sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 13: 'Od kiedy to jesteśmy na kotek?'


Pożegnałyśmy się z chłopcami, udając się do nas. Skacowana Lilly i smutna ja. Tak będzie wyglądał dzisiejszy dzień. W prawdzie Lilly wyzdrowieje, ale mi zostanie na dłużej. Położyłam się na moim łóżku, bezczynnie patrząc w sufit. Nie miałam ochoty na nic. Kompletnie na nic. Potrzebowałam tylko Harrego, jego zapachu, jego bliskości, jego uśmiechu i jego zielonych oczu. Tylko to było mi w tej chwili potrzebne. 
Spędziłam na łóżku połowę soboty, czekając sama nie wiem na co. A może na kogo? To będzie pewnie bardziej trafne, czekałam na kogoś, a dokładniej na Harrego. Czekałam na to, żeby wpadł tu i powiedział, że cały ten jego rak to tylko i wyłącznie kiepski żart. Czekałam na to, żeby przyszedł i powiedział, że też mnie kocha, żeby mnie przytulił i żeby wszystko było w porządku. Wiem, że czekałam na cud, ale cuda czasem się zdarzają, prawda? 
Dlaczego muszą dziać się takie rzeczy, żebym zrozumiała, co tak na prawdę do niego czuję? Dokładnie to samo stało się w szpitalu. Wtedy poczułam, że mi na nim zależy, teraz wiem, że go kocham. Tak, kocham Harrego i nie mam zamiaru dłużej tego ukrywać. Nawet jeśli za kilka miesięcy mam go stracić, to chcę, żeby wiedział. Chcę mieć świadomość, że nie zostanę z tym sama. Chcę zobaczyć, czy istnieje choćby cień szansy, że on czuje do mnie to samo. Obiecałam sobie, że Harry dowie się o moich uczuciach przy naszym następnym spotkaniu.

-Sophie! -usłyszałam zdyszanego Harrego, który wpadł do mojego pokoju z jakimś świstkiem w ręce -Sophie! 
-Co?! -wstałam nerwowo z łóżka, chwytając go za ramiona. 
-Sophie cholera! -wydarł się i zaczął mnie ściskać. 
-Uspokój się i powiedz mi w końcu, o co ci chodzi! -zrobiłam się coraz bardziej nerwowa. Harry odsunął się ode mnie, ujmując moją twarz w swoje dłonie. Wlepił swoje usta w moje, jednocześnie czułam, jak się uśmiecha -Co jest? -spojrzałam mu w oczy. Znowu zobaczyłam w nich te cholerne iskierki, które doprowadzają mnie do szaleństwa. Harry zaczął się śmiać, po czym znowu mnie przytulił. 
-To była pomyłka, rozumiesz? -usłyszałam z tyłu, kiedy to ciągle mnie ściskał. 
-Jak to? -odsunęłam go od siebie i spojrzałam z nadzieją. 
-Przysłali list, pomylili wyniki. 
-Jak to pomylili wyniki? To znaczy, że...? -spojrzał na mnie swoimi zaszklonymi już oczyma i twierdząco pokiwał głową. Uśmiechnęłam się najszerzej jak to było w tej chwili możliwe, a z moich oczu poleciało kilka łez. W tej sytuacji były to łzy szczęścia, takimi nie gardzę. 
-Ale nie płacz mi tu znowu. -teraz to on odsunął mnie od siebie i szeroko się uśmiechnął. 

-Była jeszcze druga sprawa... -zaczęłam, siadając po turecku na moim łóżku. Harry siadł na przeciw. 
-Była. -potwierdził - W zasadzie nadal jest. -chwycił moją rękę -Tylko musisz mi coś obiecać. 
-Obiecuję. -odpowiedziałam bez zastanowienia. 
-Tak od razu? -zapytał zdziwiony. Pokiwałam tylko głową - Okej, więc... 
-Powiesz mi w końcu? -uniosłam brwi, widząc, że Harry nadal się waha.
-Kocham cię. -odpowiedział, przenosząc wzrok z naszych rąk na moje oczy. Tylko szerzej je otworzyłam, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. 
-Powtórz to. 
-Kocham cię. Kocham cię, kocham cię, kocham cię. -powiedział, jakby się z kimś ścigał, jakby myślał, że te słowa są w stanie szybko przeminąć, jakby się bał, że to jedyna szansa, kiedy może to powiedzieć. 
-A więc... idealnie się składa, bo ja też cię kocham. -uśmiechnęłam się, już po chwili lądując na łóżku, gdzie Harry zaczął mnie całować. 
-Tak na serio? -podniósł się na chwilę, podpierając się na łokciach. Twierdząco pokiwałam głową, po czym Harry odgarnął pasemko moich włosów z twarzy. Po kilku sekundach znów poczułam jego wargi na moich.

