niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 10: 'Mam z tobą spać?'


'ONE DIRECTION OFICJALNIE PRZEPROWADZAJĄ SIĘ DO NOWEGO JORKU. ZESPÓŁ SZCZĘŚLIWIE WYLĄDOWAŁ NA ZIEMI AMERYKAŃSKIEJ' - taki oto artykuł powitał mnie w rannej, poniedziałkowej prasie. Chłopcy wyjechali, nie dając żadnego znaku. Nawet się nie pożegnali. Szłam szkolnym korytarzem, wpatrując się w roześmianą twarz Harrego, która widniała pod artykułem, zmieszczonym w gazecie. Jeśli już mieliśmy oficjalnie się żegnać, to takiego chciałabym go zapamiętać. Jedyne, co mi zostało, to jego niepewna, smutna twarz, opuszczająca mój pokój. Jednak nadal nie zmieniłam zdania, co do tego, co mu powiedziałam. Do końca to była jego decyzja i nikt nie mógł podjąć jej w zamian. 
-I co, jednak Harry cię zostawił? -usłyszałam za sobą ten cwany głos Victorii -Nie mówiłam ci, żebyś się w to nie pakowała? 
-Zajmij się swoimi tipsami, co? -wywróciłam oczami, po czym udałam się do klasy. 
-Proszę siadać, musimy zaczynać. -powiedział donośnie pan Smith, uciszając całą klasę -W środę wieczorem macie koncert, jak pewnie wiecie. -cholera, na śmierć o tym zapomniałam... -Mam nadzieję, że każdy zna tekst? -wszyscy twierdząco pokiwaliśmy głowami -Świetnie, w takim razie widzimy się dziś o 18 na hali, gdzie odbędzie się próba. Sophie, Victoria, Mary i Will, wy musicie być obowiązkowo, macie solówki, to oczywiste.
*
-Wszystko okej? -zapytała Lilly, kiedy wróciłam do domu. 
-Nie. Mam 99 problemów, Harry to 98 z nich, a Victoria to pozostały jeden. 
-Co znowu zrobiła? 
-Nic, po prostu zatrzymuje mnie ciągle na korytarzu, mówiąc jaka to jestem beznadziejna bo zaufałam Harremu, a on mnie zostawił. Mam tego serdecznie dość! 
-Spokojnie, wiesz, że to wytapetowana dziwka, która powie wszystko, żeby kogoś zranić. -położyła mi rękę na ramieniu. 
-Pójdę na górę. -nie miałam najmniejszej ochoty z nikim gadać, nawet z Lilly. Zrzuciłam się na swoje łóżko, cały czas nie mogąc pogodzić się z tym, że tak jakby straciłam Harrego. Nie mieliśmy w prawdzie okazji, żeby porządnie wszystkiego się o sobie dowiedzieć, ale nikt nie potrafi wmówić mi, że nie zbliżyliśmy się do siebie. Codzienne spędzanie u niego w szpitalu po kilka godzin, wspólna nauka, bo chcieliśmy spędzić ten czas razem i wspólne leżenie w szpitalnym łóżku, bez żadnego słowa. To nie może się tak skończyć... 



W końcu nadeszła środa. Wyczekiwany przez wszystkich występ. Przez wszystkich, tylko nie przeze mnie. Ba, nawet mi już na tym nie zależało. Chciałam tylko jak najszybciej znaleźć się w domu, w łóżku. 
Wszystkie ostatnie klasy zaczęły wychodzić na środek hali, kiedy z głośników zaczęły wydobywać się pierwsze nuty naszego szkolnego hymnu. Każdy z nas doskonale znał słowa, mówiące, że nawet po opuszczeniu szkoły, to ciągle będziemy my. To tutaj poznaje się prawdziwych przyjaciół, pierwsze miłości i to tutaj uczymy się życia. 
Po wspólnym odśpiewaniu hymnu, nadszedł czas na występy klasowe. Moja szła na pierwszy ogień. Każdy po kolei zaczął śpiewać swoje solówki, kiedy przyszła kolej na mnie. Niepewnym krokiem udałam się na środek sceny, kołysząc w rytm muzyki. 

