-Idę z Harrym na miasto, chcesz iść z nami? -w pokoju znalazł się Louis, przerywając tym samym moją naukę.
-Jasne, czemu nie -odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
-Za dziesięć minut na dole? -uniósł brwi.
-Zaraz zejdę -przytaknęłam i wstałam, by odłożyć książkę na biurko. Szybko udałam się też do szafy, stwierdzając, że pokazanie się na zewnątrz w dresie i rozciągniętej koszulce Harrego, nie byłoby dobrym pomysłem. Wybrałam dość dziewczęcy zestaw w postaci sukienki w kwiaty, do której dobrałam delikatne oksfordki. Machnęłam też rzęsy kilka razy tuszem.
-Możemy już iść? -zapytał Louis, widząc, że schodzę po schodach.
-Tak -odpowiedziałam, uśmiechając się. -Gdzie mnie zabieracie?
-Właściwie to nie miałem żadnych większych planów... Chcecie coś zjeść? - Harry spojrzał na mnie szczerze mówiąc dziwnym wzrokiem. Muszę jednak przyznać, że jeśli bym się uparła, to znalazłabym kilka iskierek w tych pięknych zielonych tęczówkach. Znów na chwilę zapomniałam o Bożym świecie, nawet mu nie odpowiadając.
-Pewnie -Louis przerwał naszą 'chwilę'.
-Jasne -ocknęłam się.
-Nando's, pizza, chińszczyzna?
-Nando's -odpowiedziałam równo z Louisem. Harry nie powiedział nic, tylko spuścił głowę, robiąc się nieco smutnym. Spojrzałam wymownie na Lou, nie wiedząc, czym go uraziliśmy.
-Wszystko w porządku? -dotknęłam jego ramienia.
-Tak... -odpowiedział niepewnie. -Po prostu wy wszystko o sobie wiecie, a ja jak na razie do was nie pasuję. Chciałbym wszystko sobie przypomnieć, ale nie jestem w stanie, przepraszam was.
-Harry, przecież to nie twoja wina -zaczęłam łagodnie. -Nikt nie ma ci niczego za złe. Niedługo wszystko sobie przypomnisz i będzie jak dawniej -spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął, co od razu zostało przeze mnie odwzajemnione.
-Dziękuję -cmoknął mnie w policzek. Na chwilę przymknęłam oczy, skupiając się tylko i wyłącznie na ciepłym dreszczu, który właśnie przeszedł przez całe moje ciało od góry do dołu i z powrotem.
-Jasne, czemu nie -odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
-Za dziesięć minut na dole? -uniósł brwi.
-Zaraz zejdę -przytaknęłam i wstałam, by odłożyć książkę na biurko. Szybko udałam się też do szafy, stwierdzając, że pokazanie się na zewnątrz w dresie i rozciągniętej koszulce Harrego, nie byłoby dobrym pomysłem. Wybrałam dość dziewczęcy zestaw w postaci sukienki w kwiaty, do której dobrałam delikatne oksfordki. Machnęłam też rzęsy kilka razy tuszem.
-Możemy już iść? -zapytał Louis, widząc, że schodzę po schodach.
-Tak -odpowiedziałam, uśmiechając się. -Gdzie mnie zabieracie?
-Właściwie to nie miałem żadnych większych planów... Chcecie coś zjeść? - Harry spojrzał na mnie szczerze mówiąc dziwnym wzrokiem. Muszę jednak przyznać, że jeśli bym się uparła, to znalazłabym kilka iskierek w tych pięknych zielonych tęczówkach. Znów na chwilę zapomniałam o Bożym świecie, nawet mu nie odpowiadając.
-Pewnie -Louis przerwał naszą 'chwilę'.
-Jasne -ocknęłam się.
-Nando's, pizza, chińszczyzna?