Razem zeszliśmy na dół, gdzie czekali chłopcy, próbując leczyć ciągle chorą Lilly. Porozsiadali się zarówno na fotelach, jak i na kanapie, więc wspólnie z Harrym udaliśmy się do kuchni. 
-Zjesz coś? -zaproponowałam, siadając na jednym z kuchennych krzeseł. 
-Nie. 
-Ale ja chętnie. -ni stąd, ni z owąd pojawił się Niall, który słowo 'jedzenie' usłyszałby pewnie na końcu świata. 
-Na co masz ochotę? -wywróciłam oczami, otwierając lodówkę. 
-Na ten kawałek ciasta. -wskazał ręką na jabłecznik, który znalazł się jakimś cudem w mojej lodówce. 
-Jasne, masz. -wyciągnęłam go, dając Niallowi kawałek. 
-Kotek, - Harry podszedł do mnie i zaczął szeptać na ucho - to dla niego nic. Mówiąc kawałek, miał na myśli cały ten placek. -puścił mi oczko. Niall tylko wzdrygnął ramionami, wracając do salonu. 
-Od kiedy to jesteśmy na kotek? -stanęłam naprzeciw niego, podnosząc wzrok. 
-Równie dobrze może być słońce, misiek, cukiereczek... -uśmiechnął się, co od razu zostało przeze mnie odwzajemnione. -To jak, które wolisz? - nie odpowiedziałam nic, tylko lekko musnęłam jego wargi, udając się z powrotem do salonu. 
-Gdzie Lil? -zapytałam, widząc, że nie ma jej z chłopcami. 
-Ubikacja. -usłyszałam od Liama. 
-Możemy włączyć telewizję? -zapytał Louis, przegryzając swoją marchewkę. 
-Jasne, czujcie się jak u siebie. Idę do Lilly. -odpowiedziałam, posyłając im ciepłe uśmiechy. Sama natomiast wdrapałam się na górę, pukając do łazienki. Lilly nie odpowiedziała, tylko wyszła po chwili, wyglądając jakby ćpała co najmniej trzy noce z rzędu. 
-Dobrze się czujesz? -zapytałam, widząc ją w tym stanie. 
-A jak wyglądam? 
-Fakt, przepraszam. Idź się połóż do łóżka. Zaraz zrobię ci kawy. -posłusznie rzuciła się na łóżko. Ja znów zeszłam na dół, by zaparzyć jej obiecanej kawy. Mój salon zdecydowanie nie wyglądał już na mój salon. Horan rozsypał swoje żelki dosłownie wszędzie. Liam i Zayn znowu się wygłupiali, tym samym niszcząc moje kwiatki, a Louis siedział w kącie tylko im się przyglądając. Brakowało jednego, mojego jednego. Siedział w kuchni z rękoma podpartymi o blat. 
-Wszystko w porządku? -zapytałam, kładąc mu rękę na ramieniu. Tylko twierdząco pokiwał głową. Wstawiłam wodę i usiadłam koło niego -Czemu tak tu siedzisz? 
-Wciąż nie mogę w to uwierzyć. 
-Skończ o tym myśleć, wszystko już jest okej. -uśmiechnęłam się. 
-I właśnie w to nie mogę uwierzyć. Myślałem, że znowu mnie odtrącisz i że... 
-To źle myślałeś. -czym prędzej mu przerwałam -Skończ gadać takie głupoty, bo się na ciebie obrażę. 
-Nie, nie obrażaj się. -odwrócił mnie w swoją stronę i nie czekając na nic, pocałował mnie. 
-Sophie, masz jeszcze to ciasto? -usłyszałam za sobą głos Nialla -Wiesz, właściwie nie jestem już głodny, nie przeszkadzajcie sobie. -speszył się, po czym wyszedł z kuchni. Usłyszałam jego piski za drzwiami, które mogły znaczyć tylko jedno - powiedział chłopcom, o tym, co właśnie się stało. 
-Powiedział im. -skwitowałam. 
-To źle? -Harry uniósł brwi do góry. 
-Nie, właściwie to nie. Nie mam z tym problemu. -odpowiedziałam, znów łącząc nasze usta w jedność. 
-To prawda? -zjawił się Louis -Jezu ludzie to prawda! -zaczął się drzeć. Potem otwierał każdą szafkę po kolei i szukał czegoś - No gdzie to jest? 
-Może pomogę, wiesz to moja kuchnia... 
-Nie, nie, całuj go. O, jest! -znalazł paczkę ryżu -No dalej, całować się! -najnormalniej w świecie rozdarł paczkę i wysypał ją całą na mnie i Harrego -Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia! - czy ja kiedykolwiek zrozumiem tego chłopaka? Nie, to jest chyba niemożliwe. 

