piątek, 31 maja 2013

Epilog

'Kiedy życie daje ci cytryny, zrób lemoniadę' - już wiem, dlaczego wielu ludzi kieruje się tymi słowami.
Lilly, chłopcy i szansa występu z nimi to cytryny, moje życie to lemoniada.
Jaka była moja decyzja po zejściu ze sceny? Oczywiście, postanowiłam wykorzystać swoją szansę na 1000%. To były jedne z najlepszych chwil m moim życiu. Występ z chłopcami, widok zachwyconej areny. Najważniejsze jednak było to, że oni cały czas ze mną byli. Ci którzy są dla mnie najważniejsi. Ci, których potrzebuję najbardziej. Ci, których kocham nad życie. Skoczyłabym za nimi w ogień.
Harry miał rację, jak zaczniesz, nie możesz przestać. Zaczęłam grywać mniejsze koncerty w Londynie, później rozprzestrzeniły się po Anglii, potem Europa, aż w końcu odwiedziłam resztę świata. A przez całą tą drogę byli i wspierali mnie oni. Lilly, Harry, Niall, Zayn, Liam i Louis. Najlepsi przyjaciele, bez których nie mogę sobie niczego wyobrazić.
Wydałam też osiem albumów, nagrałam kilka piosenek z chłopcami, do współpracy zgodził się też sam Sir Elton John.
Piętnaście lat później przyszedł w końcu czas na moje życie prywatne. Zrobiłam sobie małą przerwę, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Harry był wniebowzięty. Co tu dużo ukrywać, ja też. Cały czas zabawialiśmy dzieci, czy to Nialla i Lil, Liama i Danielle. Sami chcieliśmy mieć swoje, ale z początku były z tym małe problemy. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i urodziłam dwóch wspaniałych synów - Matta i Tommy'ego. Niedługo potem zdecydowałam też o zakończeniu kariery, by porządnie zająć się rodziną. One Direction także zaprzestali koncertowaniu i spędzili kilka miesięcy w domu. Bardzo intensywnie wykorzystaliśmy ten czas z Harrym. Chyba nawet za bardzo. Wiecie, co mam na myśli? Znów gonię po domu z brzuchem i wyglądam jak ciężarówka. W każdym razie doczekałam się swojego happy endu. Nie tylko ja;
Niall i Lilly odkąd są razem, nigdy się nie pokłócili, a ich związek jest jednym słowem idealny. Niall traktuje Lilly jak księżniczkę każdego dnia, ale w domu ma także dwie inne. Małe - Sophie (po mnie hehe) i Rosie.
Zayn zerwał z Perrie podczas czwartej trasy koncertowej One Direction, ale jak to mówią jeśli ludzie są sobie pisani to do siebie wrócą. Właśnie tak się stało w ich przypadku.
Liam i Danielle - co tu dużo mówić? Miłoś idealna i piękna córka o imieniu Alice.
Louis i Eleanor zaczęli wcześnie. Pierwszego syna El urodziła już w wieku dwudziestu lat. Potem przyszedł czas na ślub, a po ślubie córka.
Do dziś wszyscy mieszkamy w Londynie, oczywiście blisko siebie, bo co najmniej trzy razy w tygodniu spotykamy się na wielkie, rodzinne wieczory.
Jak widzicie, każdy doczekał swojego happy endu. Wam też się trafi, tylko musicie uzbroić się w cierpliwość.
Teraz muszę już kończyć, bo chyba się zaczęło. Wody mi odeszły, a mój mąż jest w trasie koncertowej! Odezwę się później :)







P.S. To dziewczynka ;)



KONIEC



______________
Tym oto sposobem żegnamy się z historią Daydream With One Direction. To dla mnie z pewnością smutny moment, bo bardzo się z Wami zżyłam przez ponad pół roku. 
Dziękuję za 50.000 wyświetleń, ponad 550 komentarzy i każdej osobie, która poświęciła czas, żeby czytać moje wypociny. 
Nadal możecie znaleźć mnie na twitterze, a kto wie, może niedługo spotkamy się też przy następnym opowiadaniu. Jeśli wszystko wypali i nie stracę weny, na pewno podam Wam link :) 
Jeszcze raz baaaaaaardzo dziękuję za wszystko, do napisania! 












Rozdział 40: 'Dziękuję za wszystko'

