poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 12: 'Styles, masz dobrą dupę!'


Harry i Louis odwieźli mnie do domu, mimo tego, że na zewnątrz wciąż szalała burza. Umówiliśmy się na jutro, bo chłopcy chcą zrobić imprezę. Stwierdzam zgon wszystkich po 15 minutach. Just saying.
-Dzięki za przywiezienie mi świeżych rzeczy. -rzuciłam, gdy tylko zobaczyłam ją, obijającą się na kanapie. 
-Jak miałam ci je niby przywieźć? Nie widzisz, co dzieje się na zewnątrz?! -Lilly właśnie się wydarła. 
-Uspokój się. Co ci jest? Nigdy się tak nie zachowywałaś, przecież wiesz, że nie jestem zła. 
-No to nie rób żadnych problemów! -znów to zrobiła. Stałam jak wryta. Lilly krzyczała, najnormalniej w świecie krzyczała i to ze złością. Nigdy tak nie było. Coś musiało się stać. 

-Lilly, co się stało? -zapytałam, delikatnie uchylając drzwi od jej pokoju, którymi zdążyła wcześniej porządnie trzasnąć. 
-Nie chce o tym gadać, idź sobie. 
-Lilly, chcesz o tym gadać. Nigdzie nie idę. -usiadłam na jej łóżku. 
-Josh mnie zdradził, jeszcze chcesz coś wiedzieć? -rozpłakała się jak małe dziecko. Od początku wiedziałam, że to nie jest chłopak dla niej. Ale co miałam powiedzieć? Nie spotykaj się z nim, bo ja ci nie karzę, przecież to nie miało sensu. Postanowiłam nic nie mówić, tylko z całej siły ją przytulić. Poczekałam dłuższą chwilę, dopóki Lilly nie zasnęła, po czym opuściłam jej pokój, cicho zamykając drzwi. Udałam się do siebie, gdzie zdjęłam ciuchy Harrego i po odświeżeniu mogłam w końcu ubrać swoją piżamę. 

