sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 4: '...nie marudź, tylko przyjdź'


Obudził mnie dźwięk sms'a, dokładnie o 9.38. 
-Kto raczy mi przerywać sen?! -krzyknęłam sama do siebie, i tak zdając sobie sprawę z tego, że nikt mnie nie słyszy. Spojrzałam na wyświetlacz: 
'Od: Cheeky little curly head :
Wstajemy! Wstajemy! Nowy dzień się zaczął! :) x'
Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem. Harry wydaje się być taki opiekuńczy... Jednocześnie jest słodki i te dołeczki... - o tak, rozmarzyłam się. Odpowiedziałam jednak na jego wiadomość: 
'Dzięki za pobudkę :) Miłego dnia! :) x' 
Po chwili mój telefon wydał z siebie dźwięk po raz kolejny. Znów wiadomość od Harrego. 
'Obudziłem Cię? Przepraszam.. :( ' 
Odpowiedziałam jak najszybciej: 
'Nie musisz, za chwilę i tak bym wstawała :)' 
Zwlekłam się z łóżka, udając do łazienki, gdzie nieco się ogarnęłam. Później postanowiłam wciągnąć na siebie jakiś stosowny strój. Po staniu pół godziny przed szafą wybrałam jednak to. 
Zjadłam jakieś musli na śniadanie i o 10.45 gotowa byłam opuścić dom. 
-Wóz już czeka. -usłyszałam za sobą. Byłam tak wystraszona, że aż podskoczyłam. Automatycznie się odwróciłam, gdzie ujrzałam Harrego, trzymającego czerwoną różę w ręku. Szeroko się uśmiechnęłam, wracając do wyciągnięcia kluczy z zamka. 
-Jaki wóz? 
-Mój dla ścisłości, dziś zawiezie cię do pracy. - wystawił ząbki, wręczając mi kwiat. 
-To dla mnie? -spojrzałam mu w oczy. 
-A jak myślisz? - nadal nie przestawał uzależniać mnie swoimi zielonymi tęczówkami. Nie wiem ile w nie patrzyłam. Nie chciałam liczyć czasu, bo to było cudowne. Ta chwila mogła trwać w nieskończoność. 
-Yyy, przepraszam. - w końcu się opamiętałam i mrugnęłam. 
-Za co? -zaśmiał się.
-A nie ważne z resztą. -spuściłam głowę, uśmiechając się pod nosem -Przepraszam, ale muszę już iść...
-Przecież powiedziałem, że cię zawiozę. -sprzeciwił się, chwytając mnie za nadgarstek. Po chwili jednak chyba nieco się speszył, bo pospiesznie znów go puścił. 
-Nie, nie musisz. - odpowiedziałam z uśmiechem. 
-Ale chcę. Myślisz, że przyjechałbym tutaj specjalnie, żebyś odesłała mnie ze świstkiem? Nie, więc wsiadaj. 
-Prędzej, czy później i tak mnie zmusisz, nie? 
-Tak. -odpowiedział cwaniacko, po czym słodko się uśmiechnął -Wsiadaj. -otworzył mi drzwi. 
-Dziękuję. -posłałam mu ciepły uśmiech, wsiadając do samochodu. 
-Masz jakieś plany na wieczór? -zapytał, siadając za kierownicą. 
-Zależy kto pyta. -puściłam mu oczko. 
-Harry Styles. Chciałby cię zaprosić do siebie, żebyś w końcu mogła poznać jego przyjaciół. 
-Harry nie jestem pewna... Co jeśli oni.. no wiesz... nie polubią mnie? 
-Daj spokój. Ciebie? 
-Tak mnie. -odpowiedziałam stanowczo -Nie chcę wam się narzucać. 
-Ale nie narzucasz się. To ja cię zapraszam, więc nie marudź, tylko przyjdź. 
-Na pewno? -uniosłam brwi. 
-Na pewno. -odpowiedział bez zastanowienia. 
Po kilku minutach znaleźliśmy się przed Milkshake City. Harry wysiadł z samochodu i jako gentelman otworzył mi drzwi. 
