne.
-Stresujesz się? -Louis skierował na mnie swój wzrok.
-Po co pytasz, przecież wiesz... -odpowiedziałam niepewnie.
-Stres napędza do działania. Jesteś świetna, więc nic nie może się nie udać -tym razem odezwał się Liam. Miałam w nich wsparcie, oczywiście. Byli nie tylko przyjaciółmi, byli jak bracia. Wiedziałam, że zawsze mogę na wszystkich liczyć.
-A potem już tylko egzaminy -Lilly poklepała mnie po ramieniu.
-Właśnie! Jak tam nauka, wszystko już umiesz? -spojrzałam na nią.
-Nie -zrobiła niewyraźną minę i przecząco pokiwała głową. -W każdym razie zacznę się tym przejmować dopiero po waszym występie.
-Mogę jeszcze jedną? -zapytał Niall, wskazując na swój kubek. Kierował pytanie do Liama, bo to on przygotował nasze napoje.
-Niall to już trzecia... -spojrzał na niego błagalnie.
-Wiesz, w sumie weź moją, jakoś nie mam ochoty... -powiedziałam niepewnie.
-Nie smakuje ci? -usłyszałam Liama.
-Nie! -jak najszybciej zaprotestowałam. -Po prostu nie mam dziś ochoty na czekoladę...
-Denerwujesz się, co? -Louis powtórzył pytanie sprzed kilku minut. -I to bardzo. Widać -spuściłam wzrok.
-Może się połóż, co? Zresztą wszyscy powinniśmy się wyspać -zaproponował Zayn, który jako jedyny nie miał dziś ochoty na rozmowę.
-Masz rację -poparł go Liam.
-Tak, ja już pójdę, do zobaczenia rano -lekko się uśmiechnęłam i po usłyszeniu jednego, zgranego 'dobranoc', udałam się na górę. Tam od razu weszłam do łazienki i po niedługiej kąpieli, wróciłam do pokoju. Na łóżku czekał już Harry, czytając jakiś kryminał.
-Już? -odłożył książkę, kiedy mnie zobaczył. Przytaknęłam, podchodząc bliżej. Harry zmienił pozycję na siedzącą, ja natomiast usiadłam obok.
-Powiesz mi, jak się odstresować? Zaraz umrę.
-Hej -odpowiedział łagodnie, chwytając moją rękę, -jesteś świetna. Nic złego nie może się stać -lekko się uśmiechnął. -Wyjdziemy na scenę, zaśpiewamy ten zacny duecik, usłyszymy całą arenę, bijącą brawa i będziesz chciała zrobić to jeszcze milion razy.
-Obiecaj mi jedno.
-Strzelaj.
-Pocałujesz mnie przed wejściem na scenę i zaraz po, dobrze? -uniosłam brwi.
-Teraz też mogę -zaśmiał się i przysunął do mnie, składając lekki pocałunek na moich ustach. -Poczekasz chwilkę? Wezmę prysznic i zaraz wrócę -twierdząco kiwnęłam głową i ciepło się uśmiechnęłam.
Harry udał się do łazienki, ja natomiast wzięłam laptopa z biurka i weszłam na twittera. Wielu ludzi życzyło nam powodzenia na jutrzejszym koncercie. Oczywiście znaleźli się też tacy, którzy nie chcieli, abym śpiewała z chłopcami, ale to właśnie oni sprawiali, że chciałam wszystkim udowodnić, na co mnie stać. Odpisywałam przypadkowym ludziom, pojawiającym się w moich interakcjach. Zazwyczaj szybkim 'dziękuję', ale wiem, że nawet to ich cieszy. Nie wiem, ile czasu spędziłam na twitterze, w każdym razie trochę musiało upłynąć, bo przerwał mi dopiero wychodzący z łazienki Harry.
-Co robisz? -wskoczył do łóżka, tuż koło mnie i zaczął patrzeć na ekran.
-Patrzę, co piszą.
-To skończ -zamknął laptopa. -Teraz jesteś moja -zaczął mnie całować, a wolną ręką odłożył komputer na stolik nocny. Jego pocałunki stawały się coraz wolniejsze i delikatniejsze. Delektowałam się każdym składanym z początku na moich ustach, potem policzkach, aż w końcu zaczął całować moją szyję. -Dokończymy jutro? -przestał na chwilę i pochylił się nade mną, spoglądając w oczy.
-Co masz na myśli? -zapytałam, marszcząc brwi.
-Pokój 2508, mówi ci to coś? -zaśmiał się.
-Chcesz wrócić do pokoju 2508, hm?
-Przyznam szczerze, że bardzo mi się tam podobało. Mieli wygodne łóżka -teraz to ja się zaśmiałam.
-Znowu załatwisz całe piętro, żeby nikt cię nie słyszał?
-Mnie? -zapytał zdziwiony. -Chyba ciebie koleżanko.
-Hahaha błagam Styles!
-Co? -zachichotał. -Wiesz, nie powinniśmy robić tego tutaj, bo naprawdę nie potrzebuję zbędnych komentarzy od naszych przyjaciół.
-Więc będziemy się ukrywać? -zmrużyłam oczy.
-Tak -odpowiedział szeptem. -Porwę cię.
-A co potem? -zbliżyłam się do niego i też zaczęłam mówić szeptem.
-A potem sprawię, że poczujesz się jak księżniczka.
-Wiesz, że dzięki tobie czuję się tak codziennie? -odpowiedziałam już normalnie, głęboko patrząc mu w oczy.
-Kocham cię Sophie.
-Dziękuję za wszystko.
-Ty mi dziękujesz? Błagam... wywróciłaś mój świat o sto osiemdziesiąt stopni i to dzięki tobie jestem kim jestem. Za nic w świecie nikomu cię nie oddam. To ja ci dziękuję, że pomimo wszystkiego cały czas tu jesteś -ucałował mnie w czubek głowy.
-Nie musisz mnie nikomu oddawać, bo ja chcę zostać właśnie tutaj -wyszeptałam mu prosto w twarz. -Kocham cię Styles.
-Dobrze, bardzo się z tego powodu cieszę -objął mnie ramieniem, więc mogłam wygodnie ułożyć głowę na jego klatce piersiowej. -Dobranoc kochanie -powiedział łagodnie.
-Dobranoc -spojrzałam na niego, po czym lekko ucałowałam jego usta. Chwilę później przymknęłam powieki, odpływając do krainy snów.
*
Przygotowania do występu zaczęliśmy już wcześnie rano. Każdy chodził jak w zegarku, pilnując nawet najmniejsze szczegóły. Do rozpoczęcia gali zostały niecałe dwie godziny, dlatego musieliśmy zacząć bardziej intensywne przygotowania. Jedna z organizatorek, która dzisiejszego wieczoru miała pod swoimi ramionami tylko mnie, kazała udać się do garderoby. Tam właśnie poszłam, czekając na makijażystkę. Przyszła po niecałych dziesięciu minutach, zaczynając nakładanie wcześniej zaplanowanego 'mejk apu'. Postawiłam na bardzo naturalny look w postaci lekko skręconych włosów i delikatnej kreski na powiece. Później przyszły także ostatnie poprawki przy wybranej przez stylistkę chłopców sukience. Do tego dobrała mi delikatne dodatki (wliczając w to oczywiście wisiorek od Hazzy) i to tyle. Byłam gotowa. Z pewnością fizycznie, co do mojej psychiki, nadal miałam obawy.
Godzinę przed rozpoczęciem, mogłam spotkać się z chłopcami, a później, także z nimi, udać na czerwony dywan. Nie chciałam iść tam sama, dlatego ustaliliśmy, że będziemy razem. Poświęciliśmy kilka minut fotoreporterom, później znów wracając do areny. Wszyscy, razem z Lilly zajęliśmy miejsca przy stoliku numer 13 i oglądaliśmy początek gali. Później organizatorzy kazali nam wracać na backstage, by przygotować się przed występem. Lilly poszła z nami, chwilę rozmawiając z Niallem. Ja natomiast w celu odstresowania ucięłam sobie pogawędkę z Lou i Harrym. Dosłownie pięć minut przed występem, zaczęło się ponowne sprawdzanie mikrofonów i wszystkiego, co mogłoby zawieść. Podobno wszystko było okej. Sprawdziłam jeszcze, czy gitara odpowiednio stroi, ciągnąc najwyższą i najniższą strunę. Było dobrze, jak nigdy wcześniej. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam sobie w myślach 'co cię nie zabije to cię wzmocni'.
*
Włożyłam słuchawki do uszu i stanęłam za zasłoną, która była pomiędzy sceną, a backstage. Zaczęło się odliczanie do wejścia. Zamknęłam oczy i zaczęłam głęboko oddychać. Na początku rozważałam możliwości ucieczki, ale po chwili poczułam, jak ktoś łapię mnie za rękę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Harry'ego.
10...
9...
8...
Musiał dotrzymać wczorajszej obietnicy, więc stanął naprzeciw i na chwilę zatopił się w moich wargach.
6...
'Kocham cię' -te słowa wyczytałam z jego ust, jako że przez słuchawki w uszach nic nie słyszałam. Odpowiedziałam tym samym, po czym odwróciłam się w stronę sceny.
4...
3...
2...
1...
Ostatni głęboki wdech i...
Ruszyłam zaraz za Niall'em i usiadłam na wyznaczonym miejscu. Z słuchawek wydobył się dźwięk prezentera po którym mieliśmy zacząć z Niall'em grać. 'Przed państwem One Direction w duecie z Sophie Olsen' - na te słowa rozległy się brawa, które słyszałam nawet pomimo słuchawek w uszach.
I tak się to zaczęło. Po chwili mogłam usłyszeć Liama, Nialla i Zayna. Później to ja zbliżyłam usta do stojącego przede mną mikrofonu i wydobyłam z siebie dźwięki. Nie wiem, czy były czyste. Za dużo emocji mną targało, by tego pilnować. Kilkanaście sekund później zaczęła się druga zwrotka, a więc mój 'zacny duecik' z Harrym. Spojrzałam na niego kątem oka. Widziałam, że robi to samo, więc wciąż śpiewając, lekko się uśmiechnęłam.
Ostatnią linijkę wyśpiewaliśmy wszyscy razem, po czym spojrzałam na krzyczący tłum. Właśnie tam rzuciłam kostkę, którą wcześniej grałam na gitarze i wolną ręką, wyciągnęłam słuchawkę z ucha. Krzyki stały się coraz głośniejsze, a w moich oczach zebrało się pełno łez. Łez szczęścia. To było niesamowite.
Prezenter podziękował za nasz występ, po czym mogliśmy zejść ze sceny. Niemalże 'zrzuciłam' z siebie gitarę, oddając ją jednemu z pracowników i podbiegłam do Harrego. Dosłownie sekundę później znalazła się przy nas cała reszta, razem z Lilly. Wszyscy podeszliśmy bliżej i zrobiliśmy grupowego 'miśka'.
-Dałaś radę -szepnął mi do ucha i lekko mnie pociągnął, odciągając tym samym od reszty. Ujął moją twarz w swoje wielkie dłonie i delikatnie odgarniając kosmyk włosów za ucho, uśmiechnął się, już po chwili łącząc nasze wargi. Lekko zachichotałam przez pocałunek i zarzuciłam mu ręce na szyi.

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 39: 'Czemu sama się siebie boisz?'