*Kilka dni później, wieczór, dzień przed występem*
Jak za dawnych czasów, usiedliśmy razem w salonie, popijając gorącą czekoladę. Razem z Niallem, wzięliśmy też swoje gitary i graliśmy co tylko przyszło nam na myśl. Każdy z nas opowiadał właściwie, co chciał. Znowu wszystko było takie naturalne.
-Stresujesz się? -Louis skierował na mnie swój wzrok.
-Po co pytasz, przecież wiesz... -odpowiedziałam niepewnie.
-Stres napędza do działania. Jesteś świetna, więc nic nie może się nie udać -tym razem odezwał się Liam. Miałam w nich wsparcie, oczywiście. Byli nie tylko przyjaciółmi, byli jak bracia. Wiedziałam, że zawsze mogę na wszystkich liczyć.
-A potem już tylko egzaminy -Lilly poklepała mnie po ramieniu.
-Właśnie! Jak tam nauka, wszystko już umiesz? -spojrzałam na nią.
-Nie -zrobiła niewyraźną minę i przecząco pokiwała głową. -W każdym razie zacznę się tym przejmować dopiero po waszym występie.
-Mogę jeszcze jedną? -zapytał Niall, wskazując na swój kubek. Kierował pytanie do Liama, bo to on przygotował nasze napoje.
-Niall to już trzecia... -spojrzał na niego błagalnie.
-Wiesz, w sumie weź moją, jakoś nie mam ochoty... -powiedziałam niepewnie.
-Nie smakuje ci? -usłyszałam Liama.
-Nie! -jak najszybciej zaprotestowałam. -Po prostu nie mam dziś ochoty na czekoladę...
-Denerwujesz się, co? -Louis powtórzył pytanie sprzed kilku minut. -I to bardzo. Widać -spuściłam wzrok.
-Może się połóż, co? Zresztą wszyscy powinniśmy się wyspać -zaproponował Zayn, który jako jedyny nie miał dziś ochoty na rozmowę.
-Masz rację -poparł go Liam.
-Tak, ja już pójdę, do zobaczenia rano -lekko się uśmiechnęłam i po usłyszeniu jednego, zgranego 'dobranoc', udałam się na górę. Tam od razu weszłam do łazienki i po niedługiej kąpieli, wróciłam do pokoju. Na łóżku czekał już Harry, czytając jakiś kryminał.
-Już? -odłożył książkę, kiedy mnie zobaczył. Przytaknęłam, podchodząc bliżej. Harry zmienił pozycję na siedzącą, ja natomiast usiadłam obok.
-Powiesz mi, jak się odstresować? Zaraz umrę.
-Hej -odpowiedział łagodnie, chwytając moją rękę, -jesteś świetna. Nic złego nie może się stać -lekko się uśmiechnął. -Wyjdziemy na scenę, zaśpiewamy ten zacny duecik, usłyszymy całą arenę, bijącą brawa i będziesz chciała zrobić to jeszcze milion razy.
-Obiecaj mi jedno.
-Strzelaj.
-Pocałujesz mnie przed wejściem na scenę i zaraz po, dobrze? -uniosłam brwi.
-Teraz też mogę -zaśmiał się i przysunął do mnie, składając lekki pocałunek na moich ustach. -Poczekasz chwilkę? Wezmę prysznic i zaraz wrócę -twierdząco kiwnęłam głową i ciepło się uśmiechnęłam.
Harry udał się do łazienki, ja natomiast wzięłam laptopa z biurka i weszłam na twittera. Wielu ludzi życzyło nam powodzenia na jutrzejszym koncercie. Oczywiście znaleźli się też tacy, którzy nie chcieli, abym śpiewała z chłopcami, ale to właśnie oni sprawiali, że chciałam wszystkim udowodnić, na co mnie stać. Odpisywałam przypadkowym ludziom, pojawiającym się w moich interakcjach. Zazwyczaj szybkim 'dziękuję', ale wiem, że nawet to ich cieszy. Nie wiem, ile czasu spędziłam na twitterze, w każdym razie trochę musiało upłynąć, bo przerwał mi dopiero wychodzący z łazienki Harry.
-Co robisz? -wskoczył do łóżka, tuż koło mnie i zaczął patrzeć na ekran.
-Patrzę, co piszą.
-To skończ -zamknął laptopa. -Teraz jesteś moja -zaczął mnie całować, a wolną ręką odłożył komputer na stolik nocny. Jego pocałunki stawały się coraz wolniejsze i delikatniejsze. Delektowałam się każdym składanym z początku na moich ustach, potem policzkach, aż w końcu zaczął całować moją szyję. -Dokończymy jutro? -przestał na chwilę i pochylił się nade mną, spoglądając w oczy.
-Co masz na myśli? -zapytałam, marszcząc brwi.
-Pokój 2508, mówi ci to coś? -zaśmiał się.
-Chcesz wrócić do pokoju 2508, hm?
-Przyznam szczerze, że bardzo mi się tam podobało. Mieli wygodne łóżka -teraz to ja się zaśmiałam.
-Znowu załatwisz całe piętro, żeby nikt cię nie słyszał?
-Mnie? -zapytał zdziwiony. -Chyba ciebie koleżanko.
-Hahaha błagam Styles!
-Co? -zachichotał. -Wiesz, nie powinniśmy robić tego tutaj, bo naprawdę nie potrzebuję zbędnych komentarzy od naszych przyjaciół.
-Więc będziemy się ukrywać? -zmrużyłam oczy.
-Tak -odpowiedział szeptem. -Porwę cię.
-A co potem? -zbliżyłam się do niego i też zaczęłam mówić szeptem.
-A potem sprawię, że poczujesz się jak księżniczka.
-Wiesz, że dzięki tobie czuję się tak codziennie? -odpowiedziałam już normalnie, głęboko patrząc mu w oczy.
-Kocham cię Sophie.
-Dziękuję za wszystko.
-Ty mi dziękujesz? Błagam... wywróciłaś mój świat o sto osiemdziesiąt stopni i to dzięki tobie jestem kim jestem. Za nic w świecie nikomu cię nie oddam. To ja ci dziękuję, że pomimo wszystkiego cały czas tu jesteś -ucałował mnie w czubek głowy.