I just wanna hold you close 
Feel your heart so close to mine 
And just stay here in this moment 
For all the rest of time  


Wyśpiewałam dokładnie każdą nutkę, jak było w planie. Po usłyszeniu owacji, całą klasą zeszliśmy ze sceny. Większość udała się na górę, by zająć miejsca na trybunach. No właśnie, piszę większość, bo brak jednej osoby to już nie całość. Ja postanowiłam zostać na dole i podpierać ścianę. Oglądałam występy innych klas, które swoją drogą były świetne. 
-Byłaś niesamowita. -bezczelnie przerwał mi najbardziej melodyczny głos na świecie, a przede mną pojawiła się czerwona róża. Jednym ruchem odwróciłam się, mając przed sobą widok cudownych zielonych tęczówek. Patrzyły na mnie tak jak wtedy, kiedy pierwszy raz oficjalnie poznaliśmy się w Milkshake City.
-Wróciłeś? -zapytałam z nadzieją, nie przestając na niego patrzeć. Tylko się uśmiechnął i przytulił mnie, tym samym pozwalając mi poczuć jego perfumy, za którymi tak tęskniłam. 
-Chodź na zewnątrz, głośno tu. -powiedział, odklejając się ode mnie, po czym razem wyszliśmy przed szkołę. Właściwie to nie musiałam już tam wracać, więc zabrałam wszystkie swoje rzeczy i razem z Harrym udaliśmy się do pobliskiego parku. Spacerowaliśmy kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt chwil w milczeniu, po czasie jednak zajmując jedną z ławek. 
-Dlaczego wróciłeś? -przerwałam ciszę zagłuszaną tylko biciem naszych serc. 
-Szczerze? -odwrócił się w moją stronę, głęboko zaglądając mi w oczy. 
-Tylko szczerze. 
-Bo za tobą tęskniłem. Nie wiem, co ty ze mną robisz, ale nie mogę bez ciebie żyć i to w zasadzie tyle. 
-To w zasadzie tyle? -powtórzyłam jego słowa, stawiając tylko na końcu znak zapytania. Chłopak zaczął wahać się, czy dalej ma ciągnąć tę rozmowę. Trwało to tak długo, że z chmur, aktualnie wiszących nad Londynem, zaczęły kapać pojedyncze krople. 
-Nie, to w sumie nie wszystko. Chciałem ci coś powiedzieć. 
-To mów. -uśmiechnęłam się, po czym zaczęłam przymykać oczy, bo napływało do nich coraz więcej kropel deszczu. 
-Chcę zacząć od nowa, ostatnia nasza rozmowa nie skończyła się sukcesywnie, dlatego mam nadzieję, że zgodzisz się zacząć jeszcze raz. To jak? -zapytał z tym swoim cudownym uśmiechem na ustach. 
-Świetny pomysł, ale raczej nie zaczynajmy od nowa, chorując razem. Wiesz, spędzenie tego wieczoru w strugach deszczu może się źle skończyć. -uśmiechnęłam się, próbując unikać coraz to większej ilości spadających na mnie kropel. 
-Fakt, nawet nie zwróciłem na to uwagi. -uśmiechnął się przepraszająco, wstając z ławki. Momentalnie podał mi rękę, pomagając mi się podnieść. Co mnie zdziwiło, to to, że po tym, jak stanęłam na nogi, nie puścił jej, tylko ścisnął jeszcze mocniej. Czym prędzej ściągnęłam z nóg szpilki i nawet pomimo tego, że moje nogi były gołe, pobiegliśmy z Harrym na najbliższy, na szczęście zadaszony przystanek autobusowy.
-Więc... będziemy tu tak siedzieć? 
-Nie, -uśmiechnął się -równie dobrze możemy leżeć, albo stać.
-Nie o to mi chodzi. W sumie robi się zimno, a po drugie to jest Londyn, będzie padać całą noc. 
-Ale ja jestem głupi. -puknął się w czoło -Trzymaj to. -zdjął z siebie kurtkę, zarzucając ją na moje ramiona. 
-Znowu nie pozwalasz na to, żebym marzła. -uśmiechnęłam się pod nosem. Harry nic nie odpowiedział, tylko usiadł bliżej mnie i mocno przytulił -Chcesz tu siedzieć tak przez całą noc? -zapytałam, przerywając ciszę. 
-Na razie nie mamy innego wyjścia. Ewentualnie możemy pobiec do nas do domu, to zajmie jakieś 10 minut. 
-W sumie to chyba i tak lepszy pomysł niż siedzenie tutaj, nie? Już i tak jesteśmy cali mokrzy... 
-Tylko uprzedzam, że tam nikogo nie ma. -uśmiechnął się, patrząc na mnie bokiem. 
-Chyba nic mi nie zrobisz... 
-Zależy, czy będziesz grzeczna. -wystawił mi język, po czym wstał -Idziemy? -wyciągnął do mnie rękę. 
-Idziemy. -chwyciłam ją, wstając. 
Styles stwierdził, że nie będę biegała na boso po Londynie późnym wieczorem, więc gdy tylko znów zdjęłam buty, najnormalniej w świecie wziął mnie na ręce. Nie powiem, żeby mi to przeszkadzało, ewentualnie jemu mogło być ciężko, ale w sumie to była jego decyzja.
Po niecałych dziesięciu minutach znaleźliśmy się na werandzie domu chłopców. Harry w końcu raczył odstawić mnie na ziemię i zaczął szukać kluczy po kieszeniach. 
-Gdzie one do cholery są?! -wydarł się. 
-Sprawdź w tylnej. -odpowiedziałam spokojnie, puszczając do niego oczko. Wiedziałam, że tam będą, bo widziałam, jak przekładał je, razem z telefonem, biorąc mnie na ręce. 
-Skąd to... 
-Talent wrodzony Styles. -cwaniacko się uśmiechnęłam. 
-Wchodź. -otworzył drzwi, jednocześnie mnie w nich przepuszczając. 
-Gdzie oni wszyscy są? -zapytałam, zapalając światło i widząc kompletną pustkę panującą w domu chłopców. 
-Mówiłem, że nikogo nie ma. Chodź na górę. -chwycił mnie za rękę. Posłusznie poszłam z nim, gdzie wprowadził mnie do pokoju, znajdującego się na końcu korytarza -Masz. -rzucił we mnie swoją koszulką. Skąd wiem, że była jego? Proste, ten zapach jest tak rozpoznawalny... przynajmniej dla mnie. 
-Co ty taki niemiły? 
-Jak to niemiły? Jestem bardzo miły. Łazienka jest naprzeciwko, idź się przebrać. -twierdząco pokiwałam głową, udając się w wyznaczone miejsce. To, co zobaczyłam w lustrze przyprawiło mnie o zawroty głowy. Dosłownie. Tusz do rzęs w każdym zakamarku mojej twarzyDo tego włosy, wyglądające jakbym najpierw je natapirowała, potem zakręciła lokówką, a potem jeszcze wyprasowała żelazkiem. Natychmiast zdjęłam z siebie mokre ciuchy i założyłam rzeczy Hazzy. Potem zostało mi tylko obmycie twarzy wodą i zrobienie czegoś z szopą na głowie. Na szczęście na mojej ręce jak zwykle znajdowała się gumka do włosów, więc po ich rozczesaniu, czym prędzej je związałam. Wyszłam z łazienki, udając się do pokoju, w którym znajdowaliśmy się wcześniej. Zastałam tam siedzącego na łóżku, już przebranego Harrego, grzebiącego w laptopie. 
-Już? -zapytał, kiedy zobaczył mnie w drzwiach. Twierdząco pokiwałam głową, uśmiechając się. 
-Co będziemy teraz robić? -zapytałam, siadając na jego łóżku. 
-Na co masz ochotę? 
-Szczerze mówiąc... jestem głodna, ale pewnie nie masz nic w lodówce. -spojrzałam na niego krzywo. 
-Fakt, o tym nie pomyślałem... Zamówmy pizzę. 
-Ktoś jeszcze dowozi jedzenie o tej porze? 
-No pewnie! -zawołał ochoczo, po czym sięgnął po telefon -Na co masz ochotę? 
-Cokolwiek. -uśmiechnęłam się ciepło. 
Harry wstał z łóżka i poszedł zamówić dla nas coś do jedzenia, jako że jego laptop wciąż był otwarty, pozwoliłam sobie do niego zajrzeć. Akurat pojawił się jego profil na twitterze. Wiedziałam, że uszczęśliwię kilka fanek, klikając follow na ich profilach, dlatego postanowiłam takową czynność wykonać, natykając się na każdą z nich. 
-Co tam szperasz? -usłyszałam za sobą jego głos. 
-Nieważne. -odwróciłam się -Poczekaj, zadzwonię do Lilly. -zupełnie o niej zapomniałam. 
Czym prędzej wybrałam numer do przyjaciółki i powiadomiłam ją o tym, że nie wracam na noc. Nie obyło się bez jej : 'Niech mi z tego dzieci nie będzie', ale w końcu za coś ją trzeba kochać, nie? 