Do występu zostały już niecałe trzy dni. Za to od ponad tygodnia nasze życie wygląda mniej więcej tak samo. W kółko próby, czy to dźwięku, czy ustawienia mikrofonów, czy spotkania z managerami, dyrektorami i grubymi rybami z show biznesu. Powoli oswajałam się z faktem, że kręcąc się po hali, w której miała odbyć się gala, co chwilę mija mnie albo Jessie J, Adele, członek Coldplay. To było dziwne uczucie, bo w ogóle do nich nie pasowałam. Poznałam także 'młodzików', których wybrały gwiazdy i muszę przyznać, że nie mam zielonego pojęcia, co ja tu robię. Oni umieją śpiewać, a co ważniejsze, wiedzą, czego chcą. A ja przemieszczam się z kąta do kąta, prosząc Boga, bym jak najszybciej znalazła się w domu.
Siedzieliśmy właśnie z chłopcami w naszej garderobie, czekając na kolejną już próbę dźwięku. Zayn i Liam grali na play station, Louis i Harry cały czas ze sobą rozmawiali, a Niall i ja staraliśmy się umilać im czas, grając na gitarach. Lilly została w domu, bo niedługo zdajemy egzaminy i chciała chociaż trochę zadbać o swoją edukację. Jeśli chodzi o mnie, to mając ponad trzy miesiące, siedząc w Polsce, zdążyłam przestudiować każdy podręcznik po dziesięć razy.
Chwilę później rozległo się pukanie do drzwi i zajrzała przez nie niewysoka brunetka.
-Przepraszam, wasz manager powiedział, że tutaj was znajdę. Moglibyśmy przeprowadzić mały wywiad? -lekko uniosła kąciki ust.
-Niedługo mamy próbę... -Liam odciągnął wzrok od ekranu telewizora i niepewnie spojrzał na redaktorkę.
-Wiem, obiecuję, że nie zajmę wam dużo czasu... -chłopcy niechętnie wymienili spojrzenia, po czym jednak zgodzili się na wywiad. Aby nie tracić czasu, postanowili nie zmieniać miejsca, dlatego jakoś w piątkę zmieścili się na kanapie, a dziennikarka usiadła na osobnym krześle. Ja natomiast schowałam się za kamerą.
Redaktorka najpierw przedstawiła chłopców, później zadała kilka pytań, dotyczących zarówno trasy, jak i naszego wspólnego występu. Później doszło do pytania o mnie:
-Jak wszyscy doskonale wiemy, każdy z artystów występuje z wybraną przez siebie osobą. I w waszym przypadku nie jest inaczej. Co powiecie na ten temat? -zapytała, zbliżając mikrofon do chłopców.
-Co tu dużo mówić? -zaczął Louis. -Sophie jest bardzo utalentowana, dlatego nie widzieliśmy przeszkód, aby wybrać właśnie ją.
-Jednak to, że się przyjaźnicie, ułatwiło wam wybór? -znów zabrała głos brunetka. Spojrzałam niepewnie na chłopców, bo doskonale wiedzieli, że od samego początku mnie to gryzło, a ta kobieta najnormalniej w świecie przyszła i zadając pierwsze lepsze pytanie, jeszcze bardziej im to uświadomiła.
-Nasze relacje nie mają z tym nic wspólnego -głos zabrał Zayn. -Owszem, znamy Sophie już dość długo, ale to nie zmienia faktu, że ta dziewczyna umie śpiewać. Wszyscy chłopcy chyba się zgodzą, prawda? -spuściłam wzrok i lekko uśmiechnęłam się pod nosem.
-Co na to Harry? -to było najbezczelniejsze pytanie, jakie mogła zadać.
Czy wszystko zależy od naszego związku? Nieważne, świeci słońce -wina Harrego i Sophie, pada deszcz -Harry i Sophie, redaktorka złamała tipsy -my. Nie podoba mi się ta kobieta.
-Co ma pani na myśli? -Harry zabrał głos i lekko odchrząknął. -Jak to, co ja na to? Jestem z niej dumny. Kocham ją jak nikogo innego, ale to sprawy między nami i nie pozwolę, żeby ktokolwiek się w nie wtrącał. Sophie jest bardzo utalentowana i mam nadzieję, że ludzie w końcu się o tym przekonają -podniosłam wzrok i na niego spojrzałam. Jego tęczówki spotkały się z moimi, a na naszych twarzach pojawiły się ciepłe uśmiechy.
-Przepraszam, musicie już kończyć -do pomieszczenia wszedł George i pierwszy raz w życiu byłam wdzięczna za to, że się pojawił.
-W takim razie dziękuję za dzisiejszą rozmowę i życzę wam powodzenia w dalszej karierze -lekko się uśmiechnęła i po uściśnięciu dłoń każdego z nas, opuściła garderobę.
-Dziękuję -uniosłam się na czubkach palców u nóg i szepnęłam Harremu na ucho. Ten tylko uwydatnił dołeczki w policzkach uśmiechem i objął mnie ramieniem.
-Musicie iść na scenę, spotkamy się tutaj później -oznajmił George i razem udaliśmy się na próbę.
Na scenie stały już mikrofony i niewysokie stołki, na których będziemy siedzieć. Niall i ja dostaliśmy swoje gitary i po zajęciu miejsc, mogliśmy zacząć. Mężczyzna, który będzie prezenterem na gali zaczął ćwiczyć naszą zapowiedź, po czym oświetleniowcy ustawili odpowiednio światła. Kilka sekund później, w słuchawce w moim uchu zaczęto odliczać czas. Kiedy usłyszałam odpowiedni sygnał, zaczęłam szarpać struny gitary. Później do muzyki w moim uchu dołączył też głos Liama.

Po naszej próbie na scenę mógł wejść Ed Sheeran, razem ze swoją 'śpiewającą kandydatką'. Szczerze mówiąc, od zawsze delektowałam się wokalem 'Rudego Jezusa', dlatego postanowiłam zostać pod sceną i oglądałam ich występ. Stałam z rękoma założonymi na piersiach, słuchając tego anielskiego wokalu, a po chwili dołączył także Harry. Stanął z tyłu, obejmując mnie w talii i oparł brodę na moim ramieniu. Razem lekko kołysaliśmy się w rytm muzyki rozbrzmiewającej po arenie.
-Jak wrażenia?
-Jest niesamowity, nie wiem, jak on to robi -odpowiedziałam, nie przestając patrzeć na scenę.
-Nie chodziło o to głuptasie. Jak ci się podoba na scenie?
-Było... mhm nieźle -odwróciłam się i lekko uśmiechnęłam.
-Nieźle? -uniósł brwi. -Tylko nieźle?
-Panie Styles, nie mnie to oceniać -spojrzałam na niego bokiem.
-Za to mnie się z panią współpracuje świetnie -złożył lekki pocałunek na mojej szyi.
-Chyba ma pan za bliskie relację ze współpracownikami - 'wyrwałam' się z jego ramion i stanęłam naprzeciw.
-Ależ mnie to wcale nie przeszkadza - znów objął mnie w talii. Moje ręce natomiast zarzuciłam mu na szyję. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Najpierw powoli, później nieco odważniej. Nasze nosy się dotknęły, a Harry zaczął się śmiać.
-Zrobiłam ci coś? Nie śmiej się - na mojej twarzy pojawił się udawany grymas.
-Oboje zachowujemy się tak, jakbyśmy bali się siebie pocałować. O co chodzi? -znów się zaśmiał.
-Miało być romantycznie Styles. Rudy Jezus śpiewa swoją romantyczną piosenkę, a my się całujemy. Nic nie rozumiesz - odwróciłam się do niego dupą i znów zaczęłam delektować każdym dźwiękiem, który usłyszałam.
-Przepraszam -'zakręcił' mną, odwracając w swoją stronę. -Teraz będzie romantycznie, poczekaj -spojrzałam na niego niewyraźnie. Harry lekko się do mnie przybliżył, spojrzał mi w oczy i odgarnął opadający mi na twarz kosmyk włosów za ucho. Lekko uśmiechnęłam się pod nosem, spuszczając wzrok. Nadal się wstydziłam. Mimo tego, że znaliśmy się od długiego czasu, wiedzieliśmy o sobie więcej niż ktokolwiek inny, ja nadal byłam nieśmiała. Dlatego właśnie nie patrzyłam mu w oczy, cały czas miałam wrażenie, że jest zbyt idealny, by być z kimś takim jak ja. Nawet jeśli cały czas uświadamiał mi, że to nieprawda. Harry uniósł mój podbródek, upewniając się, że nasze spojrzenia się spotkają.
-Kocham cię -lekko się uśmiechnął i złączył nasze wargi. Przymknęłam oczy, delektując się momentem i motylkami w brzuchu, do chwili, gdy przestałam słyszeć muzykę.
-Styles, koniec! Czekam na brawa! -usłyszałam głos Eda, który musiał dochodzić ze sceny. Przerwaliśmy pocałunek, oboje odwracając się w tamtą stronę. Ed stał ze swoją gitarą w ręku, unosząc brwi. Styles natomiast zaczął klaskać, jako jedyna z aktualnie znajdujących się w arenie osób (mimo wszystkiego, nie było nas tam wielu). Po chwili jednak do niego dołączyłam, dziwnie się czując. Sheeran posłał mi tylko ciepły uśmiech, zdejmując z siebie gitarę.
-Fajnie razem wyglądacie -powiedział z uśmiechem na ustach do mikrofonu i udał się za scenę. Znowu spuściłam wzrok i zaczęłam chichrać się pod nosem.
-Czemu cały czas to robisz? -przeszkodził mi Harry.
-Huh?
-Czemu się wstydzisz? Czemu sama się siebie boisz? -poszedł bliżej i znów uniósł mój podbródek. -Jesteś piękna, ale w to nie wierzysz.
-Ja po prostu... Ciągle nie dochodzi do mnie, że mam wspaniałą rodzinę, przyjaciół i najważniejsze: ciebie.
-Jesteś piękna, uwierz w to. Wszyscy cię kochają -wziął mnie w swoje ramiona i mocno przytulił. -Ja najmocniej, pamiętaj.

___________________
Hejo!
Rozdział chyba jeden z najlepszych (ah ta skromność!). Muszę Was poinformować, że to już przedostatni :(
Zbliżamy się do końca, jednak niczego jeszcze nie zdradzam i musicie wytrwać do przyszłego tygodnia, żeby zobaczyć, co stanie się na scenie :)
Nie piszę nic w stylu 20 komentarzy przyspiesza następny blah blah blah, bez sensu. Sami pewnie wiecie, że czytanie Waszych komentarzy jest fajne ;)
Dziękuję za wszystko, do napisania :) x

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 38: 'Stołki i mikrofony dla tej pani'


To właśnie dziś zaczęło się moje zaplanowane życie. Budzik zadzwonił przed dziewiątą, po czym zeszłam na dół, by zrobić śniadanie. W kuchni krzątała się już Lilly, smażąc jajecznicę. Po kilku minutach dołączył też Niall, a za nim Liam i Louis. Dwójka zaginionych zapewne znów znajdowała się na górze, smacznie śpiąc. Nie chcąc tracić czasu, weszłam po schodach, udając się do Zayna. Na szczęście nie musiałam zbytnio wysilić się, żeby go obudzić, bo już po kilku komunikatach, wstał. Z Harrym poszło nieco trudniej. Wywołałam jego imię kilka razy, a ten ani drgnął.
-Harry, ja nie żartuje, jak nie wstaniesz, będę musiała użyć innych sposobów! -podniosłam głos, stając bliżej łóżka i pochylając nad nim głowę.
-Błagam, pięć minut -odezwał się w końcu, nadal nie odrywając głowy od poduszki.
-Nie -odpowiedziałam, zrywając z niego kołdrę.
-Pogrzało cię? Zimno mi!
-Nie krzycz na mnie! Wstań leniuchu!
-Bo co? -zapytał cwaniacko, odwracając się w moją stronę, po czym wyciągnął do mnie rękę, oplątał moje nogi i pociągnął tak, że chwilę później wylądowałam na nim.
-Bo będę zła -zrobiłam smutną minkę i oderwałam od niego wzrok, udając obrażoną.
-Nie ryzykuję -zaśmiał się i chwytając mój podbródek, znów sprawił, że na niego spojrzałam. Był idealny. Światło wpadające do pokoju przez okno rzucało idealny blask zielonym tęczówkom, w których topiłam się od pierwszego dnia. Loczki lekko opadały na czoło, a skóra pokrywająca jego nagi tors, lekko unosiła się z każdym oddechem. Wyglądał jak anioł. Mój anioł.
-Jesteś idealny -powiedziałam z lekkim zachwytem, wciąż nie przestając studiować jego całego.
-Nie, jestem leniuchem, zapomniałaś? -znów się zaśmiał.
-To tylko mały szczegół -odpowiedziałam uśmiechem.
-Chodźmy na tą jajecznicę, bo nic dla nas nie zostanie -mrugnął do mnie, po czym razem wstaliśmy z łóżka.
*
Dotarliśmy do studio dosłownie kilka sekund przed dziesiątą, ponieważ na mieście spotkał nas niemały ruch. Wysiedliśmy z wana, udając się do środka. Po drodze chłopcy zostali jednak zatrzymani przez kilka fanów, dlatego razem Lilly 'zostawiłyśmy' ich i weszłyśmy same. Pierwsza osoba, którą zobaczyłam to George, zmierzający w naszą stronę. 
-Dzień dobry -przywitałam się, podając mu rękę, jednak nie będąc do końca zadowolona z jego obecności. 
-Dzień dobry -uścisnął moją dłoń, po czym wykonał ten sam gest w stronę Lilly. -A gdzie reszta? 
-Rozmawiają z fanami -odpowiedziałam, wskazując w tamtą stronę. 
-Eh, no cóż -westchnął. -W takim razie musimy poczekać. 
-Tak -odpowiedziałam, wywracając oczami, jednak tak, by tego nie widział. Po kilku minutach dołączyli do nas chłopcy, po czym przeszliśmy do osobnego pomieszczenia. 
-To jest Kelly, ustalimy z nią szczegóły koncertu -George przedstawił nam niewysoką brunetkę, trzymającą w ręku notatnik, która na pierwszy rzut oka wydawała się być całkiem miła. 
-Miło mi was poznać -ciepło się uśmiechnęła i zaczęła ściskać nasze ręce. -Jeśli nie macie nic przeciwko, chciałabym pokazać wam moją wizję waszego występu. Jeśli jednak macie swoje pomysły, śmiało mówcie -od razu przeszła do sedna sprawy i to mi się podobało. Wiedziała, o czym gada i nie krążyła wokół tematu.
Wszyscy pozwoliliśmy Kelly wypowiedzieć się na dany temat, bo sami chyba nie wiedzieliśmy do końca, co chcemy robić na scenie. 
-Chcecie ograniczyć się do stołków i mikrofonów, czy wolicie szaleć? -zapytała, kolejny raz spoglądając w notatnik. Chłopcy momentalnie przenieśli wzrok na mnie, tak jakbym to ja była teraz osobą podejmującą tę decyzję. 
-Co? -zapytałam wystraszona. 
-Zostawiamy to tobie -odpowiedział Liam. 
-Sami dobrze wiecie -wywróciłam oczami. 
-Stołki i mikrofony dla tej pani -odezwał się Tomlinson, wskazując na mnie palcem. 
-Okej, więc mój plan jest taki: wasz występ zaczynacie zaraz po przerwie reklamowej, dlatego od razu usadzimy was na stołkach. Od lewej: Zayn, później Liam, koło niego Niall, najlepiej z gitarą, potem Sophie, obok Harry, a potem Lou -skończyła czytać i przeniosła wzrok na nas, oczekując potwierdzenia. Wszyscy kiwnęliśmy głowami na tak, czekając na to, co powie Kelly. -Ktoś z was gra jeszcze na gitarze? Przydałoby się zrobić wszystko symetrycznie. To lepiej wygląda. 
-Sophie gra -zwów odezwał się Tomlinson. Zmroziłam go tylko wzrokiem, na co odpowiedział cwaniackim uśmiechem i wytknął mi język. 
-Zagrasz? -Kelly przeniosła uwagę na siebie. Odpowiedziałam twierdzącym ruchem głowy. -Cudnie -lekko się uśmiechnęła. -Teraz piosenka. Tekst jest rozdzielony na głosy? 
-Nie -odpowiedziałam, przecząco kiwając głową. 
-W takim razie zróbmy to teraz -wyciągnęła zza okładki notatnika kartkę, na której wydrukowany był tekst piosenki.
Ustalanie kolejności zajęło nam ponad godzinę, z racji tego, że każdy musiał po kolei śpiewać dane partie i wybieraliśmy, komu wychodzi to najlepiej. Kelly starała się rozdzielić piosenkę na mniej więcej równe części, pozwalając wszystkim coś pokazać. Na końcu wyszło to tak:

Liam:
I remember what you wore on the first day
You came into my life and I thought hey
You know, this could be something
Niall:
'Cause everything you do and words you say
You know that it all takes my breath away
And now I'm left with nothing
Sophie&Zayn:
So maybe it's true that I can't live without you
And maybe two is better than one
But there's so much time to figure out the rest of my life
And you've already got me coming undone
And I'm thinking two is better than one
Sophie&Harry:
I remember every look upon your face
The way you roll your eyes, the way you taste
You make it hard for breathing
'Cause when I close my eyes and drift away
I think of you and everything's okay
I'm finally now believing
Wszyscy:
Then maybe it's true that I can't live without you
And maybe two is better than one
But there's so much time to figure out the rest of my life
And you've already got me coming undone
And I'm thinking two is better than one
Louis:
I remember what you wore on the first day
You came into my life and I thought, hey 
Wszyscy:
Maybe it's true that I can't live without you
Maybe two is better than one
There's so much time to figure out the rest of my life
And you've already got me coming undone

And I'm thinking, ooh, I can't live without you
'Cause, baby, two is better than one
There's so much time to figure out the rest of my life
But I'll figure out with all that's said and done
Two is better than one, two is better than one


*
Po wizycie w studio mieliśmy udać się na obiad z managerem chłopców. Tak jednak się nie stało, bo George odwołał spotkanie w ostatniej chwili. Szczerze mówiąc, nie trawiłam tego gościa, więc było mi to na rękę. Do osiemnastej (bo to właśnie wtedy zaplanowana była kolacja z wytwórnią) zostało dużo czasu, więc postanowiliśmy wszyscy wspólnie udać się na kręgle. Już dawno nie spędziliśmy razem żadnego popołudnia, czy wieczoru, dlatego chyba każdy ucieszył się z tego pomysłu.
Nie graliśmy w drużynach, więc musieliśmy trochę czekać na swoją kolej. Raz Niall prawie poleciałby ze swoją kulą. Cały pojedynek wygrał Zayn, co było w sumie do przewidzenia. Jest najlepszy w kręgle.
Jednakże wychodząc ze klubu (w którym były kręgle), wspólnie stwierdziliśmy, że musimy coś zjeść, więc pojechaliśmy do Nando's. Zamówiłam sałatkę z kurczakiem, a chłopcy chyba całą kartę, łącznie z dziecięcym menu.
Około siedemnastej wróciliśmy do domu, żeby się przebrać i przygotować na kolację.
-Mogę wejść pierwsza do łazienki? -zapytałam.
-Jasne -odpowiedział, całując mnie.
-Dziękuję.
Weszłam do pomieszczenia i napuściłam wody do wanny. Kąpiel zajęła mi jakieś 20 minut. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam. Hazza od razu wszedł do łazienki, a ja podeszłam do szafy, aby wybrać jakąś sukienkę. Te, które uważałam, że mogą się nadać, kładłam na łóżko. Po kilku minutach były na nim trzy sukienki.
-Weź tę - powiedział Loczek, przytulając mnie od tyłu i wskazując palcem na sukienkę w groszki.
-Zaufam tobie - odparłam, obracając się.
-Chociaż wolałbym, żebyś poszła tak jak teraz.
-Myślałam, że wolisz zatrzymywać takie widoki dla siebie -poruszyłam brwiami.
-Jednak tak -po chwili namysłu znów na mnie spojrzał i przyciągnął do siebie, łącząc dłonie na mojej talii.
Nasze usta także się spotkały i nie przestawaliśmy, dopóki bezczelnie nie przeszkodził Louis, wchodząc do pokoju. Niechętnie odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego z litością.
-Nie powinienem? -zaczął niepewnie, widząc mnie w samym ręczniku i w dość niezręcznej sytuacji.
-Następnym razem zapukaj, wystarczy -wywróciłam oczami i wzięłam sukienkę z łóżka.
-Przepraszam... Harry, możemy pogadać? -przeniósł wzrok na Stylesa.
-Jasne.
-Nie będę przeszkadzać, idę się ubrać -lekko się uśmiechnęłam i znów udałam się do łazienki.

______________
Hejo!
1. Dziękuję za 47.000 wyświetleń. Nigdy się tego nie spodziewałam.
2. Zbliżamy się do końca opowiadania. Mam nadzieję, że nie macie mi niczego za złe, jednak myślę, że lepiej zakończyć to teraz niż czekać, aż zacznie się ciągnąć jak flaki z olejem.
Mogę Was jednak zapewnić, że nie przestanę pisać i już wkrótce zaproszę Was do czytania nowej historii :)
Tymczasem nadal jesteśmy na Daydream With One Direction, dlatego proszę o opinię pod spodem :)
Mam nadzieję, że wszystkim się podoba i nikogo nie zawiodłam tym rozdziałem :)
Dziękuję i do napisania :) x 

środa, 15 maja 2013

Rozdział 37: 'Mówisz językiem tumblra?'