-Nie musisz mnie nikomu oddawać, bo ja chcę zostać właśnie tutaj -wyszeptałam mu prosto w twarz. -Kocham cię Styles.
-Dobrze, bardzo się z tego powodu cieszę -objął mnie ramieniem, więc mogłam wygodnie ułożyć głowę na jego klatce piersiowej. -Dobranoc kochanie -powiedział łagodnie.
-Dobranoc -spojrzałam na niego, po czym lekko ucałowałam jego usta. Chwilę później przymknęłam powieki, odpływając do krainy snów.
*
Przygotowania do występu zaczęliśmy już wcześnie rano. Każdy chodził jak w zegarku, pilnując nawet najmniejsze szczegóły. Do rozpoczęcia gali zostały niecałe dwie godziny, dlatego musieliśmy zacząć bardziej intensywne przygotowania. Jedna z organizatorek, która dzisiejszego wieczoru miała pod swoimi ramionami tylko mnie, kazała udać się do garderoby. Tam właśnie poszłam, czekając na makijażystkę. Przyszła po niecałych dziesięciu minutach, zaczynając nakładanie wcześniej zaplanowanego 'mejk apu'. Postawiłam na bardzo naturalny look w postaci lekko skręconych włosów i delikatnej kreski na powiece. Później przyszły także ostatnie poprawki przy wybranej przez stylistkę chłopców sukience. Do tego dobrała mi delikatne dodatki (wliczając w to oczywiście wisiorek od Hazzy) i to tyle. Byłam gotowa. Z pewnością fizycznie, co do mojej psychiki, nadal miałam obawy.
Godzinę przed rozpoczęciem, mogłam spotkać się z chłopcami, a później, także z nimi, udać na czerwony dywan. Nie chciałam iść tam sama, dlatego ustaliliśmy, że będziemy razem. Poświęciliśmy kilka minut fotoreporterom, później znów wracając do areny. Wszyscy, razem z Lilly zajęliśmy miejsca przy stoliku numer 13 i oglądaliśmy początek gali. Później organizatorzy kazali nam wracać na backstage, by przygotować się przed występem. Lilly poszła z nami, chwilę rozmawiając z Niallem. Ja natomiast w celu odstresowania ucięłam sobie pogawędkę z Lou i Harrym. Dosłownie pięć minut przed występem, zaczęło się ponowne sprawdzanie mikrofonów i wszystkiego, co mogłoby zawieść. Podobno wszystko było okej. Sprawdziłam jeszcze, czy gitara odpowiednio stroi, ciągnąc najwyższą i najniższą strunę. Było dobrze, jak nigdy wcześniej. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam sobie w myślach 'co cię nie zabije to cię wzmocni'.
*
Włożyłam słuchawki do uszu i stanęłam za zasłoną, która była pomiędzy sceną, a backstage. Zaczęło się odliczanie do wejścia. Zamknęłam oczy i zaczęłam głęboko oddychać. Na początku rozważałam możliwości ucieczki, ale po chwili poczułam, jak ktoś łapię mnie za rękę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Harry'ego.
10...
9...
8...
Musiał dotrzymać wczorajszej obietnicy, więc stanął naprzeciw i na chwilę zatopił się w moich wargach.
6...
'Kocham cię' -te słowa wyczytałam z jego ust, jako że przez słuchawki w uszach nic nie słyszałam. Odpowiedziałam tym samym, po czym odwróciłam się w stronę sceny.
4...
3...
2...
1...
Ostatni głęboki wdech i...
Ruszyłam zaraz za Niall'em i usiadłam na wyznaczonym miejscu. Z słuchawek wydobył się dźwięk prezentera po którym mieliśmy zacząć z Niall'em grać. 'Przed państwem One Direction w duecie z Sophie Olsen' - na te słowa rozległy się brawa, które słyszałam nawet pomimo słuchawek w uszach.
I tak się to zaczęło. Po chwili mogłam usłyszeć Liama, Nialla i Zayna. Później to ja zbliżyłam usta do stojącego przede mną mikrofonu i wydobyłam z siebie dźwięki. Nie wiem, czy były czyste. Za dużo emocji mną targało, by tego pilnować. Kilkanaście sekund później zaczęła się druga zwrotka, a więc mój 'zacny duecik' z Harrym. Spojrzałam na niego kątem oka. Widziałam, że robi to samo, więc wciąż śpiewając, lekko się uśmiechnęłam.
Ostatnią linijkę wyśpiewaliśmy wszyscy razem, po czym spojrzałam na krzyczący tłum. Właśnie tam rzuciłam kostkę, którą wcześniej grałam na gitarze i wolną ręką, wyciągnęłam słuchawkę z ucha. Krzyki stały się coraz głośniejsze, a w moich oczach zebrało się pełno łez. Łez szczęścia. To było niesamowite.
Prezenter podziękował za nasz występ, po czym mogliśmy zejść ze sceny. Niemalże 'zrzuciłam' z siebie gitarę, oddając ją jednemu z pracowników i podbiegłam do Harrego. Dosłownie sekundę później znalazła się przy nas cała reszta, razem z Lilly. Wszyscy podeszliśmy bliżej i zrobiliśmy grupowego 'miśka'.
-Dałaś radę -szepnął mi do ucha i lekko mnie pociągnął, odciągając tym samym od reszty. Ujął moją twarz w swoje wielkie dłonie i delikatnie odgarniając kosmyk włosów za ucho, uśmiechnął się, już po chwili łącząc nasze wargi. Lekko zachichotałam przez pocałunek i zarzuciłam mu ręce na szyi.