Pizza została dostarczona po jakiejś pół godzinie. Od razu się na nią rzuciliśmy, widać nie tylko ja byłam głodna. Po tym, jak stwierdziliśmy, że jesteśmy najedzeni, postanowiliśmy pójść spać. 
-Pokój Louisa jest obok, możesz się tam położyć. -uśmiechnął się. 
-Nie, to nie fair, nie będę spać w jego łóżku. -oburzyłam się, krzyżując ręce na piersiach. 
-To zostań tu, ja idę do niego. -wstał z łóżka, udając się do drzwi. 
-Harry głupolu, chodź tu. -powiedziałam, błagalnie na niego spoglądając. 
-Mam z tobą spać? -zapytał zdziwiony. 
-Sama się boję. 
-Okej, mi to nie przeszkadza. -odpowiedział, po czym wskoczył pod kołdrę. Nie pozostało mi nic innego, jak zrobić to samo. Przytuliłam się do niego, jak za każdym razem w szpitalu i kładąc się na jego klatce piersiowej, próbowałam zasnąć. Właśnie, próbowałam. Nie wychodziło, za żadne skarby. 
-Śpisz? -zapytałam szeptem po prawie pół godzinie. 
-Nie. -odpowiedział równie cicho -Nie mogę zasnąć. 
-Ja też nie. 
-Chcesz pogadać? 
-Chcę. -uśmiechnęłam się pod nosem -Powiesz mi w końcu, gdzie są chłopcy? 
-Liam u rodziców, Niall w Irlandii, Louis z Eleanor, a Zayn w Bradford. 
-Czyli już nie mieszkacie w Nowym Jorku? -podniosłam się, spoglądając na niego, co w sumie było głupim pomysłem, gdyż jest środek nocy i jak się pewnie domyślacie, nic nie widać. 
-Nie. -odpowiedział od razu -To nie dla nas. Wiem, że może tracimy jakąś szansę, ale jeśli ta cholerna przeprowadzka ma niszczyć to, co jest między tobą, a mną, to ja się wypisuję. -mimowolnie się uśmiechnęłam. 
-Wszystko jest w porządku.
-Wszystko? -zapytał z lekkim zdziwieniem w głosie. Nawet pomimo tego, że było ciemno jak w d... sami wiecie, gdzie, to wiedziałam, że w jego oczach pojawiły się iskierki, uniósł brwi i lekko rozstawił wargi. Dłużej nie mogłam wytrzymać i nie obchodzą mnie moje idiotyczne reguły. Po prostu, wiedziałam, gdzie w tej chwili znajdują się jego usta, dlatego czym prędzej złączyłam je z moimi. 
-Wszystko. -wyszeptałam, znów wracając do poprzedniej pozycji. Na mojej twarzy znowu zagościł uśmiech. Poczułam jeszcze tylko rękę Harrego na moim ramieniu, po czym mocniej mnie objął. 
-Dobranoc. -szepnął, całując mnie w głowę. 
-Dobranoc. -odpowiedziałam, lekko kładąc swoją głowę na jego ciele. 