*Perspektywa Sophie*
To miłe uczucie, kiedy osoba, którą kochasz robi wszystko, żebyś czuła się wyjątkowa. I tym razem nie było inaczej. Nie dość, że Harry przypomniał sobie, kim tak naprawdę jestem, to oddał mi to, co było dla niego bardzo ważne. Łańcuszek od swojej mamy. Zrobił to, nawet pomimo tego, że nie musiał. Właśnie za to go kocham.
Leżeliśmy właśnie na łóżku, patrząc sobie wzajemnie w oczy, oczywiście nie używając słów, kiedy to usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Mogę? -zapytał doskonale znany mi głos. Adam nie mówił po polsku. Nawet się nie starał. Wyjechał stąd, kiedy miał dwa lata, więc nie znał języka. Nie wiem, co stało się z moim spokojnym kuzynem, który płakał, kiedy lód z patyka spadł mu na ziemie, w każdym bądź razie on już chyba nie wróci. Od kiedy próbował zrobić to, co próbował zrobić, praktycznie o nim nie słyszałam. Nie odwiedzałam z rodzicami ciotki w Kanadzie, ani ona jakoś specjalnie nie rwała się do przyjazdu tutaj. Szczerze mówiąc, od tamtej pory nasze kontakty ograniczyły się do minimum. Wracając do zaistniałej sytuacji, nie odpowiedziałam na pytanie Adama, tylko niepewnie spojrzałam na Harrego. Kuzyn natomiast wziął ciszę za pozwolenie i delikatnie otworzył drzwi.
-Sophie... -zaczął, ale zaciął się, widząc, że nie jestem sama.
-I Harry -odpowiedział groźnie mój chłopak.
-Harry, miło cię poznać -podszedł bliżej, wyciągając do niego rękę. Harry wstał z łóżka i ją uścisnął. Obserwowałam uważnie ruchy obu, ponieważ wiem, jaki jest Adam i wiem, do czego zdolny jest Harry, kiedy coś go zdenerwuje. -Sophie, pogadamy? -przeniósł wzrok na mnie.
-Przepraszam, nie mam ochoty -odwróciłam głowę.
-Sophie, chciałem...
-Stary, ona powiedziała, że nie chce z tobą rozmawiać -usłyszałam oschły ton Harrego.
-Rozumiem, chciałem tylko... -Adam zaczął robić się jednocześnie nachalny i arogancki.
-Powiedziałam, że nie chcę -przerwałam, odwracając się w ich stronę.
-Nie chce, rozumiesz? -Harry lekko go popchnął.
-Uważaj sobie -zagroził mu palcem, zbliżając się na niebezpieczną odległość.
-Możecie przestać? -podniosłam głos, wstając z łóżka.
-Jasne -rzucił oschle Adam i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
-Musisz? -spojrzałam na Harrego z politowaniem. -Nie chcę, żebyś znowu coś sobie zrobił.
-Nie przeszkadza mi walczenie o ciebie. Mogę złamać nogę, rękę, nos, nieważne. Dopóki będziesz tu, żeby pocałować rany, mogę to robić* -uśmiechnęłam się na te słowa pod nosem i lekko go pocałowałam.
-Głupol -skwitowałam na końcu i z powrotem rzuciłam się na łóżko. Harry nie pozostawał mi dłużny i zaraz po mnie zrobił to samo.
Ułożyłam się wygodnie na boku, czując, że Harry kładzie się za mną. Objął mnie ręką w pasie i 'wplątał' swoje nogi w moje. Nasze ciała pasowały do siebie idealnie. Loczek ułożył swoją głowę i zaczął nucić piosenkę. Oczywiście, że ją znałam. Wy także. Doskonale pamiętałam moment, kiedy razem śpiewaliśmy ją na sofie w domu chłopców, chowając się przed burzą. 'Kiss Me' niosła za sobą wiele niezapomnianych wspomnień.
-Zaśpiewaj -wyszeptałam lekko, przymykając powieki. Harry wykonał moje polecenie i wydobył z siebie ten anielski głos. Jego cudowna chrypka dodawała wszystkiemu niesamowitej atmosfery.
-Zrobisz coś dla mnie? -przerwał na chwilę i delikatnie szepnął w moje ucho, po czym lekko je ucałował.
-Wszystko.
-Gdybym poprosił cię, żebyś wystąpiła z nami za dwa tygodnie, zrobiłabyś to? -gwałtownie się odwróciłam.
-Co? -zapytałam zdziwiona.
-Różni artyści będą śpiewać na jednej scenie. Zbieramy pieniądze dla fundacji i... chcę, żebyś wystąpiła -uśmiechnął się.
-Nie powinnam...
-Dlaczego? -przerwał, czekając na moją następną odpowiedź.
-Bo wy jesteście znani dzięki swojej muzyce. Ja dzięki znajomości z wami. Nie będę tego wykorzystywać.
-Akurat w tym przypadku nie chodzi ani o muzykę, ani tym bardziej o sławę. Chodzi o dzieciaki, które potrzebują pomocy. Każdy z występujących artystów zabiera ze sobą jednego 'młodzika', jednocześnie dając mu szansę na wybicie się. Rozmawiałem już z chłopcami i też chętnie z tobą zaśpiewają -uśmiechnął się. -Nie daj się prosić, bo jeśli mnie samemu nie uda się ciebie namówić, zrobią to chłopcy.
-Tak? I co mielibyśmy zaśpiewać?
-Nie wygłupiaj się. Wiem, że coś tam chowasz -poruszył brwiami.
-Nie za wysoko mnie oceniasz?
-Nie śmiałbym -lekko się uśmiechnął i złożył lekki pocałunek na moich ustach. -To co, zgadzasz się?
-Dla dzieciaków? -twierdząco pokiwał głową. -Tylko dla dzieciaków -przytaknęłam, znów łącząc nasze usta.
*
*2 dni później, Londyn*
Wzięłam teczkę, w której trzymałam wszystkie swoje teksty i po zejściu na dół rzuciłam ją na stół stojący w salonie. Tam zebrani byli wszyscy, którzy mieli uczestniczyć w dzisiejszym 'spotkaniu'. Chłopcy, ich manager, którego swoją drogą już zdążyłam poznać i ja. Mała ja, niemająca pojęcia o wielkim świecie, która już za niecałe dwa tygodnie miała wystąpić na jednej scenie z największymi gwiazdami. Potrzebowałam tego? Właściwie nie, choć od zawsze chciałam to robić. Pytanie powinno jednak brzmieć czy inni tego potrzebowali. Tak i to bardzo. Ten argument sprawiał, że przestawałam się wahać, dlatego dziś spotkaliśmy się wszyscy razem, ustalając, co zaśpiewamy.
-Macie -powiedziałam, gdy ucichł głos huku, wywołany przez teczkę wypełnioną po brzegi.
-Żartujesz, prawda? -Zayn uniósł brwi patrząc na mnie z politowaniem. -To nam zajmie jakieś dziesięć lat! -zaczął wywijać rękoma.
-Ja się na to nie pisałam -bezradnie rozłożyłam ręce. -Chcieliście coś mojego, to macie. Równie dobrze mogę to wziąć i będzie po sprawie.
-Nie! -krzyknął Niall, zanim jeszcze skończyłam swoją wypowiedź.
-Siądźcie może już teraz, to szybciej skończymy -powiedział George i otworzył teczkę. Louis zaczął wydawać z siebie dźwięki przypominające coś w stylu muzyki w filmach, jak otwiera się skrzynię ze skarbem. Ja natomiast wywróciłam oczami, ignorując go.
-Teksty od góry to moje słabe przemyślenia na temat facetów i miłości, dlatego polecam od razu przejść do tych na dole, te mogą ewentualnie nadać się na jakiś duet.
Każdy z nas ciągnął po jednej z 'zestawu', dokładnie wszystko analizując. Po około piętnastu minutach wszystko zaczęło iść płynniej. Miałam wrażenie, że nie tylko ja podeszłam do sprawy poważnie. Niall, który zazwyczaj stawia jedzenie nad wszystkim, Zayn, biorący większość rzeczy jako żart, Louis, wciągnięty w swój własny świat, dziś postanowili to zmienić. Nie wiem, czy jeśli chodzi o sprawy zawodowe zawsze się tak zachowywali, w każdym razie miałam wrażenie, że to nie jest to, do czego sama zmierzałam. Owszem, chciałam śpiewać i dzielić się moją muzyką z innymi, ale nie tracąc przy tym siebie. Chciałam, żeby była to dla mnie zabawa. Tyle że chłopcy już zostali wychowani na maszynki do zarabiania pieniędzy. Mimo to, nadal kochali swoją pracę, dlatego jestem z nich dumna.
-Mam! -wykrzyczał Liam, unosząc jedną z kartek do góry. -To jest świetne.
-Mogę? -zapytał George, odbierając od Liama moją piosenkę. Nadal nie wiedziałam, o której mówią, bo to nie ja wybrałam kartkę. Siedziałam na przeciw Georga, wokoło którego już zdążyli zebrać się pozostali i czekałam na to, co powiedzą.
-Asdfghjkl, to jest świetne! -wykrzyczał mi w twarz Louis.
-Mówisz językiem tumbrla? -zapytałam zdziwiona, unosząc brwi.
-Masz na myśli asdfghjkl? No pewnie, przecież muszę wiedzieć, o czym gadają nasze fanki, nie?
-Możecie porozmawiać o tym później? -przerwał nam George. -Zgadzacie się na tą piosenkę? -chłopcy odpowiedzieli jednogłośnie. Wszyscy byli na 'tak', a ja nadal nie wiedziałam, o który utwór chodzi.
*
-Nagrajmy to -usłyszałam Liama, kiedy wracałam do salonu po odprowadzeniu Georga. 
-Słucham? -zapytałam zdziwiona. -Co to, to nie. 
-Ale dlaczego, przecież to jest świetne -do naszej rozmowy dołączył też Niall. 
-No właśnie. I tak będziemy musieli dużo razy przećwiczyć tą piosenkę przed występem. Dlaczego od razu jej nie nagrać? -wtrącił Louis. 
-Słuchajcie, ja na serio mogę wam ją oddać, nie mam nic przeciwko -rozłożyłam ręce, -ale błagam, nie wciągajcie mnie w to wszystko tak szybko. Na razie jest mi dobrze tak, jak jest. Proszę, zostawmy to. 
-Wszystko okej? -Harry podszedł do mnie i niepewnie spojrzał mi w oczy. 
-Tak. Pójdę na górę. Dobranoc -odpowiedziałam obojętnie. 
-Pamiętaj, że jutro musisz wcześniej wstać. Jedziemy do studio na dziesiątą -Liam powiedział nieco głośniej, bym jeszcze go usłyszała. 
-Pamiętam -odpowiedziałam niechętnie pod nosem i ruszyłam schodami na górę. 
Studio na dziesiątą, spotkanie z managerem na czternastą, kolacja z wytwórnią na osiemnastą. Czy to wszystko serio musi tak wyglądać? Występ za ponad tydzień, a oni już latają jak w zegarkach. Od teraz się zacznie. Później trasa po Ameryce i tyle będziemy się widzieć. Stracę moich głupoli... 
Położyłam się na łóżku, rozmyślając o całej tej sprawie. Po co mam się tam pchać? Po co mi zaplanowane życie? Po co mi wykwintne dania w restauracjach? To kompletnie nie potrzebne. 
-Słońce, mogę? -Harry lekko uchylił drzwi. Odwróciłam się w jego stronę i twierdząco pokiwałam głową. -Nie chcesz tego, prawda? -zapytał, po położeniu się koło mnie. 
-Dlaczego tak myślisz? -nerwowo się zaśmiałam. 
-Sophie, nie musisz udawać. Wiem, że ci to nie na rękę.
-Harry, nie zrozum mnie źle. Ja na serio bardzo chcę z wami zaśpiewać, ale to kurde nie w moim stylu chodzić jak w zegarku i mieć zaplanowaną każdą godzinę swojego życia. Owszem, chcę śpiewać, ale być przy tym sobą. Czy wy na serio nie widzicie, że się zmieniliście? Nie w stosunku do mnie, bo nadal mogę na was polegać i jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi, ale nie bierzcie tego jak jakiś pieprzony biznes. 
-Dobrze wiesz, że nigdy tego tak nie odbierałem. Błagam, nie roztrząsajmy tego, czy się zmieniłem, czy nie. Zróbmy tak, nie będziemy robić niczego, na co się nie zgodzisz. Wystąpimy razem, a potem wykorzystasz to, jak tylko będziesz chciała. Poprę cię. Nieważne, co zrobisz, ja cię poprę. Oczywiście, chciałbym, żebyś podzieliła się ze światem swoim talentem, ale jeśli nie chcesz to okej, więcej dla mnie -zaśmiał się. 
-Błagam, obiecaj mi tylko, że was nie stracę. Ani przez ten występ, ani przez trasę... proszę. 
-Kochanie... -odpowiedział łagodnie, przytulając mnie do siebie. -Wiem, że chodzi o Georga. Nie martw się, już niedługo -pocałował mnie w głowę. 
-Co chcesz przez to powiedzieć? -uniosłam głowę, by zobaczyć jego uśmiechniętą twarz. 
-Ja też nie lubię mieć zaplanowanego życia, a kontrakt kończy się za dwa miesiące. Obiecuję, że będzie okej -ponownie złożył pocałunek gdzieś w moich włosach. Ja natomiast mocniej się w niego wtuliłam i także w tym miejscu chciałam dziś zasnąć.


____________
*Cytat z tego, co wiem, pochodzi z ust Hazzy, więc został użyty :)

Przepraszam, że się nie odzywałam, ale miałam kilka spraw do załatwienia i było cienko z internetem. Mam nadzieję, że się podoba :)
Jeśli chcecie być informowani, zostawiajcie NAZWY TWITTERA lub NUMER GADU GADU. Ewentualnie może być też MAIL. Nie informuję w żaden inny sposób.
Następny rozdział za około tydzień, chyba, że pod tym postem pojawi się dwadzieścia komentarzy :)
Dzięki za wszystko :) xx 

środa, 8 maja 2013

Rozdział 36: 'Nie musisz udawać, głupolu'


*Perspektywa Harrego*
'Przynajmniej patrzymy na to samo niebo'
Pamiętam, jak robiłem wszystko, żeby ona znowu była moja, pamiętam, jak ją zraniłem, a co najważniejsze, pamiętam, jak bardzo ją kocham. Te słowa pozwoliły mi wrócić do tego, co przez ostatnie kilka dni było mi obce. Przypomniałem sobie wszystko. Truskawkowy szampon, jej słodkie malinowe usta, najcudowniejsze oczy na świecie i serce, które po tym wszystkim wciąż potrafiło dla mnie bić.
Zerwałem się z łóżka i pobiegłem na dół, gdzie większość domowników oglądała film.
-Musieliście to przede mną ukrywać?! -wrzasnąłem, sprawiając, że zwrócili na mnie uwagę. -Pozwoliliśmy jej tak po prostu wyjechać!
-Stary, uspokój się -Zayn spojrzał na mnie jak na dziwaka.
-Nie -odpowiedziałem oschle. -Było jaśniej wytłumaczyć, że Sophie to moja dziewczyna.
-Było się nie bić z Joshem -Lilly uniosła brwi.
-I tak po prostu pozwolić, żeby was obrażał? Nie. Nikomu nie pozwolę skrzywdzić Soph, jasne?
-Co zamierzasz? -głośno westchnęła.
-Jak to co? Lecieć do niej.
-Teraz? -znowu uniosła brwi.
-Jak najszybciej. Nie mam na co czekać -wzdrygnąłem ramionami. Nie chciałem dłużej niczego im tłumaczyć, dlatego znów udałem się do sypialni, włączając laptopa. Niestety nie było żadnych bezpośrednich lotów z Londynu do Warszawy, dlatego zarezerwowałem miejsce w samolocie dopiero pojutrze.
*
Spakowałem kilka najpotrzebniejszych rzeczy do niewielkiej torby i wyszedłem z pokoju, udając się na dół. Chwilowo znajdowali się tam tylko Niall, Zayn i Lilly. Liam pojechał odwiedzić Danielle, a Louis wykorzystał ostatnie dni naszego 'urlopu' i postanowił spędzić nieco czasu z Eleanor.
-Co jej powiesz? -zapytał Niall, widząc, jak wiążę sznurówki od moich conversów.
-Jak to co? Że ją pamiętam -wzdrygnąłem ramionami.
-Harry... -Lilly niepewnie na mnie spojrzała.
-Tak?
-Jest trzynasty maja...
-I co w związku z tym? -uniosłem brwi.
-Harry, ty jesteś taki ciemny, czy tylko udajesz? -Zayn rzucił z salonu. Spojrzałem na każdego z nich po kolei. Wszyscy mieli uniesione brwi, jakby czegoś ode mnie oczekiwali. I mieli racje. Jak mogłem zapomnieć? Przecież dziś trzynasty maja. Urodziny Sophie. A ja nic dla niej nie mam. Świetnie.
-Urodziny Sophie -puknąłem się w czoło. -Coś wymyślę -mrugnąłem do Lilly, bo wiedziałem, że zależało jej na tym, aby nikt nie zapomniał o urodzinach Soph. Pożegnałem się z wszystkimi i wsadzając torbę do samochodu, odjechałem na lotnisko. 
W samolocie przyszedł mi jeden pomysł na prezent i musiał wypalić, bo zbytnio nie miałem czasu na wymyślanie niczego innego. Taksówka z lotniska zawiozła mnie prosto pod dom Sophie. Zapłaciłem kierowcy i biorąc torbę, poszedłem nacisnąć dzwonek do drzwi.
-Dobry wieczór -powiedziałem niepewnie, widząc jej tatę.
-Dobry wieczór -odpowiedział uśmiechnięty. -Wchodź, coś się stało? -zaprosił mnie do środka gestem ręki.
-Nie -odpowiedziałem, wchodząc do środka. -To znaczy... właściwie tak, bo już wszystko pamiętam -na mojej, jak i jego twarzy pojawił się uśmiech.
-W końcu -westchnął. -Idź do niej na górę.
-Tak -przytaknąłem.
-Harry jeszcze jedno -zdążył złapać mnie za rękaw. Odwróciłem się i spojrzałem na niego pytająco. -Wychodzimy na kolację, razem z ciocią Sophie. Tyle że w domu jest jeszcze Adam...
-Ten Adam? -zapytałem zdziwiony.
-Tak... Żadnych wybryków -zagroził mi palcem.
-Jasne -ciężko westchnąłem, udając się na górę. Po drodze spotkałem jeszcze mamę Sophie i jak mniemam jej ciocię. Nie uciąłem z nimi jakiejś większej pogawędki, tylko grzecznie przeprosiłem, wchodząc do pokoju mojej księżniczki. Leżała odwrócona na łóżku. Nie wiem, czy spała, w każdym razie nic nie powiedziałem. Delikatnie zająłem miejsce na brzegu łóżka, nie chcąc przez przypadek jej obudzić. Sophie natomiast gwałtownie się odwróciła i spojrzała na mnie ze strachem. Kiedy jednak doszło do niej to, że nie Adam odwiedził jej pokój, poczuła wyraźną ulgę, wypuszczając z płuc powietrze.
-Hej, co ty tu robisz? -zapytała zdezorientowana. -Chłopcy też są?
-Nie musisz udawać, głupolu -zaśmiałem się.
-Co?
-Pamiętam cię -uśmiechnąłem się. Źrenice jej oczu automatycznie się rozszerzyły, po czym nie czekając na nic, po prostu się na mnie rzuciła.
-Pamiętasz? -zapytała z niedowierzaniem, lekko szlochając.
-Będziesz płakać? -zaśmiałem się, znowu ją do siebie przytulając. Po chwili odkleiłem się, przypominając sobie, że przecież ma urodziny. -Jeszcze jedno. Masz dzisiaj urodziny, a ja... przepraszam, ale nie miałem tyle czasu, żeby coś wymyślić. Nie powinienem tak mówić, bo jakbym chciał, to pewnie znalazłbym czas, ale sprawa wygląda mniej więcej tak, że Lilly przypomniała mi o twoich urodzinach dopiero przed wyjazdem -spojrzałem na nią przepraszająco.
-Nic od ciebie nie chcę - ciepło się uśmiechnęła. -To, że sobie przypomniałeś i tu jesteś jest dla mnie najlepszym prezentem.
-Wiem. Mimo tego, chcę, żebyś przyjęła to -zdjąłem z siebie jeden z wisiorków, które spoczywały do tej pory na mojej szyi i zapiąłem na jej. -Dostałem go od mamy dawno temu, żebym nigdy nie zapomniał, że zawsze mogę wrócić do domu. Jeśli chodzi o ciebie, to chcę, żebyś wiedziała, że zawsze będziesz w moim życiu. Moje serce jest twoje, Sophie.
-Nie musiałeś... -zaczęła lekko zdumiona.
-Ale chciałem -odpowiedziałem, zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek więcej i zamknąłem jej usta, składając na nich soczystego buziaka. Sophie lekko się uśmiechnęła i znowu mnie ścisnęła. -Wszystkiego najlepszego -wyszeptałem jej do ucha.