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 39: 'Czemu sama się siebie boisz?'

Do występu zostały już niecałe trzy dni. Za to od ponad tygodnia nasze życie wygląda mniej więcej tak samo. W kółko próby, czy to dźwięku, czy ustawienia mikrofonów, czy spotkania z managerami, dyrektorami i grubymi rybami z show biznesu. Powoli oswajałam się z faktem, że kręcąc się po hali, w której miała odbyć się gala, co chwilę mija mnie albo Jessie J, Adele, członek Coldplay. To było dziwne uczucie, bo w ogóle do nich nie pasowałam. Poznałam także 'młodzików', których wybrały gwiazdy i muszę przyznać, że nie mam zielonego pojęcia, co ja tu robię. Oni umieją śpiewać, a co ważniejsze, wiedzą, czego chcą. A ja przemieszczam się z kąta do kąta, prosząc Boga, bym jak najszybciej znalazła się w domu.
Siedzieliśmy właśnie z chłopcami w naszej garderobie, czekając na kolejną już próbę dźwięku. Zayn i Liam grali na play station, Louis i Harry cały czas ze sobą rozmawiali, a Niall i ja staraliśmy się umilać im czas, grając na gitarach. Lilly została w domu, bo niedługo zdajemy egzaminy i chciała chociaż trochę zadbać o swoją edukację. Jeśli chodzi o mnie, to mając ponad trzy miesiące, siedząc w Polsce, zdążyłam przestudiować każdy podręcznik po dziesięć razy.
Chwilę później rozległo się pukanie do drzwi i zajrzała przez nie niewysoka brunetka.
-Przepraszam, wasz manager powiedział, że tutaj was znajdę. Moglibyśmy przeprowadzić mały wywiad? -lekko uniosła kąciki ust.
-Niedługo mamy próbę... -Liam odciągnął wzrok od ekranu telewizora i niepewnie spojrzał na redaktorkę.
-Wiem, obiecuję, że nie zajmę wam dużo czasu... -chłopcy niechętnie wymienili spojrzenia, po czym jednak zgodzili się na wywiad. Aby nie tracić czasu, postanowili nie zmieniać miejsca, dlatego jakoś w piątkę zmieścili się na kanapie, a dziennikarka usiadła na osobnym krześle. Ja natomiast schowałam się za kamerą.
Redaktorka najpierw przedstawiła chłopców, później zadała kilka pytań, dotyczących zarówno trasy, jak i naszego wspólnego występu. Później doszło do pytania o mnie:
-Jak wszyscy doskonale wiemy, każdy z artystów występuje z wybraną przez siebie osobą. I w waszym przypadku nie jest inaczej. Co powiecie na ten temat? -zapytała, zbliżając mikrofon do chłopców.
-Co tu dużo mówić? -zaczął Louis. -Sophie jest bardzo utalentowana, dlatego nie widzieliśmy przeszkód, aby wybrać właśnie ją.
-Jednak to, że się przyjaźnicie, ułatwiło wam wybór? -znów zabrała głos brunetka. Spojrzałam niepewnie na chłopców, bo doskonale wiedzieli, że od samego początku mnie to gryzło, a ta kobieta najnormalniej w świecie przyszła i zadając pierwsze lepsze pytanie, jeszcze bardziej im to uświadomiła.
-Nasze relacje nie mają z tym nic wspólnego -głos zabrał Zayn. -Owszem, znamy Sophie już dość długo, ale to nie zmienia faktu, że ta dziewczyna umie śpiewać. Wszyscy chłopcy chyba się zgodzą, prawda? -spuściłam wzrok i lekko uśmiechnęłam się pod nosem.
-Co na to Harry? -to było najbezczelniejsze pytanie, jakie mogła zadać.
Czy wszystko zależy od naszego związku? Nieważne, świeci słońce -wina Harrego i Sophie, pada deszcz -Harry i Sophie, redaktorka złamała tipsy -my. Nie podoba mi się ta kobieta.
-Co ma pani na myśli? -Harry zabrał głos i lekko odchrząknął. -Jak to, co ja na to? Jestem z niej dumny. Kocham ją jak nikogo innego, ale to sprawy między nami i nie pozwolę, żeby ktokolwiek się w nie wtrącał. Sophie jest bardzo utalentowana i mam nadzieję, że ludzie w końcu się o tym przekonają -podniosłam wzrok i na niego spojrzałam. Jego tęczówki spotkały się z moimi, a na naszych twarzach pojawiły się ciepłe uśmiechy.
-Przepraszam, musicie już kończyć -do pomieszczenia wszedł George i pierwszy raz w życiu byłam wdzięczna za to, że się pojawił.
-W takim razie dziękuję za dzisiejszą rozmowę i życzę wam powodzenia w dalszej karierze -lekko się uśmiechnęła i po uściśnięciu dłoń każdego z nas, opuściła garderobę.
-Dziękuję -uniosłam się na czubkach palców u nóg i szepnęłam Harremu na ucho. Ten tylko uwydatnił dołeczki w policzkach uśmiechem i objął mnie ramieniem.
-Musicie iść na scenę, spotkamy się tutaj później -oznajmił George i razem udaliśmy się na próbę.
Na scenie stały już mikrofony i niewysokie stołki, na których będziemy siedzieć. Niall i ja dostaliśmy swoje gitary i po zajęciu miejsc, mogliśmy zacząć. Mężczyzna, który będzie prezenterem na gali zaczął ćwiczyć naszą zapowiedź, po czym oświetleniowcy ustawili odpowiednio światła. Kilka sekund później, w słuchawce w moim uchu zaczęto odliczać czas. Kiedy usłyszałam odpowiedni sygnał, zaczęłam szarpać struny gitary. Później do muzyki w moim uchu dołączył też głos Liama.

Po naszej próbie na scenę mógł wejść Ed Sheeran, razem ze swoją 'śpiewającą kandydatką'. Szczerze mówiąc, od zawsze delektowałam się wokalem 'Rudego Jezusa', dlatego postanowiłam zostać pod sceną i oglądałam ich występ. Stałam z rękoma założonymi na piersiach, słuchając tego anielskiego wokalu, a po chwili dołączył także Harry. Stanął z tyłu, obejmując mnie w talii i oparł brodę na moim ramieniu. Razem lekko kołysaliśmy się w rytm muzyki rozbrzmiewającej po arenie.
-Jak wrażenia?
-Jest niesamowity, nie wiem, jak on to robi -odpowiedziałam, nie przestając patrzeć na scenę.
-Nie chodziło o to głuptasie. Jak ci się podoba na scenie?
-Było... mhm nieźle -odwróciłam się i lekko uśmiechnęłam.
-Nieźle? -uniósł brwi. -Tylko nieźle?
-Panie Styles, nie mnie to oceniać -spojrzałam na niego bokiem.
-Za to mnie się z panią współpracuje świetnie -złożył lekki pocałunek na mojej szyi.
-Chyba ma pan za bliskie relację ze współpracownikami - 'wyrwałam' się z jego ramion i stanęłam naprzeciw.
-Ależ mnie to wcale nie przeszkadza - znów objął mnie w talii. Moje ręce natomiast zarzuciłam mu na szyję. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Najpierw powoli, później nieco odważniej. Nasze nosy się dotknęły, a Harry zaczął się śmiać.
-Zrobiłam ci coś? Nie śmiej się - na mojej twarzy pojawił się udawany grymas.
-Oboje zachowujemy się tak, jakbyśmy bali się siebie pocałować. O co chodzi? -znów się zaśmiał.
-Miało być romantycznie Styles. Rudy Jezus śpiewa swoją romantyczną piosenkę, a my się całujemy. Nic nie rozumiesz - odwróciłam się do niego dupą i znów zaczęłam delektować każdym dźwiękiem, który usłyszałam.
-Przepraszam -'zakręcił' mną, odwracając w swoją stronę. -Teraz będzie romantycznie, poczekaj -spojrzałam na niego niewyraźnie. Harry lekko się do mnie przybliżył, spojrzał mi w oczy i odgarnął opadający mi na twarz kosmyk włosów za ucho. Lekko uśmiechnęłam się pod nosem, spuszczając wzrok. Nadal się wstydziłam. Mimo tego, że znaliśmy się od długiego czasu, wiedzieliśmy o sobie więcej niż ktokolwiek inny, ja nadal byłam nieśmiała. Dlatego właśnie nie patrzyłam mu w oczy, cały czas miałam wrażenie, że jest zbyt idealny, by być z kimś takim jak ja. Nawet jeśli cały czas uświadamiał mi, że to nieprawda. Harry uniósł mój podbródek, upewniając się, że nasze spojrzenia się spotkają.
-Kocham cię -lekko się uśmiechnął i złączył nasze wargi. Przymknęłam oczy, delektując się momentem i motylkami w brzuchu, do chwili, gdy przestałam słyszeć muzykę.
-Styles, koniec! Czekam na brawa! -usłyszałam głos Eda, który musiał dochodzić ze sceny. Przerwaliśmy pocałunek, oboje odwracając się w tamtą stronę. Ed stał ze swoją gitarą w ręku, unosząc brwi. Styles natomiast zaczął klaskać, jako jedyna z aktualnie znajdujących się w arenie osób (mimo wszystkiego, nie było nas tam wielu). Po chwili jednak do niego dołączyłam, dziwnie się czując. Sheeran posłał mi tylko ciepły uśmiech, zdejmując z siebie gitarę.
-Fajnie razem wyglądacie -powiedział z uśmiechem na ustach do mikrofonu i udał się za scenę. Znowu spuściłam wzrok i zaczęłam chichrać się pod nosem.
-Czemu cały czas to robisz? -przeszkodził mi Harry.
-Huh?
-Czemu się wstydzisz? Czemu sama się siebie boisz? -poszedł bliżej i znów uniósł mój podbródek. -Jesteś piękna, ale w to nie wierzysz.
-Ja po prostu... Ciągle nie dochodzi do mnie, że mam wspaniałą rodzinę, przyjaciół i najważniejsze: ciebie.
-Jesteś piękna, uwierz w to. Wszyscy cię kochają -wziął mnie w swoje ramiona i mocno przytulił. -Ja najmocniej, pamiętaj.