Usiedliśmy wszyscy razem w salonie, włączając telewizję. Po jakimś czasie dołączyła do nas również Lilly, która poczuła się wyraźnie lepiej. Zrobiło się późno, ale nawet to nie zniechęciło chłopców do oglądania horrorów. Mówiłam już kiedyś, że ich nienawidzę? Nie? W takim razie powiem to teraz: nie znoszę horrorów. Jak mam oglądać tych strasznych facetów goniących każdego po kolei z piłą łańcuchową to na samą myśl robi mi się niedobrze. 
-Czujcie się jak u siebie. Ja idę na górę. Nie znoszę horrorów. -wstałam z kolan Harrego i zaczęłam podążać na górę. 
-Nie lubisz horrorów? -usłyszałam Stylesa, który wszedł za mną do mojego pokoju. 
-Nienawidzę. 
-W takim razie co będziesz teraz robić? -zapytał, rzucając się na moje łóżko. 
-Myślałam o pójściu spać, czy coś. 
-Czy coś. -ruszył brwiami. 
-Nie, nie. W tym przypadku, chyba jednak pójdę spać. 
-Co masz na myśli? 
-Nic Harry, nic. -uśmiechnęłam się pod nosem, kładąc koło niego. Znowu zaczął bawić się moimi włosami. W sumie wcale mi to nie przeszkadzało, to było nawet przyjemne. Ja natomiast kreśliłam jakieś znaczki na jego brzuchu. Może trochę go to łaskotało, bo co chwilę się chichrał, ale skoro nie narzekał, nie miałam zamiaru przestawać. 

_____________________________________________
Mówiłam, że ten rozdział wywoła uśmiechy na Waszych twarzach. Nie do końca podoba mi się sposób, w jaki go napisałam, ale myślę, że nie jest wybitnie zły. 
Mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu. Jeśli tak, to nie obrażę się, jeśli zostawicie po sobie ślad w komentarzu :) 
Dzięki za wszystko, a szczególnie za 6.000 wyświetleń. Jesteście niesamowici. 
Love xx 

11 komentarzy:

  1. Jesteś niesamowita dziewczyno :) Kocham Ciebie i Twoje opowiadanie ;*
    Z niecierpliwością czekam na następną notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział, z niecipliwoscia czekam na nastepny i zycze powodzenia w pisaniu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki fajny rozdział :) Dobrze,że Harry nie jest chory.Jak zwykle wywołałaś u mnie uśmiech i dziękuję ci za to.Czekam na kolejny rozdział i zapraszam na mój blog:czarownica-z-piekla-rodem.blogspot.com
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział, chyba jeden z nqjlepszych.Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest świetne *-* I Hazza jednak nie ma tego raka ! Ale się ciesze :3 Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział! Może wejdziesz na mojego bloga: tak-trudno-jest-kochac.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. JESTEŚ ZAJEBISTA . !
    KOCHAM CIĘ I TEGO BLOGA . ! < 3
    PISZ NASTĘPNY CZEKAM . ! ; *

    OdpowiedzUsuń
  8. Loui rozpierdala system xD Hah.. Serio? Ryż.? Mógłby od razu przed nich księdza zaciągnąć ;P
    Super :) Przynajmniej Harry żyje ;)
    Czekam na kolejny :D
    PS. Zostawisz po sobie jakiś ślad? marzenialondyn1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Oplułam sobie komputer czytając o Lou sypiącym ryżem :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie moge Lou mnie rozwala psychicznie. ;)/By Marta m

    OdpowiedzUsuń