____________
Hejo!
Przepraszam, że tak późno, ale dopiero teraz znalazłam czas :(
Nie będę zbytnio się rozpisywać. Jeśli chodzi o rozdział to średnio przypadł mi do gustu, ale mam nadzieję, że jest ok.
Jeśli chcecie być informowani, piszcie w komentarzach nazwę twittera lub numer gg :)
Dzięki za wszystko :) xx

P.S. Następny mniej więcej w poniedziałek, wtorek :)

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 35: 'Jak on się tu znalazł?'


-Zejdziesz na obiad? -Liam wszedł do mojego pokoju, przed tym lekko stukając w drzwi.
-Nie jestem głodna, wiesz... -spuściłam wzrok.
-Daj spokój, od kilku dni prawie nie jesz.
-To nie prawda.
-Jasne, a ja jestem królową Polski -wywrócił oczami.
-W Polsce nie ma króla, geniuszu -cwaniacko się uśmiechnęłam.
-Premierem, prezydentem, dobra cokolwiek -machnął ręką. -Na obiad, już! -groźnie na mnie spojrzał.
-Liam nie... -zaczęłam marudzić.
-Chodź, bo cię zaniosę -znów spojrzał na mnie tym wzrokiem.
-Rób co tylko chcesz, ja nigdzie nie idę -założyłam ręce na piersiach i wróciłam do książki, którą wcześniej czytałam.
-Ostrzegałem -wdrapał się na moje łóżko, później mnie z niego zwalił, a na końcu wylądował razem ze mną na podłodze.
-Co ty kurde robisz?! -wydarłam się, waląc go w ramię.
-Zbieram cię kurde z podłogi! -odpowiedział mi krzykiem, wstając, po czym zabrał mnie na ręce.
-Nie jestem głodna! -zaczęłam mu się wyrywać. Nie dał jednak za wygraną i mocniej mnie do siebie przycisnął.
-Wszystko okej? -usłyszałam głos mojej... mamy z salonu.
-Mama? -spojrzałam na Liama.
-Ja raczej nie -dziwnie pokręcił głową. -Mogę być ewentualnie wujkiem -mrugnął do mnie.
-Cześć córciu -szeroko się uśmiechnęła, machając do mnie.
-Czeeeeeeeeeeeeeeeeść! -w końcu wyswobodziłam się z uścisku Liama i rzuciłam w ramiona mojej mamie.
-Spokojnie, wszystko wiem -powiedziała mi na ucho, po polsku, upewniając się, że nikt jej nie zrozumie.
-Tylko dlatego przyjechałaś? -ciągnęłam po polsku, po czym odkleiłam się od niej.
-Pewnie, że nie. Chciałam cię zobaczyć.
-Chodź, porozmawiamy -lekko pociągnęłam ją na górę, przepraszając resztę, siedząca w salonie.
*
Mama zaproponowała mi, żebym wróciła z nią do Polski, chociaż na kilka dni, do czasu kiedy wyjedzie ciocia z Kanady. Bez żadnych protestów, dyskusji, czy też kłótni zarezerwowałam bilety na za 2 godziny i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Niedługo potem, razem z mamą zeszłyśmy na dół, żeby pożegnać się z chłopcami i Lilly. Louis zobaczywszy nas, podszedł i przytulił mnie.
-Wszystko będzie dobrze, niebawem sobie przypomni - powiedział mi na ucho.
-Dzięki - uśmiechnęłam się lekko i odeszłam trochę dalej.
-Zabiorę kluczyki i zaraz możemy jechać - chciałam zacząć protestować, że nie musi tego robić. Same dałybyśmy sobie radę. -Nawet nie próbuj - powiedział, jakby czytał mi w myślach.
-No chodź tu - zaczęła Lilly, przytulając mnie. -Jak dolecicie to zadzwoń -przytaknęłam.
Zaraz za nią każdy z chłopców podszedł i zrobił dokładnie zrobił, to co ona wcześniej, mówiąc coś na pocieszenie. Każdy oprócz Harry'ego. Ten siedział w swoim, a właściwie naszym pokoju. Na samą myśl chciało mi się płakać. Jednak w tej samej chwili zobaczyłam go, schodzącego po schodach.
-Wyjeżdżasz gdzieś?
-Tak, jadę do Polski, odwiedzić rodzinę - odpowiedziałam na jego pytanie.
-I nawet się nie pożegnasz? -zapytał uśmiechnięty, rozkładając ramiona. Bez żadnego słowa podeszłam i przytuliłam się również do niego. Chciałam dokładnie zapamiętać ten zapach, który już doskonale znałam. Zapamiętać to ciepło, przy którym kiedyś zasypiałam i budziłam się. Zapamiętać to rytmiczne bicie serca, które biło równo z moim. Zapamiętać te oczy, które tak często patrzyły w moje. Zapamiętać jego całego.
-Możemy już jechać? - zapytał Louis, który właśnie wszedł do pokoju. Zobaczywszy nas spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.
-Odwozisz je?
-Tak -Louis odpowiedział na pytanie Hazzy.
-Mogę jechać z wami na lotnisko? - zapytał Styles.
-Jasne -lekko się uśmiechnęłam.
We czwórkę udaliśmy się do samochodu Lou. Droga na lotnisko trwała niecałe 15 minut. Znaleźliśmy się na nim, dokładnie wtedy, kiedy została ogłoszona informacja, że mamy udać się na odprawę. Chłopcy odprowadzili nas pod same barierki. Pożegnałam się z Lou, a gdy miałam to zrobić z Harry'm usłyszeliśmy 'Pasażerowie lotu 144...' dokładnie tak, jak, wtedy gdy wracałam do Polski poprzednim razem. W jego oczach mogłam zobaczyć chwilę 'olśnienia' i te iskierki, jednak po chwili to wszystko znikło... znowu stał się taki, jaki był przez ostatnie kilka dni.
-Do zobaczenia Soph.
-Pa Harry -odpowiedziałam nieco smutno, po czym lekko uniosłam kąciki ust do góry.
Udałyśmy się na odprawę. Odwróciłam się na chwilę, by zobaczyć, czy oni nadal tam stoją. Stali, dokładnie tam, gdzie stał Harry ostatnim razem. Dłużej nie móc znieść tego widoku, odwróciłam wzrok.
W Polsce z lotniska odebrał nas tata, mówiąc, że ciocia Pamela (dop. aut. Jeśli nie pamiętacie Pameli, znajdziecie więcej tu) i on przyjechali. Przy nim zrobił chyba najkwaśniejszą minę, jaką kiedykolwiek widziałam. W domu znaleźliśmy się około siedemnastej. Tata wniósł mój bagaż do korytarza i udał się do salonu, mówiąc, że już jesteśmy. Poszłam za nim, wchodząc do pomieszczenia. To, a raczej kogo tam zauważyłam mało nie przyprawiło mnie o atak serca. Na kanapie siedziała moja ciotka, ze swoim 29-letnim synem , który 4 lata temu został skazany na 10 lat więzienia, za próbę gwałtu. Poprawka, za usiłowanie zgwałcenia 15-letniej mnie. Nie czekając na więcej 'niespodzianek', udałam do pokoju, zamykając się w nim. Zaczęłam płakać, nie mając już siły na nic. Po jakiś 15 minutach zasnęłam.
Płacz, krzyk, cierpienie, wykończenie, koniec, mój własny koniec. Ciemny las, środek nocy. Zamknął mnie w jednym z pokoi w swoim 'ukryciu'. Po prawie trzech godzinach braku łączności z kimkolwiek, przyszedł. Przyszedł, by się wyżyć. Jego oczy straciły jakikolwiek kolor i były po prostu czarne. Spojrzał na mnie z pogardą, już po chwili zabierając się za to, co miał zamiar zrobić. Najpierw zdjął moją bluzkę... 
Nagle wszystko się urwało. Pot oblał całe moje ciało, a oddech został przyspieszony. Znowu byłam z nim pod jednym dachem, Znowu miałam powody, żeby się bać. I znowu nie było nikogo, kto byłby w stanie go powstrzymać. Nie byłam bezpieczna.
Nagle poczułam wibracje w mojej kieszeni. Z wciąż zamkniętymi oczami odebrałam telefon, nawet nie patrząc, kto dzwoni.
- Tak? - zapytałam zaspanym głosem.
- Sophie? Coś się stało? Płaczesz? -usłyszałam zmartwiony głos mojej przyjaciółki.
- Nie, wszystko w porządku.
- Wcale, że nie, co się stało?
- Harry mnie nie pamięta, wszystko z Kanady wróciło, a on jest u mnie w domu,  nic nie jest już w porządku  Lilly - zaczęłam płakać do słuchawki.
- Jak to wróciło? Adam jest u ciebie?
- Tak, przyjechał z Pamelą. Nie wiem, dlaczego, ani kiedy, ale go wypuścili.
- Chcesz pogadać? Zarezerwuję lot...
- Nie, Lilly! Nawet nie próbuj mi się tutaj pokazywać. Jeśli tata go tu wpuścił... to znaczy, że mu zaufał...
- Dobrze, muszę kończyć.. jeśli będziesz czegoś potrzebować, albo chciała pogadać, dzwoń. Dobrze?
- Dobrze, ale Lilly, proszę nie mów nic chłopcom.
- Powiem tylko Niallowi. W razie czego, dla bezpieczeństwa.
- Dobrze, ale nikomu więcej. Do usłyszenia.
- Trzymaj się, pa - rozłączyłam się. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 20.34.
- Sophie? Śpisz jeszcze? - usłyszałam delikatny głos mamy.
- Nie, wstałam.
- Proszę, otwórz mi drzwi - wstałam i wykonałam jej polecenie, powracając na łóżko. -Słońce, proszę, nie płacz.. - powiedziała, przytulając mnie.
- Mamo... jak on się tu znalazł? - zapytałam słabym głosem.
- Wyszedł za dobre sprawowanie się. Obiecał wszystkim, że nawet cię nie dotknie.. - wiedziałam, że ona też zaraz się rozpłacze.
- Mamo, wszystko jest w porządku.. Teraz ja proszę cię, żebyś nie płakała - powiedziałam przez łzy.
- Moja mała córeczka - pocałowała mnie w czoło. -Zejdziesz na kolację, czy przynieść ci ją tutaj?
- Zejdę...
- Na pewno? Nikt nie będzie miał ci za złe, jeśli będziesz wolała zostać...
- Nie mamo, zejdę.
- Dobrze, czekamy na dole- wstała i wyszła z pokoju.
Wstałam, udając się do łazienki, aby doprowadzić się do ładu. Po chwili, wziąwszy głęboki oddech, wyszłam z pokoju. Z kuchni było słychać rozmowy, więc właśnie tam się udałam. Przechodząc przez próg zobaczyłam roześmiane twarze moich rodziców. Usiadłam przy wolnym krześle, na przeciwko Pameli i koło mojego taty.
Przy kolacji, nie wiele się odzywałam, na początku chcieli nawiązać ze mną konwersacje, ale po kilku nieudanych próbach, przestali. Przez cały czas unikałam wzroku Adama. Po dwudziestej pierwszej, wróciłam do swojego pokoju, siadając przy oknie. Zaczęłam patrzeć się w niebo, na gwiazdy. Po chwili mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz - 'Harry'
- Halo?
- Cześć. Jak tam? - usłyszałam jego głos.
- Hej. Powoli, a u ciebie?
- Podobnie. Co robisz?
- Właśnie siedzę na parapecie, patrzę w niebo i myślę. A ty?
- Myślę, co tam u ciebie, i również patrzę w niebo.
Przynajmniej patrzymy na to samo niebo -westchnęłam, jednak tak cicho, by tego nie usłyszał.
- Co ty powiedziałaś? -zapytał, jakby nie dowierzał, na co powtórzyłam mu te słowa.
- Wszystko w porządku?
- Sophie, przepraszam, ale muszę kończyć. Zadzwonię jutro. Dobranoc.
- Dobranoc Harry.. - odpowiedziałam zdezorientowana. Następne, co usłyszałam, to dźwięk rozłączenia.
 Po tej dziwnej rozmowie położyłam się do łóżka i po raz kolejny w ciągu tego dnia, zasnęłam.