___________________
Hejo!
Rozdział chyba jeden z najlepszych (ah ta skromność!). Muszę Was poinformować, że to już przedostatni :(
Zbliżamy się do końca, jednak niczego jeszcze nie zdradzam i musicie wytrwać do przyszłego tygodnia, żeby zobaczyć, co stanie się na scenie :)
Nie piszę nic w stylu 20 komentarzy przyspiesza następny blah blah blah, bez sensu. Sami pewnie wiecie, że czytanie Waszych komentarzy jest fajne ;)
Dziękuję za wszystko, do napisania :) x

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 38: 'Stołki i mikrofony dla tej pani'


To właśnie dziś zaczęło się moje zaplanowane życie. Budzik zadzwonił przed dziewiątą, po czym zeszłam na dół, by zrobić śniadanie. W kuchni krzątała się już Lilly, smażąc jajecznicę. Po kilku minutach dołączył też Niall, a za nim Liam i Louis. Dwójka zaginionych zapewne znów znajdowała się na górze, smacznie śpiąc. Nie chcąc tracić czasu, weszłam po schodach, udając się do Zayna. Na szczęście nie musiałam zbytnio wysilić się, żeby go obudzić, bo już po kilku komunikatach, wstał. Z Harrym poszło nieco trudniej. Wywołałam jego imię kilka razy, a ten ani drgnął.
-Harry, ja nie żartuje, jak nie wstaniesz, będę musiała użyć innych sposobów! -podniosłam głos, stając bliżej łóżka i pochylając nad nim głowę.
-Błagam, pięć minut -odezwał się w końcu, nadal nie odrywając głowy od poduszki.
-Nie -odpowiedziałam, zrywając z niego kołdrę.
-Pogrzało cię? Zimno mi!
-Nie krzycz na mnie! Wstań leniuchu!
-Bo co? -zapytał cwaniacko, odwracając się w moją stronę, po czym wyciągnął do mnie rękę, oplątał moje nogi i pociągnął tak, że chwilę później wylądowałam na nim.
-Bo będę zła -zrobiłam smutną minkę i oderwałam od niego wzrok, udając obrażoną.
-Nie ryzykuję -zaśmiał się i chwytając mój podbródek, znów sprawił, że na niego spojrzałam. Był idealny. Światło wpadające do pokoju przez okno rzucało idealny blask zielonym tęczówkom, w których topiłam się od pierwszego dnia. Loczki lekko opadały na czoło, a skóra pokrywająca jego nagi tors, lekko unosiła się z każdym oddechem. Wyglądał jak anioł. Mój anioł.
-Jesteś idealny -powiedziałam z lekkim zachwytem, wciąż nie przestając studiować jego całego.
-Nie, jestem leniuchem, zapomniałaś? -znów się zaśmiał.
-To tylko mały szczegół -odpowiedziałam uśmiechem.
-Chodźmy na tą jajecznicę, bo nic dla nas nie zostanie -mrugnął do mnie, po czym razem wstaliśmy z łóżka.
*
Dotarliśmy do studio dosłownie kilka sekund przed dziesiątą, ponieważ na mieście spotkał nas niemały ruch. Wysiedliśmy z wana, udając się do środka. Po drodze chłopcy zostali jednak zatrzymani przez kilka fanów, dlatego razem Lilly 'zostawiłyśmy' ich i weszłyśmy same. Pierwsza osoba, którą zobaczyłam to George, zmierzający w naszą stronę. 
-Dzień dobry -przywitałam się, podając mu rękę, jednak nie będąc do końca zadowolona z jego obecności. 
-Dzień dobry -uścisnął moją dłoń, po czym wykonał ten sam gest w stronę Lilly. -A gdzie reszta? 
-Rozmawiają z fanami -odpowiedziałam, wskazując w tamtą stronę. 
-Eh, no cóż -westchnął. -W takim razie musimy poczekać. 
-Tak -odpowiedziałam, wywracając oczami, jednak tak, by tego nie widział. Po kilku minutach dołączyli do nas chłopcy, po czym przeszliśmy do osobnego pomieszczenia. 
-To jest Kelly, ustalimy z nią szczegóły koncertu -George przedstawił nam niewysoką brunetkę, trzymającą w ręku notatnik, która na pierwszy rzut oka wydawała się być całkiem miła. 
-Miło mi was poznać -ciepło się uśmiechnęła i zaczęła ściskać nasze ręce. -Jeśli nie macie nic przeciwko, chciałabym pokazać wam moją wizję waszego występu. Jeśli jednak macie swoje pomysły, śmiało mówcie -od razu przeszła do sedna sprawy i to mi się podobało. Wiedziała, o czym gada i nie krążyła wokół tematu.
Wszyscy pozwoliliśmy Kelly wypowiedzieć się na dany temat, bo sami chyba nie wiedzieliśmy do końca, co chcemy robić na scenie. 
-Chcecie ograniczyć się do stołków i mikrofonów, czy wolicie szaleć? -zapytała, kolejny raz spoglądając w notatnik. Chłopcy momentalnie przenieśli wzrok na mnie, tak jakbym to ja była teraz osobą podejmującą tę decyzję. 
-Co? -zapytałam wystraszona. 
-Zostawiamy to tobie -odpowiedział Liam. 
-Sami dobrze wiecie -wywróciłam oczami. 
-Stołki i mikrofony dla tej pani -odezwał się Tomlinson, wskazując na mnie palcem. 
-Okej, więc mój plan jest taki: wasz występ zaczynacie zaraz po przerwie reklamowej, dlatego od razu usadzimy was na stołkach. Od lewej: Zayn, później Liam, koło niego Niall, najlepiej z gitarą, potem Sophie, obok Harry, a potem Lou -skończyła czytać i przeniosła wzrok na nas, oczekując potwierdzenia. Wszyscy kiwnęliśmy głowami na tak, czekając na to, co powie Kelly. -Ktoś z was gra jeszcze na gitarze? Przydałoby się zrobić wszystko symetrycznie. To lepiej wygląda. 
-Sophie gra -zwów odezwał się Tomlinson. Zmroziłam go tylko wzrokiem, na co odpowiedział cwaniackim uśmiechem i wytknął mi język. 
-Zagrasz? -Kelly przeniosła uwagę na siebie. Odpowiedziałam twierdzącym ruchem głowy. -Cudnie -lekko się uśmiechnęła. -Teraz piosenka. Tekst jest rozdzielony na głosy? 
-Nie -odpowiedziałam, przecząco kiwając głową. 
-W takim razie zróbmy to teraz -wyciągnęła zza okładki notatnika kartkę, na której wydrukowany był tekst piosenki.
Ustalanie kolejności zajęło nam ponad godzinę, z racji tego, że każdy musiał po kolei śpiewać dane partie i wybieraliśmy, komu wychodzi to najlepiej. Kelly starała się rozdzielić piosenkę na mniej więcej równe części, pozwalając wszystkim coś pokazać. Na końcu wyszło to tak:

Liam:
I remember what you wore on the first day
You came into my life and I thought hey
You know, this could be something
Niall:
'Cause everything you do and words you say
You know that it all takes my breath away
And now I'm left with nothing
Sophie&Zayn:
So maybe it's true that I can't live without you
And maybe two is better than one
But there's so much time to figure out the rest of my life
And you've already got me coming undone
And I'm thinking two is better than one
Sophie&Harry:
I remember every look upon your face
The way you roll your eyes, the way you taste
You make it hard for breathing
'Cause when I close my eyes and drift away
I think of you and everything's okay
I'm finally now believing
Wszyscy:
Then maybe it's true that I can't live without you
And maybe two is better than one
But there's so much time to figure out the rest of my life
And you've already got me coming undone
And I'm thinking two is better than one
Louis:
I remember what you wore on the first day
You came into my life and I thought, hey 
Wszyscy:
Maybe it's true that I can't live without you
Maybe two is better than one
There's so much time to figure out the rest of my life
And you've already got me coming undone

And I'm thinking, ooh, I can't live without you
'Cause, baby, two is better than one
There's so much time to figure out the rest of my life
But I'll figure out with all that's said and done
Two is better than one, two is better than one


*
Po wizycie w studio mieliśmy udać się na obiad z managerem chłopców. Tak jednak się nie stało, bo George odwołał spotkanie w ostatniej chwili. Szczerze mówiąc, nie trawiłam tego gościa, więc było mi to na rękę. Do osiemnastej (bo to właśnie wtedy zaplanowana była kolacja z wytwórnią) zostało dużo czasu, więc postanowiliśmy wszyscy wspólnie udać się na kręgle. Już dawno nie spędziliśmy razem żadnego popołudnia, czy wieczoru, dlatego chyba każdy ucieszył się z tego pomysłu.
Nie graliśmy w drużynach, więc musieliśmy trochę czekać na swoją kolej. Raz Niall prawie poleciałby ze swoją kulą. Cały pojedynek wygrał Zayn, co było w sumie do przewidzenia. Jest najlepszy w kręgle.
Jednakże wychodząc ze klubu (w którym były kręgle), wspólnie stwierdziliśmy, że musimy coś zjeść, więc pojechaliśmy do Nando's. Zamówiłam sałatkę z kurczakiem, a chłopcy chyba całą kartę, łącznie z dziecięcym menu.
Około siedemnastej wróciliśmy do domu, żeby się przebrać i przygotować na kolację.
-Mogę wejść pierwsza do łazienki? -zapytałam.
-Jasne -odpowiedział, całując mnie.
-Dziękuję.
Weszłam do pomieszczenia i napuściłam wody do wanny. Kąpiel zajęła mi jakieś 20 minut. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam. Hazza od razu wszedł do łazienki, a ja podeszłam do szafy, aby wybrać jakąś sukienkę. Te, które uważałam, że mogą się nadać, kładłam na łóżko. Po kilku minutach były na nim trzy sukienki.
-Weź tę - powiedział Loczek, przytulając mnie od tyłu i wskazując palcem na sukienkę w groszki.
-Zaufam tobie - odparłam, obracając się.
-Chociaż wolałbym, żebyś poszła tak jak teraz.
-Myślałam, że wolisz zatrzymywać takie widoki dla siebie -poruszyłam brwiami.
-Jednak tak -po chwili namysłu znów na mnie spojrzał i przyciągnął do siebie, łącząc dłonie na mojej talii.
Nasze usta także się spotkały i nie przestawaliśmy, dopóki bezczelnie nie przeszkodził Louis, wchodząc do pokoju. Niechętnie odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego z litością.
-Nie powinienem? -zaczął niepewnie, widząc mnie w samym ręczniku i w dość niezręcznej sytuacji.
-Następnym razem zapukaj, wystarczy -wywróciłam oczami i wzięłam sukienkę z łóżka.
-Przepraszam... Harry, możemy pogadać? -przeniósł wzrok na Stylesa.
-Jasne.
-Nie będę przeszkadzać, idę się ubrać -lekko się uśmiechnęłam i znów udałam się do łazienki.