W końcu burza się uspokoiła i spokojnie mogłam wejść na laptopa, odwiedziłam tylko twittera. Nie sprawdzałam jednak reakcji, bo to jeden wielki spam. Dodałam tylko wpis: 
'Styles ma gruby zadek'. Po chwili na moim telefonie pojawił się sms. 
'Nie jest gruby!!' chyba sami wiecie, od kogo ta wiadomość. Nie miałam zamiaru uświadamiać mu tego, przez sms'y, dlatego wybrałam numer i zadzwoniłam. 
-Masz rację, nie jest gruby, jest ciężki i to jak cholera. -powiedziałam, gdy tylko sygnał oczekiwania ucichł. 
-Sophie? -usłyszałam głos Louisa w słuchawce. 
-Louis! -wydarłam się -Oddaj telefon Hazzie. 
-No dobra, już nie krzycz. Idę... -czekam i czekam - A powiesz mi, o co chodziło? Co jest ciężkie jak cholera? -założę się, że na jego twarzy pojawił się ten cwany uśmieszek. 
-Louis ty zboczuchu! Dawaj Harrego! 
-No już nie drzyj się. Harry, twoja księżniczka dzwoni. -wywróciłam oczami. 
-Louis! -teraz darł się Harry -Przepraszam za niego. 
-Nie masz za co. -uśmiechnęłam się pod nosem. 
-Teraz ty przepraszaj mnie. Cały świat wie, że mam grubą dupę. 
-Harry nie masz grubej dupy. -odpowiedziałam, chichrając się sama do siebie. 
-Sprawdziłaś? -zaczęłam się śmiać. 
-Nie? 
-Przyznaj się. 
-Nie. 
-Oh, no dalej. 
-Harry. -spoważniałam. 
-Powiedz, że mam ładny tyłek i będziesz rozgrzeszona. 
-Nie Harry. 
-Okej, rozłączam się... 
-Nie zrobisz tego. 
-Pik, pik, pik. 
-Harry, wiem, że to ty. Nie rób z siebie głupka. 
-Pik, pik, pik. 
-Styles, masz dobrą dupę! Zadowolony? 
-Cholera, mogłem to nagrać. -znowu zaczęłam się śmiać. 
-Idź lepiej spać. Louis źle na ciebie działa. 
-Zdecydowanie. Ty też się połóż. 
-Widzimy się jutro. 
-Dobranoc. 
-Dobranoc. -odpowiedziałam, po czym się rozłączyłam. Poszłam jeszcze sprawdzić, czy z Lilly wszystko w porządku. Kto wie, co mogłaby zrobić. Na szczęście słodko chrapała, więc nie pozostało mi nic innego, jak wrócić do siebie i próbować zasnąć. Poszło szybko, bo po jakiś 10 minutach już spałam. 
*
Wiecie może jak wygląda impreza u One Direction? Nie? To zaraz Wam powiem. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Nawet Niall postarał się nie zjeść całej zawartości przygotowanych misek z poczęstunkiem. Sofy poodsuwane na boki, żeby było miejsce do tańca. Barek wyposażony, no bo co to za impreza bez alkoholu. Miejsce dla DJ'a Payna przygotowane. Czyli tak, mamy wszystko oprócz... no właśnie, oprócz czego? Ludzi, tutaj nie ma żadnych ludzi. Nikt o nich nie pomyślał, tak więc w domu na chwilę obecną znajdywali się tylko chłopcy, dziewczyna Zayna, Lilly i ja. Nikt z tych przygłupów nie pomyślał, żeby może zaprosić kogoś jeszcze. Nawet Louis zapomniał o swojej drugiej połówce. Tak to jest, jeśli zostawiamy go sam na sam z Harrym i jedyne, co potrafią robić to zabawa w berka z marchewkami. Na szczęście to pomogło Lilly, bo w końcu zobaczyłam ją uśmiechniętą. Może zapomni o tym palancie i zajmie się sobą? 
Na razie nie miałam ochoty ani na taniec, ani na picie, więc zabrałam bluzę Liama, która leżała na fotelu i udałam się do ogrodu. Tam położyłam się na leżaku i rozkoszowałam cudnym widokiem lampek, których światło odbijało się w wodzie. 
-Co tak sama leżysz? -usłyszałam nad sobą Harrego. 
-Nic, przyszłam pomyśleć. 
-I tak, o czym myślisz? -spojrzał na mnie, siadając na leżaku obok. 
-O wszystkim po trochu. -uśmiechnęłam się. 
-Sophie, chyba musimy pogadać... -zaczął niepewnie. 
-Znów ten sam ton. Harry tak było za ostatnim razem. Tylko mi nie mów, że wyprowadzasz się do Ameryki. 
-Nie, nie chodzi o to tym razem. -lekko uniósł kąciki ust do góry, ale to jednak nie zmieniło smutku w jego oczach. 
-Sophie, możesz mi pomóc? -usłyszałam Lilly. 
-Możemy pogadać później? -zwróciłam się do Harrego. Tylko twierdząco pokiwał głową. Tym sposobem, wróciłam do środka, żeby ratować Liama z opresji Zayna. Głupole szarpali się na podłodze, bo marchewki Louisa zaplątały się w kable od sprzętu Payna, tym samym wylewając drinka na koszulę Zayna. 
-Ludzie uspokójcie się. Zayn zejdź z niego! -wrzasnęłam. 
-Nie, pobrudził mi koszulę. -Malik nie dawał za wygraną. 
-Zayn no! -Perrie też wkroczyła do akcji.
-Zayn zaraz ci ją wypiorę. Po drugie to nie wina Liama. -podeszłam do nich, dźgając Zayna w dupę. 
-Ej, nie pozwalaj sobie koleżanko. -wstał i spojrzał na mnie groźnie. Po chwili jednak razem wybuchliśmy śmiechem. Liam zdążył pozbierać swoje zwłoki z podłogi, a Zayn udał się na górę, żeby się przebrać. 
-Musiałeś przynosić tutaj te marchewki? -zapytałam, spoglądając na Lou 'spod byka'. 
-Smutno było im samym na górze. -wygiął usta w podkówkę. Tylko wywróciłam oczami, udając się z powrotem do ogrodu. Siedział tam już nie tylko Harry, ale też Lilly i Niall. 
-To coś ważnego? -zapytałam szeptem. 