________________________
Hejo, na początku chciałabym poinformować, że w przyszłym tygodniu rozdział pojawi się najwcześniej w piątek. Niestety nie będzie mnie na miejscu przez cały tydzień i nie wiem, co z dostępem do Internetu.
Jeśli się podoba (dobra, nawet jeśli się nie podoba), zostawcie po sobie jakiś komentarz :)
Jeśli chcecie być informowani, piszcie na twittera (@officialmaartaa), albo zostawcie nazwę w komentarzu :)
Dzięki za wszystko, pa :) x

sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 34: 'Więcej nie pamiętam...'


-Idę z Harrym na miasto, chcesz iść z nami? -w pokoju znalazł się Louis, przerywając tym samym moją naukę.
-Jasne, czemu nie -odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
-Za dziesięć minut na dole? -uniósł brwi.
-Zaraz zejdę -przytaknęłam i wstałam, by odłożyć książkę na biurko. Szybko udałam się też do szafy, stwierdzając, że pokazanie się na zewnątrz w dresie i rozciągniętej koszulce Harrego, nie byłoby dobrym pomysłem. Wybrałam dość dziewczęcy zestaw w postaci sukienki w kwiaty, do której dobrałam delikatne oksfordki. Machnęłam też rzęsy kilka razy tuszem.
-Możemy już iść? -zapytał Louis, widząc, że schodzę po schodach.
-Tak -odpowiedziałam, uśmiechając się. -Gdzie mnie zabieracie?
-Właściwie to nie miałem żadnych większych planów... Chcecie coś zjeść? - Harry spojrzał na mnie szczerze mówiąc dziwnym wzrokiem. Muszę jednak przyznać, że jeśli bym się uparła, to znalazłabym kilka iskierek w tych pięknych zielonych tęczówkach. Znów na chwilę zapomniałam o Bożym świecie, nawet mu nie odpowiadając.
-Pewnie -Louis przerwał naszą 'chwilę'.
-Jasne -ocknęłam się.
-Nando's, pizza, chińszczyzna?
-Nando's -odpowiedziałam równo z Louisem. Harry nie powiedział nic, tylko spuścił głowę, robiąc się nieco smutnym. Spojrzałam wymownie na Lou, nie wiedząc, czym go uraziliśmy.
-Wszystko w porządku? -dotknęłam jego ramienia.
-Tak... -odpowiedział niepewnie. -Po prostu wy wszystko o sobie wiecie, a ja jak na razie do was nie pasuję. Chciałbym wszystko sobie przypomnieć, ale nie jestem w stanie, przepraszam was.
-Harry, przecież to nie twoja wina -zaczęłam łagodnie. -Nikt nie ma ci niczego za złe. Niedługo wszystko sobie przypomnisz i będzie jak dawniej -spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął, co od razu zostało przeze mnie odwzajemnione.
-Dziękuję -cmoknął mnie w policzek. Na chwilę przymknęłam oczy, skupiając się tylko i wyłącznie na ciepłym dreszczu, który właśnie przeszedł przez całe moje ciało od góry do dołu i z powrotem. 
-Nie masz za co.
*
-Co jeszcze powinienem wiedzieć? -zapytał, wsadzając kolejną frytkę do buzi. 
-Na przykład to, że zawsze kradnę tobie frytki z talerza -wzięłam jedną i zdążyłam zjeść zanim wyrwał mi ją z rąk. Zaczął śmiać się pod nosem, chyba lekko chcąc to przede mną ukryć. 
-Chyba najważniejsze już ci powiedzieliśmy... Nie wiem, co jeszcze... -Louis zaczął drapać się po głowie. Nie trwało to jednak długo, bo z jego kieszeni zaczął wydobywać się dźwięk telefonu. -Tak? -odebrał w końcu. -Już? ... No dobra ... Nie wiem, poczekaj... Dojadę do ciebie metrem. Będę za jakieś piętnaście minut -odłożył telefon na stół. -Muszę iść -westchnął. 
-Coś się stało? -zapytałam. 
-Nie, umówiłem się, że odbiorę Eleanor z dworca, a ta przyjechała wcześniejszym pociągiem -wywrócił oczami. -Spotkamy się w domu -lekko się uśmiechnął. 
-Jasne, pa -odpowiedziałam i 'odebrałam' od niego buziaka w policzek. 
-Na razie stary. 
-Do potem -kiwnął jeszcze ręką i wyszedł z lokalu. 
-Eleanor to jego dziewczyna, tak? -twierdząco kiwnęłam głową. -A ja? 
-Słucham? -zapytałam zdezorientowana. -Co ty? Jesteś zazdrosny o Lou? -zaśmiałam się. 
-Nie -odwzajemnił mój chichot. -Chodziło mi bardziej o to, czy wiesz... spotykałem się z kimś -trafił. Trafił w punkt. CO JA MAM MU POWIEDZIEĆ?! CHOLERA. HALO, JESTEM W KROPCE, POMOCY! Uciec, zostać? A może wylać napój na sukienkę? Nie, to nie przejdzie, była za droga. Może kelner? Nikogo nie ma jak potrzeba, shit
-Nie wiem... Szczerze mówiąc nie zwierzałeś mi się -okłamałam go. Idiotka. 
-Głupie pytanie, przepraszam. 
-Nie, daj spokój. Masz prawo pytać. Jeśli masz jakieś wątpliwości, to strzelaj. Po to tu jestem -uśmiechnęłam się, kradnąc mu jeszcze jedną frytkę. 
-Jak to jest, że ciebie nie pamiętam? -spojrzał na mnie tajemniczo. -O wszystkich coś, mniej więcej pamiętałem. O tobie nic, dlaczego? -chwycił moją rękę. 
-Nie wiem, też chciałabym wiedzieć -spuściłam wzrok i zamrugałam kilka razy, żeby z moich oczu nie poleciały łzy. -Może... chciałbyś pójść do Milkshake City? 
-Znam to miejsce? 
-Tam się poznaliśmy... -znów spuściłam głowę.
-Przepraszam, na prawdę nie pamiętam. Wiem, że cię ranię tą niewiedzą.
-Nie Harry -pokręciłam głową. -Nie musisz mnie przepraszać, wynagrodzisz mi wszystko, jak sobie mnie przypomnisz -lekko się uśmiechnęłam.
-Chodź na shake'a -odwzajemnił mój uśmiech, kładąc gotówkę na stół.
-Ja płacę za siebie Styles -wyciągnęłam z torebki portfel.
-Możesz powtórzyć? -dziwnie na mnie spojrzał.
-Ale co? -nerwowo się zaśmiałam.
-Powiedz do mnie po nazwisku.
-Styles?
-Nie, w ten inny sposób...
-Co ty kombinujesz Styles? -uniosłam brwi.
-Coś mi to przypomina. Często tak mówiłaś?
-Czasem, jak udawałam, że jestem na ciebie zła. Wszystko okej? -położyłam mu rękę na ramieniu.
-Tak, chodźmy już -westchnął i po tym, jak położyłam pieniądze na stoliku, wyszliśmy.
*
-To tutaj -zatrzymałam się na środku chodnika, w dobrze znanym mi miejscu.

'-Jezu, przepraszam. -zaczęłam, spoglądając na burzę loków, zbierającą swoje zwłoki z chodnika -Wszystko w porządku?
-Tak tak, powinnaś trochę bardziej uważać -pouczył mnie zielonooki, wysoki chłopak, otrzepując swoje spodnie.
-Wiem, jeszcze raz przepraszam -powiedziałam przepraszającym tonem, wyrzucając do śmieci kubek, który kilka chwil wcześniej wylądował na ziemi.'

Nadal mogłam przywołać wspomnienie bólu w ramieniu, upadku, wylewającego się shake'a i loków, które starały się pozbierać się z ziemi. Wszystko wróciło. Tyle że pamiętałam o tym tylko ja. Nie Harry.
-Tu na ciebie wpadłam. Gapa ze mnie. 
-Nic się nie stało skoro nadal żyję -zaśmiał się. 
-Od tamtej pory tak jakby nie odstępujemy siebie na krok. 
-Od tamtej pory, czyli...? -uniósł brwi. 
-Od dwudziestego piątego sierpnia -przytaknęłam. 
-Wszystkie daty tak pamiętasz? -ups, znowu łapie mnie za słówka. Muszę uważać. 
-Nie... -odpowiedziałam niepewnie. -Po prostu to tamtego dnia dostałam też pracę w Milkshake City, dlatego tak jakoś zostało mi w głowie -uśmiechnęłam się. 
-Czyli pracujesz tutaj? 
-Nie, już nie -przecząco pokiwałam głową. -Może chodź do środka -pociągnęłam go za rękaw. 
-Sophie, Harry, wy żyjecie? -zapytał Mark. 
-Taaaaak? Harry, to jest Mark -Harry podał mu rękę. -Mark, sprawa wygląda tak, że Harry ma amnezję i nie wszystko i nie wszystkich pamięta... Powoli sobie przypomina, także poznajcie się na nowo -lekko się uśmiechnęłam. 
-Jasne, rozumiem... Co dla was?
-Dwa waniliowe -uśmiechnęłam się.
-Skąd wiesz? -szturchnął mnie w ramię.
-Nie lubisz czekoladowych -wytknęłam mu język. -Ile? -wróciłam wzrokiem do Marka.
-Na koszt firmy -przytaknął, uśmiechając się.
-Dzięki -odwzajemniłam uśmiech, odbierając napoje od Amelii. -Idziemy się przejść, czy chcesz usiąść?
-Możemy iść -lekko się uśmiechnął, zabierając swojego shake'a.
-Do zobaczenia! -krzyknęłam do Amelii i Marka, lekko im machając.
-Drugi raz poznaliśmy się przy ladzie, co? -niewyraźnie spojrzał na mnie od boku.
-Pamiętasz? -zakrztusiłam się napojem, który właśnie piłam.
-Tak -zamrugał kilka razy. -Potem byliśmy w kinie i na rurkach z kremem. Później poznałaś też chłopców. Chciałem cię pocałować, ale mnie odtrąciłaś...
-Tak -odpowiedziałam niepewnie.
-To wszystko. Więcej nie pamiętam... Co było później?
-Chodźmy do domu -spojrzałam mu w oczy, ale tylko na chwilę. Zaraz po tym spuściłam wzrok. Nie chciałam go okłamać, ale nie mogłam powiedzieć prawdy. Sam musiał do niej dojść.