-Wpadnę po ciebie o 18, pasuje? 
-Pasuje. -odpowiedziałam niepewnie. 
-Do później. -uśmiechnął się, całując mnie w policzek. 
-Pa. -odpowiedziałam, wchodząc do lokalu. 
-Dwie minuty spóźnienia, ale wybaczam. Miłość, to miłość. -Mark jak zwykle radosny. 
-Chcesz shake'a na twoje idealnie ułożone włosy? -odpowiedziałam, zmrażając go wzrokiem . 
-Mówię, co widzę. -zaczął się bronić. 
-To chyba przetrzyj okulary. - mrugnęłam do niego, udając się na zaplecze. Nie założyłam tam jednak mojego 'stroju pracy', ale postanowiłam wynegocjować z Markiem mój fartuszkowy pomysł. Bez większych przeszkód zgodził się, pewnie uznając, że mój jest lepszy. Tak więc, nie zakładam tej ohydnej koszulki, nawet jeśli mieliby mi dopłacić. 
*
-No hej, co tam? -postanowiłam jako pierwsza się odezwać, dzwoniąc zaraz po powrocie do domu. 
-Hej, dobrze. Niedługo muszę zacząć się pakować. Jutro mam pociąg o 10.15. Odbierzesz mnie? 
-Nie, nie dam rady. Zapomniałaś, że jestem w Milkshake City? 
-A no tak. Racja. Dobra, jakoś dam sobie radę. Opowiadaj, co u ciebie? Jak w pracy? 
-Dobrze. Wszystko w porządku. 
-Jesteś w domu? Słyszę jakieś szumy... 
-Tak. Właśnie wróciłam.
-Nieważne, pewnie coś z połączeniem. Masz jakieś plany?
-A ty nie za dużo pytań zadajesz? 
-Czyli masz. -skwitowała mnie Lilly. 
-No mam, mam. 
-Gdzie tym razem zabiera cię Harold? 
-Skąd wiesz, że idę z nim? 
-Intuicja. -pewnie teraz poruszyła brwiami. Zdecydowanie za dobrze ją znam. 
-Tak, tak. -wywróciłam oczami. 
-To gdzie idziecie? 
-Do nich. Harry nalega, żebym poznała resztę...
-Czemu się nie cieszysz? 
-Nie jestem pewna... Nie wiem, czy oni chcą mnie poznać i czy mnie polubią...
-Ciebie wszyscy lubią.  -mimowolnie się uśmiechnęłam -Tylko nie ten koleś ze stacji benzynowej, któremu zwymiotowałaś na nogi. -wybuchłam śmiechem. 
-To był jeden, jedyny raz. Nie trzeba mnie było brać na tą imprezę. Wiesz, że nie trawię alkoholu. -powiedziałam przez śmiech. 
-Tak, tak. -odpowiedziała z ironią w głosie -Muszę już iść, mama mnie woła. Do jutra. 
-Do jutra, trzymaj się. -rozłączyłam się. 
Postanowiłam udać się na górę i wybrać, w czym udam się do chłopców. W końcu padło na bardziej elegancki zestaw. Różowa bluzka, nieco wpadająca w pomarańcz, do tego moje ulubione jeansy i baleriny (link). Wskoczyłam jeszcze na chwilkę pod prysznic, by się odświeżyć. Po wykonaniu tej czynności nałożyłam lekki makijaż, składający się tylko z tuszu do rzęs i różu na policzkach. 
Za piętnaście szósta czekałam już w salonie, na przyjazd Harrego. Nie spóźnił się ani minuty, bo równo o 18.00 zabrzmiał dzwonek do drzwi. 
-Wyglądasz cudnie. -przybliżył się, by zaraz po tym złożyć pocałunek na moim policzku. 
-Dziękuję. -chyba zaczęłam się rumienić, a róż na mojej twarzy tylko to wzbogacał. 
*
-Gotowa? -zapytał, kiedy stanęliśmy przed drzwiami. 
-Nie. -odpowiedziałam zdenerwowana. 
-Cóż, nie masz innego wyjścia. -cwaniacko się uśmiechnął, otwierając drzwi -Zapraszam. -zrobił mi przejście, wskazując drogę. 