-Nando's -odpowiedziałam równo z Louisem. Harry nie powiedział nic, tylko spuścił głowę, robiąc się nieco smutnym. Spojrzałam wymownie na Lou, nie wiedząc, czym go uraziliśmy.
-Wszystko w porządku? -dotknęłam jego ramienia.
-Tak... -odpowiedział niepewnie. -Po prostu wy wszystko o sobie wiecie, a ja jak na razie do was nie pasuję. Chciałbym wszystko sobie przypomnieć, ale nie jestem w stanie, przepraszam was.
-Harry, przecież to nie twoja wina -zaczęłam łagodnie. -Nikt nie ma ci niczego za złe. Niedługo wszystko sobie przypomnisz i będzie jak dawniej -spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął, co od razu zostało przeze mnie odwzajemnione.
-Dziękuję -cmoknął mnie w policzek. Na chwilę przymknęłam oczy, skupiając się tylko i wyłącznie na ciepłym dreszczu, który właśnie przeszedł przez całe moje ciało od góry do dołu i z powrotem.
-Nie masz za co.
*
-Co jeszcze powinienem wiedzieć? -zapytał, wsadzając kolejną frytkę do buzi.
-Na przykład to, że zawsze kradnę tobie frytki z talerza -wzięłam jedną i zdążyłam zjeść zanim wyrwał mi ją z rąk. Zaczął śmiać się pod nosem, chyba lekko chcąc to przede mną ukryć.
-Chyba najważniejsze już ci powiedzieliśmy... Nie wiem, co jeszcze... -Louis zaczął drapać się po głowie. Nie trwało to jednak długo, bo z jego kieszeni zaczął wydobywać się dźwięk telefonu. -Tak? -odebrał w końcu. -Już? ... No dobra ... Nie wiem, poczekaj... Dojadę do ciebie metrem. Będę za jakieś piętnaście minut -odłożył telefon na stół. -Muszę iść -westchnął.
-Coś się stało? -zapytałam.
-Nie, umówiłem się, że odbiorę Eleanor z dworca, a ta przyjechała wcześniejszym pociągiem -wywrócił oczami. -Spotkamy się w domu -lekko się uśmiechnął.
-Jasne, pa -odpowiedziałam i 'odebrałam' od niego buziaka w policzek.
-Na razie stary.
-Do potem -kiwnął jeszcze ręką i wyszedł z lokalu.
-Eleanor to jego dziewczyna, tak? -twierdząco kiwnęłam głową. -A ja?
-Słucham? -zapytałam zdezorientowana. -Co ty? Jesteś zazdrosny o Lou? -zaśmiałam się.
-Nie -odwzajemnił mój chichot. -Chodziło mi bardziej o to, czy wiesz... spotykałem się z kimś -trafił. Trafił w punkt. CO JA MAM MU POWIEDZIEĆ?! CHOLERA. HALO, JESTEM W KROPCE, POMOCY! Uciec, zostać? A może wylać napój na sukienkę? Nie, to nie przejdzie, była za droga. Może kelner? Nikogo nie ma jak potrzeba, shit.
-Nie wiem... Szczerze mówiąc nie zwierzałeś mi się -okłamałam go. Idiotka.
-Głupie pytanie, przepraszam.
-Nie, daj spokój. Masz prawo pytać. Jeśli masz jakieś wątpliwości, to strzelaj. Po to tu jestem -uśmiechnęłam się, kradnąc mu jeszcze jedną frytkę.
-Jak to jest, że ciebie nie pamiętam? -spojrzał na mnie tajemniczo. -O wszystkich coś, mniej więcej pamiętałem. O tobie nic, dlaczego? -chwycił moją rękę.
-Nie wiem, też chciałabym wiedzieć -spuściłam wzrok i zamrugałam kilka razy, żeby z moich oczu nie poleciały łzy. -Może... chciałbyś pójść do Milkshake City?
-Znam to miejsce?
-Tam się poznaliśmy... -znów spuściłam głowę.