____________________
Hej, zajrzałam tylko na chwilę, by dodać nowy rozdział i już spadam, bo niedługo zaczyna się moja mała impreza urodzinowa :)
Także happy birthday to me i do zobaczenia później :)
Paaa :) x 

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 33: 'To nie będzie trwać w nieskończoność'


Obudziłam się na szpitalnym krześle, sama nie wiem kiedy. Wiem tylko, że Harrego nie było już na podłodze. Nialla także nie widziałam. Siedział koło mnie natomiast Zayn, trzymając w ręku plastikowy kubeczek z wodą.
-Gdzie Harry? -zapytałam zdenerwowana, podnosząc się z krzesła.
-Spokojnie, nie miałaś na razie wstawać -przytrzymał mnie, znowu sadzając na krześle. -Napij się -podał mi wodę.
-Zayn, gdzie jest Harry?! -wrzasnęłam, będąc coraz to bardziej zaniepokojona i wbrew temu, co powiedział Zayn, wstałam. Zaczęłam rozglądać się po korytarzu, ale nie było tam nikogo, oprócz nas.
-Uspokój się i usiądź -podszedł do mnie i chwycił za ramiona. -Chcesz zaraz znowu zemdleć? -wlepił we mnie swoje czekoladowe tęczówki. -Usiądź -powtórzył spokojnie, lekko popychając mnie na krzesło.
-Powiedz mi, gdzie jest Harry -zaczął trząść mi się głos, a już po chwili po moich policzkach zaczęły płynąć pierwsze łzy.
-Zabrali go na badania, nieźle uderzył się w głowę. Będzie dobrze, tylko się uspokój -kucnął przy mnie, kładąc dłoń na moje kolano.
-A Niall i Lilly?
-Są w sali, chcesz do nich iść? -twierdząco pokiwałam głową, wstając z miejsca.
-Już wszystko w porządku? -zapytała Lilly, lekko się podnosząc.
-Tak. Powiecie mi, co dokładnie z Harrym? -spojrzałam na każdego po kolei, lecz żaden z nich nie chciał wymienić ze mną spojrzeń. Za to niepewnie spoglądali na siebie Zayn i Niall.
-Upadł na podłogę i mocno uderzył się w głowę... -zaczął mulat. -Ma wstrząs mózgu...
-I amnezję... -dokończył Niall.
-Nie pamięta nas? -zapytałam, patrząc na niego ze strachem w oczach. Tylko przecząco pokiwał głową.
-Przepraszam, państwo od pana Stylesa? -do sali wszedł lekarz, szybko przeniosłam na niego wzrok i twierdząco pokiwałam głową. -Musimy porozmawiać -siadł na wolnym krześle. -Harry przeszedł wstrząs mózgu. Dość poważny. Wszystko jest w porządku, więc na dobrą sprawę mógłby wyjść ze szpitala. Jest tylko jeden problem... -niepewnie na nas spojrzał. -Ma przebłyski pamięci, więc nie będzie wiedział wszystkiego. Powoli, małymi krokami mogą państwo pokazywać mu rzeczy, zdjęcia, pamiątki, które będą stopniowo przypominać mu, kim jest. Nie może jednak przeżywać żadnych szoków. Jeśli państwa nie pamięta, nie możecie tak po prostu powiedzieć mu, że jesteście jego przyjaciółmi. Jego pamięć przyjdzie z czasem. Chcemy tylko uniknąć szoku pourazowego. Powoli, ze spokojem. Nic nagłego, rozumiemy się? -uniósł brwi.
*
-Harry? -zapytał niepewnie Zayn, wchodząc do sali Harrego. Ten natomiast przeniósł wzrok i spojrzał na nas. 
-Poczekaj... -zaczął Harry -Przypomnę sobie -zaczął drapać się po głowie. -To jest Niall, prawda? -wskazał na blondasa. 
-Tak. 
-Zayn? -zmrużył oczy. 
-Tak, pamiętasz nas? -zapytał uśmiechnięty. 
-Jest jeszcze Lou i Liam, prawda? 
-Yup -'odpowiedział' Niall. 
-Pamiętasz mnie? -spojrzałam na niego niepewnie. Przeniósł wzrok na mnie. Jego zielone tęczówki znów spotkały się z moimi, lecz nie było między nami żadnego uczucia. Nie czułam nic, poza strachem. Strachem, że mnie nie pamięta, że nic sobie nie przypomni. 
-Nie, przepraszam. Jak masz na imię? -lekko się uśmiechnął. 
-Sophie -podeszłam bliżej i uścisnęłam jego rękę. 
-Harry, ale to pewnie wiesz. 
-Wiem -spuściłam wzrok. -Wiecie, pójdę do Lilly, pogadajcie sobie. 
-Pa Sophie! -zawołał ochoczo, po czym mi pokiwał. Wyszłam na korytarz, gdzie znalazłam Liama i Louisa. 
-Gdzie Harry? -podbiegli do mnie i zapytali nerwowo. 
-W dwudziestce. Was pamięta. 
-Jak to nas, co z tobą? -zapytał Louis, chwytając mnie za ramiona. 
-Nie pamięta mnie, rozumiesz? -zaczęłam płakać. -Nie wiedział nawet jak mam na imię, a najgorsze jest to, że nie mogę mu nic powiedzieć. 
-Będzie dobrze -przytulił mnie i lekko pogłaskał po plecach. 
-Idźcie do niego, czeka na was -odkleiłam się od niego i przetarłam łzy. 
*
Wróciłam do domu i spakowałam swoje rzeczy, przenosząc je do pokoju gościnnego. Nie mogłam pozwolić na to, żeby po powrocie Harrego znalazł u siebie nasze wspólne zdjęcia, kiedy się całujemy. Chciałam, ale nie mogłam.
Siedziałam właśnie w salonie, udając, że interesuje mnie zawartość mojego podręcznika od astronomii. Nie interesowała. Szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałam, co czytam. Cały czas myślałam o Harrym. Co jeśli on nic sobie nie przypomni? Co jeśli do końca życia będę musiała udawać? Co wtedy? Wiem, że nic nie mogę mu powiedzieć. Wszystko dla jego dobra.
Posiedziałam tak może jeszcze z pięć minut, po czym w domu zjawili się wszyscy chłopcy razem z Lilly.
-Hej -Harry z daleka mi pokiwał i szeroko się uśmiechnął. -Słyszałem, że mieszkasz z nami.
-Tak -sztucznie odwzajemniłam jego uśmiech i lekko przytaknęłam.
-Uczysz się? -zapytała Lil, podchodząc bliżej.
-Nie, szczerze mówiąc nawet nie wiem, o czym to jest -spuściłam wzrok.
-Chodź, pogadamy -chwyciła mnie za rękaw i zaczęła ciągnąć na górę.
-Zejdźcie za pół godziny na kolację -Liam posłał nam ciepły uśmiech i powędrował do kuchni.
-Sophie, dobrze wiesz, że nie możemy mu powiedzieć -usiadłyśmy na jej łóżku.
-Wiem, ale to cholernie boli, nie rozumiesz? On nic nie pamięta -zaczęłam płakać. -Odzyskałam go, a teraz znowu straciłam. To nawet nie jest mój Harry, a ja już nie jestem jego Sophie.
-Spokojnie -cicho westchnęła pod nosem i zaczęła gładzić mnie po ramieniu. -To nie będzie trwać w nieskończoność. Przypomni sobie.
-Mam nadzieję... Powiedz lepiej jak się czujesz.
-Szczerze?
-Nie no, możesz kłamać -odpowiedziałam ironicznie, wywracając oczami.
-Wiem, że co się stało to się nie odstanie, więc po prostu pójdę dalej. Mam ciebie, mam Nialla, więc jakoś dam radę. Jak nie sama to z wami.
-Zaczęłaś w końcu mądrze myśleć głupolu -zaśmiałam się przez łzy.
-Lilly, możemy pogadać? -Niall lekko zapukał do drzwi, po czym wszedł do środka. -Sorki, zapomniałem, że gadacie. Przyjdę potem...
-Nie, zaczekaj -przerwałam mu. -Ja już pójdę. Wszystko sobie wyjaśniłyśmy.
-Sophie... to właściwie po części dotyczy ciebie...
-Mów w takim razie -zachęciłam go ciepłym uśmiechem, wcześniej zdążając zetrzeć resztki łez.
-Wiesz, że nie możemy nic powiedzieć Harremu. Sam musi do wszystkiego dojść...
-Niall... -głośno westchnęłam -Jestem już zmęczona, jasne? Jeśli chodzi o mnie, to nic mu nie powiem.
-Ja nie...
-Niall, nie jestem głupia -przerwałam mu. -Wiem, że myślicie, że pod wpływem impulsu coś mu powiem. Nie bójcie się. Kocham go i wiem, że to dla jego dobra. Nic mu nie powiem -rzuciłam nieco oschle i wyszłam z pokoju Lilly.
-Wszystko w porządku? -zapytał Harry, którego spotkałam na korytarzu.
-Tak, jasne -odpowiedziałam, udając uśmiech. Miałam wrażenie, że rozmawiam z zupełnie obcą mi osobą. Nie czułam od niego takiego ciepła, jak zwykle. Nie widziałam ani jednej iskierki w jego oczach. Nic, zero. -Wiesz... chyba pójdę do siebie... -dodałam, nie czekając na odpowiedź z jego strony. Udałam się 'do siebie', kładąc na łóżku. Myślałam co może jakoś przypomnieć o mnie Hazzie, tyle że nic nie potrafiło przyjść mi do głowy. Chwilę później zasnęłam, chcąc obudzić się, kiedy już będzie po wszystkim. Kiedy mój Harry wróci.

_____________________
Hejka, co tu dużo pisać. Mam nadzieję, że tak. Jeśli czytacie to liczę o komentarz na dole :) Pamiętajcie, 20 zbliża Was do kolejnego rozdziału :)
Dzięki za wszystko .xx


wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 32: 'Zawsze już tak będzie?'


-Jesteś piękna - takie słowa przywitały mnie następnego dnia. Lekko uśmiechnęłam się pod nosem, po czym otworzyłam oczy. -Przepraszam, myślałem ze śpisz...
-W sumie cieszę się, że nie spałam. Dziękuje za komplement panie Styles.
-Nie ma za co, przyszła pani Styles -uśmiechnął się, na co odpowiedziałam tylko lekkim chichotem.
Naszą chwilową sielankę przerwał dźwięk telefonu Harrego.
-Odbierz -powiedziałam, zauważając, że Hazza nie ma najmniejszego zamiaru tego robić.
-Nie chcę, żeby nam przeszkadzali -odpowiedział, całując moje ramię.
-To ja odbiorę -odpowiedziałam, cwaniacko się do niego uśmiechając, po czym przeskoczyłam nad nim i sięgnęłam po telefon leżący na stoliku nocnym.
-Sophie? -usłyszałam wystraszonego Nialla.
-Co się stało? -zapytałam zdenerwowana, siadając na Harrym.
-Lilly...
-Co Lilly? -zaczęłam coraz bardziej się denerwować. Coś się stało. Inaczej Niall by nie zadzwonił, a co ważniejsze, jego głos by tak nie brzmiał.
-Lilly jest w szpitalu...
-Matko Święta, co się stało?
-Nie wiem, chciałem, żeby zeszła na śniadanie, a potem znalazłem ją nieprzytomną. Możesz tu przyjechać?
-Jasne, już jadę -zaczęłam się podnosić.
-Muszę kończyć...
-Co się stało? -Harry spojrzał na mnie wystraszony, także wychodząc spod kołdry.
-Niall znalazł nieprzytomną Lilly. Jest w szpitalu -powiedziałam łamiącym głosem, po czym Harry podszedł, by mnie przytulić.
*
Znaleźliśmy się w szpitalu niedługo, bo już dwadzieścia minut później. Pech chciał, że winda na nas nie poczekała. Razem z Harrym nie chcieliśmy natomiast tracić czasu, więc ruszyliśmy schodami. Na trzecim piętrze znaleźliśmy Liama i Nialla, rozmawiających z lekarzem.
-Państwo też do Lilly Stewart? -zapytał, kiedy podeszliśmy bliżej.
-Tak, co z nią? -chciałam się odezwać, niestety przerwał mi Harry.
-Już wszystko wytłumaczyłem państwa kolegom. Przepraszam, muszę wracać do reszty pacjentów...
-Co z nią? -spojrzałam na Nialla, kiedy lekarz odszedł. Nic nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie z zaszklonymi oczyma, po czym objął, kładąc swoją głowę w zagłębienie między moją szyją, a ramieniem.
-Straciła dziecko... -powiedział przez łzy, bardziej 'wbijając' we mnie swoją twarz.
-Spokojnie, będzie dobrze -odpowiedziałam, sama chwilowo w to nie wierząc, po czym pogłaskałam go lekko po plecach. -Możemy do niej wejść?
-Tak -odkleił się ode mnie i przetarł łzy z policzków.
-To chodź, chyba nie chcesz tu tak stać? -smutno się uśmiechnęłam.
-Masz rację -otarł ostatnią łzę, która zdążyła jeszcze przemknąć po jego policzku. Nie czekałam ani za Liamem, ani za Harrym, więc zaraz po Niallu, ruszyłam w stronę sali, gdzie leżała Lil.
-Ja... przepraszam -spojrzała na nas niepewnie, po czym odwróciła głowę w drugą stronę.
-Lilly, to nie twoja wina. Wszystko będzie dobrze -podeszłam bliżej, chwytając jej rękę.
-Przepraszam, że przeze mnie nie możecie mieć normalnego, spokojnego życia -znów spojrzała na mnie, po czym przeniosła wzrok na Nialla.
-Lilly kochanie, nie gadaj bzdur. To dzięki tobie moje życie jest takie, jakie jest i nie chciałbym nic w nim zmienić -uśmiechnął się do niej, podchodząc z drugiej strony łóżka.
-Chcecie porozmawiać? -zapytałam, spoglądając na oby dwu. Niall lekko kiwnął głową, więc postanowiłam się oddalić. -Zostawię was -wychodząc, pociągnęłam za sobą Harrego i Liama, tym samym zamykając drzwi.
-Co teraz? -zapytał Liam.
-Jak to co?
-W sensie, co teraz będzie?
-Co ma być? Będzie dobrze, musi być. Zostaniemy tu tak długo, jak będzie potrzeba, a potem pomożemy Lilly dojść do siebie.
-Myślisz, że Lilly będzie zła, jak pójdę? Umówiłem się z Danielle, już i tak jestem spóźniony.. -powiedział, patrząc na mnie przepraszająco.
-Idź, wszystko jej wytłumaczę -ciepło się do niego uśmiechnęłam.
-Dzięki -odwzajemnił mój uśmiech, po czym cmoknął mnie w policzek. Przybił jeszcze piątkę z Harrym, po czym się oddalił.
-Wszystko okej? -zapytał Styles, sadzając mnie na swoich kolanach.
-Było okej, to musiało się spieprzyć. Zawsze tak już będzie?
-Nie. Obiecuję, że od dzisiaj wszystko będzie łatwiejsze -uśmiechnął się i przytulił mnie do siebie. Chwilę później z sali, w której przebywała Lilly wyszedł Niall, prosząc, bym to ja tam weszła, gdyż dziewczyna chce ze mną porozmawiać na osobności.
-Jak się czujesz? -zapytałam, przekraczając próg.
-Lepiej, chociaż wciąż słabo. Dzięki, że przyjechałaś. Harry chciał pobyć z tobą na osobności...
-Na razie twoje zdrowie jest ważniejsze. Zdążyliśmy się sobą nacieszyć -uśmiechnęłam się, siadając obok. Lilly nie chciała rozmawiać o niczym związanym z dzieckiem, czy nawet jej samopoczuciem, dlatego unikałam wszystkiego, co mogło ją urazić. Chciałam poruszyć temat związku z Niallem, niestety przeszkodziły nam krzyki dochodzące z korytarza. Wstałam, uspokajając Lilly i udałam się w tamtym kierunku.
Widok nie tylko mnie zdziwił, ale także przeraził. Josh bijący się z Niallem i Harry próbujący ich rozdzielić.
-Zostaw go! -wydarłam się i podbiegłam bliżej.
-Sophie odsuń się -Harry spojrzał na mnie groźnie i zabronił mi ręką podchodzić bliżej.
-Ta dziwka też tu jest? -słowa Josha, skierowane do mnie. Zabolało i to cholernie. Nie posłuchałam Harrego i wściekła podeszłam bliżej, by mu za to zapłacić.
-Nigdy więcej nie waż się tak do niej powiedzieć -Harry zacisnął zęby i ścisnął rękę w pięść.
-Harry nie... -powiedziałam łagodnym głosem, jednak mnie nie posłuchał. Wycelował prosto w Josha, nieźle obijając mu twarz.
-Pożałujesz tego pieprzona gwiazdeczko -syknął przez zęby.
-Co się tutaj dzieje?! -usłyszałam zdenerwowanego lekarza, więc odwróciłam się, by wszystko mu wytłumaczyć.
-Harry! -przerażony krzyk Nialla... W moich oczach pojawiły się wszystkie złe emocje. Strach, przerażenie, jednocześnie ból. Niepewnie odwróciłam się w tamtą stronę, widząc uciekającego Josha i Nialla pochylającego się nad leżącym na ziemi Harrym. Zrobiło mi się słabo, potem już tylko dziura w pamięci. Musiałam zemdleć.
_______
Hej, przepraszam, że dodaję tak późno, ale nie mam swojego laptopa i dodaję z komputera taty. W najbliższym czasie nie będę też mogła poinformować czytelników na twitterze. Mam nadzieję, że wybaczycie. Co do rozdziału, małe zamieszanie, jednak nie zdradzę nic więcej. Jeśli chodzi o moją opinię to czegoś mi w nim brakuje. Nie chcę jednak, żebyście czuli się zaniedbani, dlatego postanowiłam się z Wami tym podzielić.
Przypominam, że 20 komentarzy przyspiesza następny :)
Dzięki za wszystko, pa :) x