-Czeeeeeść! -natychmiast znalazł się przy mnie Louis, mocno ściskając.
-Chcesz mnie udusić? -zapytałam, uwalniając się z jego uścisku. 
-Nie, nie, nie. Oczywiście, że nie. Harry by mi tego nie wybaczył. -puścił mu oczko, po czym Loczek się zaczerwienił. 
-Chodźmy już lepiej. Reszta czeka. -uznał Harry, tym samym udając się wgłąb domu. 
-No idź, nie patrz tak na jego tyłeczek. -usłyszałam szept Louisa w moim uchu. Dostał ode mnie tylko w ramię, na znak, że mógłby darować sobie takie teksty. 
Przemknęliśmy przez salon, jak mniemam, gdyż znajdowały się tam jasne meble oraz duży telewizor na ścianie, następnie udając się na zewnątrz. Zaczynało robić się szaro, więc lampki porozwieszane po całym ogrodzie wywoływały naprawdę cudowną atmosferę. 
-Sophie, proszę poznaj, to jest Zayn. -Harry wskazał na mulata, stojącego w pobliżu basenu. Ten szeroko się uśmiechnął, kiwając mi. Oczywiście odwzajemniłam jego gest - To Liam. -ten chłopak akurat pofatygował się i podszedł do mnie, ściskając moją dłoń. 
-Miło cię w końcu poznać. Tyle o tobie słyszeliśmy. -powiedział, uśmiechając się. 
-Mam nadzieję, że same dobre rzeczy. -odwzajemniłam uśmiech.
-I to jak! -nagle koło mnie znalazł się jeszcze jeden, tym razem blondyn -Niall, miło mi. -wystawił ząbki. 
-Sophie, mnie również. - znów szeroko się uśmiechnęłam. 
-Zjemy coś? -zapytał blondasek -Sophie jesteś głodna? 
-Właściwie... 
-Z resztą, po co ja pytam, siadajmy. 
-Cały Niall. -usłyszałam szept Liama. 
-Słyszałem, nie martw się. -odpowiedział mu Niall.
-Siadaj, może ktoś cię w końcu obsłuży. -zjawił się koło mnie Zayn, odsuwając krzesło od stołu. 
-Dziękuję. -posłałam mu ciepły uśmiech. Zayn zajął miejsce po mojej lewej stronie, Louis natomiast siedział po prawej. Chłopcy przygotowali masę jedzenia, od której na sam widok robiłam się głodna. 
-Powiedz coś o sobie. -zaproponował Niall, cały czas trzymając w ustach kurczaka. 
-Niall, może najpierw przełknij. -pouczył go siedzący obok Harry.
-Spokojnie, dam sobie sam radę, TATO. Sophie mów.
-Nie, to raczej nudne. Pozwólcie, że posłucham o was. -uśmiechnęłam się. 
-Jest jeszcze coś, czego nie piszą w internecie? -Liam wytrzeszczył oczy, pewnie będąc zdziwionym. Zaśmiałam się tylko pod nosem. 
-Nie wiem, wy mi powiedzcie. -wzruszyłam ramionami. 
*
Po zjedzeniu kolacji, udaliśmy się do salonu, by obejrzeć film. Chłopcy wybrali jakąś komedię romantyczną. Skąd u facetów bierze się ochota na oglądanie takich filmów? 
W każdym razie zajęłam miejsce na kanapie, zaraz koło Nialla, już zajadającego się popcornem. Louis usiadł na jednej z poduszek, leżących na podłodze, Zayn po mojej drugiej stronie, a Harry i Liam zajęli dwa fotele. 
Po oglądaniu tak nudnego filmu, nawet nie dziwię się, że chłopcy po prostu zasnęli. Niall przytulał swoją miskę, Zayn oparł się o róg kanapy, Liam wyglądał jak małe dziecko, skulone w kłębek, Louis rozłożył się jak długi na środku podłogi, a Harry miał tylko zamknięte oczy. Nie chciałam budzić żadnego z nich, kiedy to spojrzałam na zegarek, wskazujący kilka minut do 22. Wstałam więc najciszej, jak tylko potrafiłam, by nawet nie zaszeleścić i udałam się do przedpokoju, gdzie zostawiłam torebkę. 