-Przepraszam, na prawdę nie pamiętam. Wiem, że cię ranię tą niewiedzą.
-Nie Harry -pokręciłam głową. -Nie musisz mnie przepraszać, wynagrodzisz mi wszystko, jak sobie mnie przypomnisz -lekko się uśmiechnęłam.
-Chodź na shake'a -odwzajemnił mój uśmiech, kładąc gotówkę na stół.
-Ja płacę za siebie Styles -wyciągnęłam z torebki portfel.
-Możesz powtórzyć? -dziwnie na mnie spojrzał.
-Ale co? -nerwowo się zaśmiałam.
-Powiedz do mnie po nazwisku.
-Styles?
-Nie, w ten inny sposób...
-Co ty kombinujesz Styles? -uniosłam brwi.
-Coś mi to przypomina. Często tak mówiłaś?
-Czasem, jak udawałam, że jestem na ciebie zła. Wszystko okej? -położyłam mu rękę na ramieniu.
-Tak, chodźmy już -westchnął i po tym, jak położyłam pieniądze na stoliku, wyszliśmy.
-Dwa waniliowe -uśmiechnęłam się.
-Skąd wiesz? -szturchnął mnie w ramię.
-Nie lubisz czekoladowych -wytknęłam mu język. -Ile? -wróciłam wzrokiem do Marka.
-Na koszt firmy -przytaknął, uśmiechając się.
-Dzięki -odwzajemniłam uśmiech, odbierając napoje od Amelii. -Idziemy się przejść, czy chcesz usiąść?
-Możemy iść -lekko się uśmiechnął, zabierając swojego shake'a.
-Do zobaczenia! -krzyknęłam do Amelii i Marka, lekko im machając.
-Drugi raz poznaliśmy się przy ladzie, co? -niewyraźnie spojrzał na mnie od boku.
-Pamiętasz? -zakrztusiłam się napojem, który właśnie piłam.
-Tak -zamrugał kilka razy. -Potem byliśmy w kinie i na rurkach z kremem. Później poznałaś też chłopców. Chciałem cię pocałować, ale mnie odtrąciłaś...
-Tak -odpowiedziałam niepewnie.
-To wszystko. Więcej nie pamiętam... Co było później?
-Chodźmy do domu -spojrzałam mu w oczy, ale tylko na chwilę. Zaraz po tym spuściłam wzrok. Nie chciałam go okłamać, ale nie mogłam powiedzieć prawdy. Sam musiał do niej dojść.
____________________
Hej, zajrzałam tylko na chwilę, by dodać nowy rozdział i już spadam, bo niedługo zaczyna się moja mała impreza urodzinowa :)
Także happy birthday to me i do zobaczenia później :)
Paaa :) x
-Przepraszam, na prawdę nie pamiętam. Wiem, że cię ranię tą niewiedzą.
-Nie Harry -pokręciłam głową. -Nie musisz mnie przepraszać, wynagrodzisz mi wszystko, jak sobie mnie przypomnisz -lekko się uśmiechnęłam.
-Chodź na shake'a -odwzajemnił mój uśmiech, kładąc gotówkę na stół.
-Ja płacę za siebie Styles -wyciągnęłam z torebki portfel.
-Możesz powtórzyć? -dziwnie na mnie spojrzał.
-Ale co? -nerwowo się zaśmiałam.
-Powiedz do mnie po nazwisku.
-Styles?
-Nie, w ten inny sposób...
-Co ty kombinujesz Styles? -uniosłam brwi.
-Coś mi to przypomina. Często tak mówiłaś?
-Czasem, jak udawałam, że jestem na ciebie zła. Wszystko okej? -położyłam mu rękę na ramieniu.
-Tak, chodźmy już -westchnął i po tym, jak położyłam pieniądze na stoliku, wyszliśmy.
*
-To tutaj -zatrzymałam się na środku chodnika, w dobrze znanym mi miejscu.