______________
Hejo!
1. Dziękuję za 47.000 wyświetleń. Nigdy się tego nie spodziewałam.
2. Zbliżamy się do końca opowiadania. Mam nadzieję, że nie macie mi niczego za złe, jednak myślę, że lepiej zakończyć to teraz niż czekać, aż zacznie się ciągnąć jak flaki z olejem.
Mogę Was jednak zapewnić, że nie przestanę pisać i już wkrótce zaproszę Was do czytania nowej historii :)
Tymczasem nadal jesteśmy na Daydream With One Direction, dlatego proszę o opinię pod spodem :)
Mam nadzieję, że wszystkim się podoba i nikogo nie zawiodłam tym rozdziałem :)
Dziękuję i do napisania :) x 

środa, 15 maja 2013

Rozdział 37: 'Mówisz językiem tumblra?'


*Perspektywa Sophie*
To miłe uczucie, kiedy osoba, którą kochasz robi wszystko, żebyś czuła się wyjątkowa. I tym razem nie było inaczej. Nie dość, że Harry przypomniał sobie, kim tak naprawdę jestem, to oddał mi to, co było dla niego bardzo ważne. Łańcuszek od swojej mamy. Zrobił to, nawet pomimo tego, że nie musiał. Właśnie za to go kocham.
Leżeliśmy właśnie na łóżku, patrząc sobie wzajemnie w oczy, oczywiście nie używając słów, kiedy to usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Mogę? -zapytał doskonale znany mi głos. Adam nie mówił po polsku. Nawet się nie starał. Wyjechał stąd, kiedy miał dwa lata, więc nie znał języka. Nie wiem, co stało się z moim spokojnym kuzynem, który płakał, kiedy lód z patyka spadł mu na ziemie, w każdym bądź razie on już chyba nie wróci. Od kiedy próbował zrobić to, co próbował zrobić, praktycznie o nim nie słyszałam. Nie odwiedzałam z rodzicami ciotki w Kanadzie, ani ona jakoś specjalnie nie rwała się do przyjazdu tutaj. Szczerze mówiąc, od tamtej pory nasze kontakty ograniczyły się do minimum. Wracając do zaistniałej sytuacji, nie odpowiedziałam na pytanie Adama, tylko niepewnie spojrzałam na Harrego. Kuzyn natomiast wziął ciszę za pozwolenie i delikatnie otworzył drzwi.
-Sophie... -zaczął, ale zaciął się, widząc, że nie jestem sama.
-I Harry -odpowiedział groźnie mój chłopak.
-Harry, miło cię poznać -podszedł bliżej, wyciągając do niego rękę. Harry wstał z łóżka i ją uścisnął. Obserwowałam uważnie ruchy obu, ponieważ wiem, jaki jest Adam i wiem, do czego zdolny jest Harry, kiedy coś go zdenerwuje. -Sophie, pogadamy? -przeniósł wzrok na mnie.
-Przepraszam, nie mam ochoty -odwróciłam głowę.
-Sophie, chciałem...
-Stary, ona powiedziała, że nie chce z tobą rozmawiać -usłyszałam oschły ton Harrego.
-Rozumiem, chciałem tylko... -Adam zaczął robić się jednocześnie nachalny i arogancki.
-Powiedziałam, że nie chcę -przerwałam, odwracając się w ich stronę.
-Nie chce, rozumiesz? -Harry lekko go popchnął.
-Uważaj sobie -zagroził mu palcem, zbliżając się na niebezpieczną odległość.
-Możecie przestać? -podniosłam głos, wstając z łóżka.
-Jasne -rzucił oschle Adam i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
-Musisz? -spojrzałam na Harrego z politowaniem. -Nie chcę, żebyś znowu coś sobie zrobił.
-Nie przeszkadza mi walczenie o ciebie. Mogę złamać nogę, rękę, nos, nieważne. Dopóki będziesz tu, żeby pocałować rany, mogę to robić* -uśmiechnęłam się na te słowa pod nosem i lekko go pocałowałam.
-Głupol -skwitowałam na końcu i z powrotem rzuciłam się na łóżko. Harry nie pozostawał mi dłużny i zaraz po mnie zrobił to samo.
Ułożyłam się wygodnie na boku, czując, że Harry kładzie się za mną. Objął mnie ręką w pasie i 'wplątał' swoje nogi w moje. Nasze ciała pasowały do siebie idealnie. Loczek ułożył swoją głowę i zaczął nucić piosenkę. Oczywiście, że ją znałam. Wy także. Doskonale pamiętałam moment, kiedy razem śpiewaliśmy ją na sofie w domu chłopców, chowając się przed burzą. 'Kiss Me' niosła za sobą wiele niezapomnianych wspomnień.
-Zaśpiewaj -wyszeptałam lekko, przymykając powieki. Harry wykonał moje polecenie i wydobył z siebie ten anielski głos. Jego cudowna chrypka dodawała wszystkiemu niesamowitej atmosfery.
-Zrobisz coś dla mnie? -przerwał na chwilę i delikatnie szepnął w moje ucho, po czym lekko je ucałował.
-Wszystko.
-Gdybym poprosił cię, żebyś wystąpiła z nami za dwa tygodnie, zrobiłabyś to? -gwałtownie się odwróciłam.
-Co? -zapytałam zdziwiona.
-Różni artyści będą śpiewać na jednej scenie. Zbieramy pieniądze dla fundacji i... chcę, żebyś wystąpiła -uśmiechnął się.
-Nie powinnam...
-Dlaczego? -przerwał, czekając na moją następną odpowiedź.
-Bo wy jesteście znani dzięki swojej muzyce. Ja dzięki znajomości z wami. Nie będę tego wykorzystywać.
-Akurat w tym przypadku nie chodzi ani o muzykę, ani tym bardziej o sławę. Chodzi o dzieciaki, które potrzebują pomocy. Każdy z występujących artystów zabiera ze sobą jednego 'młodzika', jednocześnie dając mu szansę na wybicie się. Rozmawiałem już z chłopcami i też chętnie z tobą zaśpiewają -uśmiechnął się. -Nie daj się prosić, bo jeśli mnie samemu nie uda się ciebie namówić, zrobią to chłopcy.
-Tak? I co mielibyśmy zaśpiewać?
-Nie wygłupiaj się. Wiem, że coś tam chowasz -poruszył brwiami.
-Nie za wysoko mnie oceniasz?