10 komentarzy:

  1. Boże to jest świetne *___* Pocałowali się adsdjfskdhcvn *-* Chcę już następny rozdział ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno! jesteś niesamowita !! Czekam na następny rozdział ! xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Pół dnia go wczoraj wyczekiwałam : ) Szczerze to nie spodziewałam się, że oni wrócą ;> Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog, super że tak szybko ich pogodziłaś... A scena końcowa w łóżku.... Boska. ... Czekam z niecierpliwością na next.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podoba mi się twój styl pisania, widać że bardzo zależy ci na jakości tego co tworzysz;) Gratulacje:)
    M

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, kolejne cudo na twoim koncie :) no po prostu zajebite ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie piszesz, fajnie się czyta i kolejny raz nie mogę się doczekać następnego rozdziału:)

    OdpowiedzUsuń
  8. NIE NIE NIE MG . ! kocham to . ! ; * kd następny już nie mg się doczekać : 3 też chcę taką przygodę . ! A zaczęło się tylko od przypadkowego spotkania na ulicy x D ♥ czekam z niecierpliwością na następną część . !

    OdpowiedzUsuń
  9. Dodawaj szybko kolejny rozdział *.* To opowiadanie jest świetne <69 szybkoooo kolejny ;D
    Zapraszam również do mnie : roler-coaster.blogspot.com ! Bd wdzięczna za komentarz ;p ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne *u* i zapraszam do mnie: believe-in-your-dream1.blogspot.com :3

    OdpowiedzUsuń