-A ty gdzie? -usłyszałam szept Harrego. 
-Do domu, już późno. -odpowiedziałam równie cicho, lekko się uśmiechając.
-Możesz zostać jeśli chcesz. 
-Nie, pójdę już. Było mi naprawdę miło. 
-Poczekaj, przecież nie pójdziesz sama. Odwiozę cię. -chwycił kluczyki ze stołka. 
-Nie, nie musisz, zajmij się nimi. 
-Żartujesz? -uniósł brwi -A jak coś ci się stanie? Poczekaj sekundkę, wskoczę tylko po bluzę. -nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo zniknął mi z pola widzenia -Masz, jedna dla ciebie. -uśmiechnął się, wręczając mi swoją bluzę -Na dworze jest pewnie zimno. 
-Dziękuję. -ciepło się uśmiechnęłam -Powiedz im rano, że świetnie się bawiłam.
-Jasne, nie ma sprawy. -wyszliśmy z domu, udając się do samochodu. Bluza Harrego bardzo się przydała, bo ja głupia zapomniałam o jakimś swetrze, czy nakryciu. 
*
-No to jesteśmy. -powiedział, gasząc silnik. 
-Dziękuję, jeszcze raz, było świetnie. -otworzyłam drzwi od samochodu. Harry odprowadził mnie do samych drzwi -Aa, twoja bluza -zaczęłam odpinać zamek -nie, właściwie przypadła mi do gustu. -zaśmiałam się. 
-Feel free, możesz ją zatrzymać. 
-Nie no co ty. Masz. -odpięłam ją do końca, chcąc zdjąć. 
-To nie był żart, na serio możesz ją wziąć. Zapinaj się. -zaczął sam zapinać zamek od swojej bluzy, która chwilowo znajdywała się na mnie -Będziemy mieli przynajmniej pretekst, żeby spotkać się jutro. -uśmiechnął się. 
-Wiesz, sądzę, że nawet bez bluzy bym się z tobą spotkała, ale jeśli nalegasz... -odwzajemniłam uśmiech. 
-Będę już leciał, trzymaj się. -pocałował mnie w policzek i zaczął się oddalać. 
-Jeszcze raz dziękuję. -krzyknęłam najciszej, jak tylko umiałam. Harry tylko spojrzał na mnie od tyłu, jeszcze szerzej wystawiając ząbki. Przekręciłam klucz w drzwiach i zapalając światło, weszłam do środka. Nie powiem, byłam zmęczona, dlatego po lekkim odświeżeniu się, od razu znalazłam się w łóżku, po chwili zasypiając. 

6 komentarzy:

  1. Świetnie ^^

    Zapraszam na prolog, który właśnie pojawił się na moim blogu ♥
    http://life-is-a-slut.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę fajny! Bardzo mi się podoba jak piszesz! zapraszam na mojego bloga http://notidealbutmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne opowiadanie, nie mogę doczekać się już kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział... czekam na dalsze opowiadania. ;^^

    Odwiedzajcie, komentujcie i obserwujcie mojego nowo założonego bloga http://my-life-wolud-suck-you.blogspot.com/

    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział, czekam na następny i proszę dodaj szybko ;) cieszę się, że tu trafiłam ^^ zapraszam do siebie http://ifindyourlips.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Suuper,wciągnęło mnie, czytam dalej.;)

    OdpowiedzUsuń