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 31: 'Zatańczy pani?'

Piosenka za piosenką mijała aż w końcu nadszedł ten moment. Stałam pod samą sceną, czekając na to, co powie Harry. Z resztą nie tylko ja. Razem ze mną kilkanaście tysięcy ludzi, oglądających koncert na żywo. To teraz miał ostatecznie powiedzieć: 'To koniec'. Moje serce z każdą nadchodzącą sekundą przyspieszało, aż w końcu zrozumiałam, że Harry potrafi wybrać. Nie chodzi o marzenia moje, chłopców, czy tych wszystkich ludzi. Chodzi tylko o niego. O to, czego on chce. Jeśli jest szczęśliwy, to ja też.
-Pewnie wiecie, co jest teraz w planie... -zaczął, jednak nikt nie ważył się mu przerwać. W całej arenie nastała grobowa cisza. -Przez kilka ostatnich miesięcy działy się różne rzeczy, wybaczcie też jeśli zachowywałem się niewłaściwie, czy po prostu was ignorowałem. Nie chciałem tego robić. Wiecie... człowiek przestaje normalnie funkcjonować, jeśli z jego życia znika ktoś ważny. Bardzo ważny. Najważniejszy -spojrzał na mnie. Mimo, iż dzieliło nas kilkanaście metrów, a on stał na środku sceny, wiedział, gdzie się znajduję. Skierował na mnie swoje zielone tęczówki, które w blasku tych wszystkich reflektorów świeciły jeszcze jaśniej. -Ona wróciła. Wróciła i uświadomiła mi, że miłość zawsze wygra. Nie zawsze było łatwo. Ale pozwólcie, że zacytuję najważniejszą osobę w moim życiu: 'Właśnie to, że miłość nie jest idealna, automatycznie ją taką czyni'. Sophie uświadomiła mi jeszcze jedną rzecz, wiecie jaką? -znów spojrzał na tłum. Kiwał głową w te i we wte. Miałam wrażenie, że chce utrzymać kontakt wzrokowy z każdym, chociażby na sekundę. - Uświadomiła mi, a właściwie kazała zawsze słuchać głosu serca. Rozum podejmie właściwą decyzję. Właściwą tylko na moment, później będziecie jej żałować. A serce? Serce, chociaż czasem zaprowadzi nas w ślepą uliczkę, poczeka do odpowiedniego momentu, by dać światło, które oświetli wszystkie, nawet najciemniejsze zakamarki. Dlatego poszedłem za głosem serca. Ci czterej idioci stojący za mną -odwrócił się i wymienił spojrzenia z każdym z chłopców -są dla mnie ważni i to bardzo. Nie chcę zawieść ani ich, ani Sophie, ani was, bo wy jesteście częścią tego, co robię. Chciałem od tego uciec, ale to nie miałoby żadnego sensu. Wiem, że się nie da. Przepraszam za całe zamieszanie, jakie wywołało to całe idiotyczne odejście. Przepraszam za moje zachowanie. Przepraszam za to, że was zraniłem. Przepraszam -spuścił głowę, lecz po kilku sekundach znów ją podniósł. -Chłopcy, -odwrócił się - chyba jednak pomęczycie się ze mną jeszcze trochę -uśmiechnęłam się na te słowa szerzej niż kiedykolwiek. Założę się, że Harry zrobił to samo, choć nie widziałam w tym momencie jego twarzy. Chyba lekko niepewnych krokiem ruszył w stronę stojących dalej chłopców. Nie musiałam długo czekać, żeby zobaczyć ich zbiorowego 'miśka'. Na arenie jednak cały czas panowała niezręczna cisza. Nie wiem, czy może większość zgromadzonych tam dziewczyn nie pomdlała z wrażenia. Postanowiłam coś z tym zrobić i zaczęłam klaskać. Po chwili dołączyła do mnie Lilly, a za nią każda kolejna osoba, aż oklaski rozniosły się wokół całej hali.
*
Chłopcy skończyli występ wspólnym ukłonem jakieś dwadzieścia minut później. Widząc ich, schodzących ze sceny, udałam się biegiem w tamtym kierunku, nie zważając na to, czy Lilly biegnie za mną, czy nie. Nie liczyło się nic. Harry kątem oka zauważył, że się zbliżam, dlatego wyswobodził się z uścisku chłopców i otworzył ramiona, bym kilka sekund później mogła znaleźć się w nich ja. Znalazłam się nad ziemią, uginając kolana i unosząc nogi do góry. Harry zaczął kręcić się wokół własnej osi, dzięki czemu razem wykonaliśmy jeden wielki piruet. Kiedy w końcu odstawił mnie na ziemię, znów wbił swoje tęczówki w moje i zaczął dziwnie na mnie patrzeć.
-Co jest? -zachichotałam.
-Nic -uśmiechnął się. -Jesteś jedyną osobą, która potrafi wywrócić wszystko o sto osiemdziesiąt stopni. Kocham cię Sophie.
-Ja też cię kocham Harry -odwzajemniłam jego uśmiech i czym prędzej złączyłam nasze wargi. 
*
Lilly i chłopcy postanowili udać się do klubu, by uczcić to, że Harry jednak zostaje w zespole. Mój chłopak miał chyba jednak nieco inne plany...
Taksówka zawiozła nas pod jeden z londyńskich hoteli. Harry po zapłaceniu kierowcy, wyszedł z pojazdu, po czym podszedł do 'moich' drzwi i je przede mną otworzył. 
-Kolacja czeka -słodko się uśmiechnął, podając mi rękę.
Weszliśmy do środka, od razu kierując się do windy. Ta zawiozła nas na siedemnaste piętro. Jak się okazało, Styles wynajął je całe. Kiedy winda się otworzyła, ujrzałam cały hol, obsypany płatkami róż, które jednym, zgranym szlakiem prowadziły do pokoju numer 2508. Niepewnym krokiem udałam się w tamtym kierunku, cały czas czując rękę Harrego, ściskającą moją.
-Dlaczego akurat 2508? -odwróciłam się i pytająco na niego spojrzałam. 
-25 to dzień, 8 to miesiąc. 
-Dwudziesty piąty sierpnia -spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem na twarzy. Już teraz wszystko było jasne. Przecież to wtedy wpadłam na niego pod Milkshake City. 
-Dwudziesty piąty sierpnia -powtórzył po mnie, także lekko się uśmiechając, po czym złożył na moich ustach lekki pocałunek. -Zapraszam na kolację -otworzył drzwi i gestem ręki zaprosił mnie do środka. W środku spotkało mnie jeszcze więcej płatków róż, które tym razem 'kazały' wyjść mi na balkon. Szłam więc wyznaczonym szlakiem, po chwili znajdując się już na tarasie, gdzie porozstawiane były małe świeczki i stolik dla dwóch osób. Do tego ciemność, oświetlana milionami światełek, pochodzących z budynków cudownego o tej porze Londynu. 
-Wiedziałeś, że kocham takie widoki, co? -znów się do niego odwróciłam. 
-Miałem lekką nadzieję, że bardziej kochasz mnie, ale tak, masz rację, wiedziałem -szeroko się uśmiechnął. Wtedy to zaczęła lecieć muzyka. Wolna, spokojna, taka, jaką uwielbiam. Nie mam zielonego pojęcia, skąd się wydobywała. Szczerze mówiąc, nie bardzo mnie to obchodziło. Wszystko było takie idealne. 
*
Kolacja była pyszna. Muzyka była cudowna. Londyn jak zwykle uroczy. Harry dżentelmeński, zresztą on zawsze taki jest. 
-Zatańczy pani? -wstał i wyciągnął do mnie dłoń. Oczywiście przytaknęłam, nie umiejąc odmówić. Ręka Harrego spoczęła na mojej talii, ja natomiast swoją umieściłam na jego ramieniu. Mocniej się do siebie zbliżyliśmy, już po chwili kołysząc w rytm muzyki. Oparłam głowę na klatce piersiowej Harrego, słuchając równego bicia jego serca. Znów miałam wrażenie, że bije tylko dla mnie. To było cudowne. Mój towarzysz jednak na chwilę przystanął i lekko mnie od siebie odsunął.
-Kocham cię -wyszeptał, opierając swoje czoło o moje. Podniosłam wzrok, patrząc w jego cudowne, zielone tęczówki.
-Też cię kocham -uśmiechnęłam się, złączając nasze wargi. Nie trwało to jednak długo, bo z nieba zaczęły sączyć się pojedyncze krople deszczu. Zdążyliśmy tylko odstawić stolik pod daszek, sami również się pod nim chowając, gdy kapuśniaczek zamienił się w większą ulewę. Stałam oparta o okno od naszego pokoju, delektując się zapachem deszczu, który od zawsze uwielbiałam. Harry stanął po chwili naprzeciw mnie i znów głęboko spojrzał mi w oczy. Bez najmniejszego słowa znów złączył nasze wargi, po chwili pozwalając naszym językom wykonywać jeden, wspólny taniec. Zostałam bardziej przyparta do okna, już wiedząc, co za chwilę się stanie. Nie protestowałam. Wręcz przeciwnie, chciałam, żebyśmy to właśnie dziś stali się jednością.
Kilkanaście sekund później znaleźliśmy się w środku apartamentu, wywracając wszystko, co stanęło nam na drodze, ani razu nie przerywając przy tym pocałunku.
Do tej pory robiłam to tylko raz i Harry doskonale o tym wiedział. Wiedział, że się bałam. Tej nocy było jednak inaczej. Był delikatny, starał się, bym czuła się jak księżniczka. Jego księżniczka. Tak własnie było. Liczył się tylko on i ja. My. On był moim prywatnym księciem, a ja jego księżniczką.

_______________________
Hejka!
Z góry przepraszam, że dodałam rozdział dopiero dziś, ale pod ostatnią częścią nie pojawiła się ilość komentarzy, która była w stanie to jakkolwiek przyspieszyć. Mam nadzieję, że nie macie mi niczego za złe...
Na następny rozdział zapraszam za tydzień, chyba że będzie powyżej 20 komentarzy :)
Dzięki za wszystko i do później :) .xx