Nadal mogłam przywołać wspomnienie bólu w ramieniu, upadku, wylewającego się shake'a i loków, które starały się pozbierać się z ziemi. Wszystko wróciło. Tyle że pamiętałam o tym tylko ja. Nie Harry.
-Tu na ciebie wpadłam. Gapa ze mnie.
'-Jezu, przepraszam. -zaczęłam, spoglądając na burzę loków, zbierającą swoje zwłoki z chodnika -Wszystko w porządku?
-Tak tak, powinnaś trochę bardziej uważać -pouczył mnie zielonooki, wysoki chłopak, otrzepując swoje spodnie.
-Wiem, jeszcze raz przepraszam -powiedziałam przepraszającym tonem, wyrzucając do śmieci kubek, który kilka chwil wcześniej wylądował na ziemi.'
Nadal mogłam przywołać wspomnienie bólu w ramieniu, upadku, wylewającego się shake'a i loków, które starały się pozbierać się z ziemi. Wszystko wróciło. Tyle że pamiętałam o tym tylko ja. Nie Harry.
-Tu na ciebie wpadłam. Gapa ze mnie.
-Nic się nie stało skoro nadal żyję -zaśmiał się.
-Od tamtej pory tak jakby nie odstępujemy siebie na krok.
-Od tamtej pory, czyli...? -uniósł brwi.
-Od dwudziestego piątego sierpnia -przytaknęłam.
-Wszystkie daty tak pamiętasz? -ups, znowu łapie mnie za słówka. Muszę uważać.
-Nie... -odpowiedziałam niepewnie. -Po prostu to tamtego dnia dostałam też pracę w Milkshake City, dlatego tak jakoś zostało mi w głowie -uśmiechnęłam się.
-Czyli pracujesz tutaj?
-Nie, już nie -przecząco pokiwałam głową. -Może chodź do środka -pociągnęłam go za rękaw.
-Sophie, Harry, wy żyjecie? -zapytał Mark.
-Taaaaak? Harry, to jest Mark -Harry podał mu rękę. -Mark, sprawa wygląda tak, że Harry ma amnezję i nie wszystko i nie wszystkich pamięta... Powoli sobie przypomina, także poznajcie się na nowo -lekko się uśmiechnęłam.
-Jasne, rozumiem... Co dla was?-Dwa waniliowe -uśmiechnęłam się.
-Skąd wiesz? -szturchnął mnie w ramię.
-Nie lubisz czekoladowych -wytknęłam mu język. -Ile? -wróciłam wzrokiem do Marka.
-Na koszt firmy -przytaknął, uśmiechając się.
-Dzięki -odwzajemniłam uśmiech, odbierając napoje od Amelii. -Idziemy się przejść, czy chcesz usiąść?
-Możemy iść -lekko się uśmiechnął, zabierając swojego shake'a.
-Do zobaczenia! -krzyknęłam do Amelii i Marka, lekko im machając.
-Drugi raz poznaliśmy się przy ladzie, co? -niewyraźnie spojrzał na mnie od boku.
-Pamiętasz? -zakrztusiłam się napojem, który właśnie piłam.
-Tak -zamrugał kilka razy. -Potem byliśmy w kinie i na rurkach z kremem. Później poznałaś też chłopców. Chciałem cię pocałować, ale mnie odtrąciłaś...
-Tak -odpowiedziałam niepewnie.
-To wszystko. Więcej nie pamiętam... Co było później?
-Chodźmy do domu -spojrzałam mu w oczy, ale tylko na chwilę. Zaraz po tym spuściłam wzrok. Nie chciałam go okłamać, ale nie mogłam powiedzieć prawdy. Sam musiał do niej dojść.
____________________
Hej, zajrzałam tylko na chwilę, by dodać nowy rozdział i już spadam, bo niedługo zaczyna się moja mała impreza urodzinowa :)
Także happy birthday to me i do zobaczenia później :)
Paaa :) x