-Może poczekać. -znów lekko się uśmiechnął, co ani trochę nie zmieniło jego oczu. Chyba nie do końca wiedział, że można z nich wyczytać więcej niż mu się wydaje. Położyłam się na leżaku, a do moich myśli doszła jeszcze jedna sprawa, a mianowicie zachowanie Harrego. Przecież widzę, że coś jest nie tak. Muszę jak najszybciej z nim pogadać, ale rozmowa w towarzystwie kąpiących się w basenie, zalanych w cztery dupy Nialla i Lilly, to chyba zły pomysł. Po chwili do kąpiącej się dwójki dołączył jeszcze Louis. Zayn i Perrie usiedli na huśtawce, gadając ze sobą, a Liam podszedł do mnie i Hazzy. 
-Co jest? -zapytał, pewnie widząc nasze niewyraźne miny. 
-Nic. -odpowiedziałam jak najszybciej -Zamyśliłam się. -posłałam mu niepewny uśmiech. 
-Harry, wszystko okej? 
-Tak, jasne. -wyrwał się z przemyśleń i też wymusił uśmiech. 
-Liam, mogę zostawić wam Lilly na głowie? Pewnie nawet nie dojdzie do domu. -zapytałam, podnosząc się. 
-Pewnie, ty też możesz zostać. -ciepło się uśmiechnął. 
-Nie, ja już pójdę. -odwzajemniłam jego uśmiech -Tu masz bluzę. -zdjęłam ją z siebie, dając chłopakowi -Pa. 
-Na co czekasz? Idź za nią. -znaczący szept Liama, który było słychać pewnie na drugim końcu Londynu. Był skierowany do Harrego, no bo do kogo. Tylko lekko się uśmiechnęłam, wchodząc z powrotem do domu chłopców. 
-Zostań, co? -położył mi głowę na ramieniu, kiedy zatrzymałam się w korytarzu. 
-Nie, jestem trochę zmęczona. Nie będę siedzieć wam na głowie. -uśmiechnęłam się, spoglądając na niego bokiem. 
-Chodź. -chwycił mnie za nadgarstek i zaczął prowadzić na górę. 
-Harry. Kurde no, nie ciągnij mnie tak! 
-Przepraszam no. Siadaj. -powiedział, kiedy znaleźliśmy się w jego pokoju. Sam poszedł natomiast wygrzebać coś z szafy. Wrócił po kilku chwilach, trzymając w rękach swoją koszulkę. 
-Harry, chciałeś pogadać... 
-Ubierz to. -uśmiechnął się, omijając temat. 
-Harry chciałeś pogadać. -powtórzyłam się -Widzę, że coś jest nie tak. 
-Zmieniłem zdanie, nie chcę o tym rozmawiać. Przebierz się, za chwilę przyjdę. - ucałował mnie w głowę, po czym wyszedł. Westchnęłam głośno, sama do siebie, przebierając się w ciuchy Harrego. Znowu. W sumie, to nie powiem, żeby mi to przeszkadzało -Mogę już? -zapytał, pukając w drzwi po jakimś czasie. 
-Tak. -odpowiedziałam, siadając na łóżku -Powiedz mi o co chodzi. 
-Nie Sophie, nie warto. -posmutniał, siadając obok. 
-Harry, spójrz na mnie. -chłopak posłusznie podniósł głowę, patrząc mi w oczy -Powiedz.              
-Chcesz wiedzieć? -tylko kiwnęłam głową -Okej, więc właściwie są dwie sprawy. Prosto z mostu. -powiedział po cichu, biorąc porządny wdech -Mam raka, chciałem powiedzieć ci wcześniej, ale bałem się twojej reakcji. Po drugie...  
-Co? -przerwałam mu, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. 
-Mam raka. Jest złośliwy. 
-Nie. -zamknęłam powieki, nie pozwalając łzom spłynąć po moich policzkach. To było jednak silniejsze. 
-Tak Sophie. -wstał z łóżka, podchodząc do jego drugiej krawędzi, gdzie siedziałam ja. Przykucnął i spojrzał mi w oczy -Nie płacz, okej? 
-Przecież to jest niemożliwe. Wszyscy, ale nie ty. -nie posłuchałam go i zaczęłam ryczeć. 
-Nie płacz Sophie. -wstał, a po jego policzkach zaczęły płynąć łzy. Podniosłam się zaraz za nim i nie zważając na nic, po prostu zarzuciłam mu ręce na szyi, ściskając tak jak jeszcze nigdy nikogo. Bałam się, że zaraz go tu nie będzie, że to, że go teraz przytulam to tylko jakaś zjawa, że zaraz się obudzę i nie będzie po nim żadnego śladu, że go stracę. 
-Chłopcy wiedzą? -zapytałam po cichu, kiedy położył się koło mnie. 
-Tylko Louis. 
-Harry powiedz im, zasługują na szczerość. Bardziej niż ja. -znowu zaczął trząść mi się głos. Wtuliłam się mocniej w Harrego i najchętniej nigdy bym go nie puszczała. To w tym momencie zrozumiałam, że jest dla mnie najważniejszy. Zrozumiałam, że go kocham. 
-Wiem, powiem im. -pocałował mnie w głowę, mocniej przytulając. 
Leżeliśmy tak przez dłuższy czas, którego w sumie nie liczyłam. Nie chciałam liczyć. Zastanawiała mnie tylko druga sprawa, o której chciał powiedzieć Harry. Na razie go jednak o to nie zapytałam, bo słysząc równy oddech chłopaka, domyśliłam się, że śpi. Sama też chciałam zasnąć, ale cała ta sytuacja mi na to nie pozwoliła. Zaczęłam po prostu płakać. Myślałam, że wypadek to było coś strasznego. Owszem, było, ale to, o czym dowiedziałam się kilka godzin temu jest jeszcze gorsze. Odwróciłam się w drugą stronę, nie chcąc budzić Harrego i opierając głowę o poduszkę zaczęłam płakać jeszcze mocniej. To nie było jednak rozwiązanie. Mój płacz na pewno nic nie pomoże. 
Rano do pokoju wparował Louis, szukając swoich marchewek. Ja już nie spałam. W sumie już jest w tym zdaniu niepotrzebne. Po prostu, nie spałam. Przez całą noc nie udało mi się zmrużyć oka. 
-Powiedział ci? -zapytał, patrząc na moją zapłakaną twarz. Tylko twierdząco kiwnęłam głową, a z moich oczu poleciało jeszcze więcej łez. 

_______________________________________________
Przepraszam za dość smutny rozdział w dzień, który powinien być radosny :( 
Następny jednak z pewnością wywoła uśmiechy na Waszych twarzach :)
Dzięki za komentarze, jeśli macie jakieś sugestie co do zmiany stylu pisania, to nie bójcie się pisać i po prostu dajcie mi znać w komentarzu. 
Love .xx 

7 komentarzy:

  1. genialny rozdział :)
    tylko błagam nie uśmiercaj Harry'ego

    OdpowiedzUsuń
  2. hahhahahahah.. Początek mnie rozwalił ;D Jednak koniec trochę mniej mi się podoba pod względem treści.. NIECH ON ŻYJE!! Haha.. Dopiero znalazłam Waszego bloga i przyznam się, że jeszcze nie przeczytałam wszystkiego ale za chwilę to nadrobię ;D
    Czekam na kolejny :)
    PS. Zapraszam do mnie marzenialondyn1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne *.* Ale prawie się popłakałam jak przeczytałam że Harry ma raka. :c Nie chce żeby umierał, nie uśmiercaj go :C
    Czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :) Jednak ta końcówka mnie trochę zmartwiła... Mam nadzieje, że jednak Harry jakoś się wyleczy ;) Nie uśmiercaj co :c

    Przy okazji zapraszam na mojego, dopiero zaczętego bloga z opowiadaniem : http://you-are-all-i-ever-wanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Super blog;) Normalnie tak jakiś smutno mi się zrobiło na koncu:( Zapraszam do mnie: czarownica-z-piekla-rodem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech Harry będzie zdrowy plizz. Wiesz nie komentowalam wcześniej rozdziałów. Ale teraz gdy jest taki smutny musiałam to zrobić. Proszę niech się wyleczy! Niech Soph nie cierpi wraz z chłopakami! :'(

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech Harry będzie zdrowy plizz. Wiesz nie komentowalam wcześniej rozdziałów. Ale teraz gdy jest taki smutny musiałam to zrobić. Proszę niech się wyleczy! Niech Soph nie cierpi wraz z chłopakami! :'(

    OdpowiedzUsuń