-Nie śmiałbym -lekko się uśmiechnął i złożył lekki pocałunek na moich ustach. -To co, zgadzasz się?
-Dla dzieciaków? -twierdząco pokiwał głową. -Tylko dla dzieciaków -przytaknęłam, znów łącząc nasze usta.
*
*2 dni później, Londyn*
Wzięłam teczkę, w której trzymałam wszystkie swoje teksty i po zejściu na dół rzuciłam ją na stół stojący w salonie. Tam zebrani byli wszyscy, którzy mieli uczestniczyć w dzisiejszym 'spotkaniu'. Chłopcy, ich manager, którego swoją drogą już zdążyłam poznać i ja. Mała ja, niemająca pojęcia o wielkim świecie, która już za niecałe dwa tygodnie miała wystąpić na jednej scenie z największymi gwiazdami. Potrzebowałam tego? Właściwie nie, choć od zawsze chciałam to robić. Pytanie powinno jednak brzmieć czy inni tego potrzebowali. Tak i to bardzo. Ten argument sprawiał, że przestawałam się wahać, dlatego dziś spotkaliśmy się wszyscy razem, ustalając, co zaśpiewamy.
-Macie -powiedziałam, gdy ucichł głos huku, wywołany przez teczkę wypełnioną po brzegi.
-Żartujesz, prawda? -Zayn uniósł brwi patrząc na mnie z politowaniem. -To nam zajmie jakieś dziesięć lat! -zaczął wywijać rękoma.
-Ja się na to nie pisałam -bezradnie rozłożyłam ręce. -Chcieliście coś mojego, to macie. Równie dobrze mogę to wziąć i będzie po sprawie.
-Nie! -krzyknął Niall, zanim jeszcze skończyłam swoją wypowiedź.
-Siądźcie może już teraz, to szybciej skończymy -powiedział George i otworzył teczkę. Louis zaczął wydawać z siebie dźwięki przypominające coś w stylu muzyki w filmach, jak otwiera się skrzynię ze skarbem. Ja natomiast wywróciłam oczami, ignorując go.
-Teksty od góry to moje słabe przemyślenia na temat facetów i miłości, dlatego polecam od razu przejść do tych na dole, te mogą ewentualnie nadać się na jakiś duet.
Każdy z nas ciągnął po jednej z 'zestawu', dokładnie wszystko analizując. Po około piętnastu minutach wszystko zaczęło iść płynniej. Miałam wrażenie, że nie tylko ja podeszłam do sprawy poważnie. Niall, który zazwyczaj stawia jedzenie nad wszystkim, Zayn, biorący większość rzeczy jako żart, Louis, wciągnięty w swój własny świat, dziś postanowili to zmienić. Nie wiem, czy jeśli chodzi o sprawy zawodowe zawsze się tak zachowywali, w każdym razie miałam wrażenie, że to nie jest to, do czego sama zmierzałam. Owszem, chciałam śpiewać i dzielić się moją muzyką z innymi, ale nie tracąc przy tym siebie. Chciałam, żeby była to dla mnie zabawa. Tyle że chłopcy już zostali wychowani na maszynki do zarabiania pieniędzy. Mimo to, nadal kochali swoją pracę, dlatego jestem z nich dumna.
-Mam! -wykrzyczał Liam, unosząc jedną z kartek do góry. -To jest świetne.
-Mogę? -zapytał George, odbierając od Liama moją piosenkę. Nadal nie wiedziałam, o której mówią, bo to nie ja wybrałam kartkę. Siedziałam na przeciw Georga, wokoło którego już zdążyli zebrać się pozostali i czekałam na to, co powiedzą.
-Asdfghjkl, to jest świetne! -wykrzyczał mi w twarz Louis.
-Mówisz językiem tumbrla? -zapytałam zdziwiona, unosząc brwi.
-Masz na myśli asdfghjkl? No pewnie, przecież muszę wiedzieć, o czym gadają nasze fanki, nie?
-Możecie porozmawiać o tym później? -przerwał nam George. -Zgadzacie się na tą piosenkę? -chłopcy odpowiedzieli jednogłośnie. Wszyscy byli na 'tak', a ja nadal nie wiedziałam, o który utwór chodzi.
*
-Nagrajmy to -usłyszałam Liama, kiedy wracałam do salonu po odprowadzeniu Georga. 
-Słucham? -zapytałam zdziwiona. -Co to, to nie. 
-Ale dlaczego, przecież to jest świetne -do naszej rozmowy dołączył też Niall. 
-No właśnie. I tak będziemy musieli dużo razy przećwiczyć tą piosenkę przed występem. Dlaczego od razu jej nie nagrać? -wtrącił Louis. 
-Słuchajcie, ja na serio mogę wam ją oddać, nie mam nic przeciwko -rozłożyłam ręce, -ale błagam, nie wciągajcie mnie w to wszystko tak szybko. Na razie jest mi dobrze tak, jak jest. Proszę, zostawmy to. 
-Wszystko okej? -Harry podszedł do mnie i niepewnie spojrzał mi w oczy. 
-Tak. Pójdę na górę. Dobranoc -odpowiedziałam obojętnie. 
-Pamiętaj, że jutro musisz wcześniej wstać. Jedziemy do studio na dziesiątą -Liam powiedział nieco głośniej, bym jeszcze go usłyszała. 
-Pamiętam -odpowiedziałam niechętnie pod nosem i ruszyłam schodami na górę. 
Studio na dziesiątą, spotkanie z managerem na czternastą, kolacja z wytwórnią na osiemnastą. Czy to wszystko serio musi tak wyglądać? Występ za ponad tydzień, a oni już latają jak w zegarkach. Od teraz się zacznie. Później trasa po Ameryce i tyle będziemy się widzieć. Stracę moich głupoli... 
Położyłam się na łóżku, rozmyślając o całej tej sprawie. Po co mam się tam pchać? Po co mi zaplanowane życie? Po co mi wykwintne dania w restauracjach? To kompletnie nie potrzebne. 
-Słońce, mogę? -Harry lekko uchylił drzwi. Odwróciłam się w jego stronę i twierdząco pokiwałam głową. -Nie chcesz tego, prawda? -zapytał, po położeniu się koło mnie. 
-Dlaczego tak myślisz? -nerwowo się zaśmiałam. 
-Sophie, nie musisz udawać. Wiem, że ci to nie na rękę.
-Harry, nie zrozum mnie źle. Ja na serio bardzo chcę z wami zaśpiewać, ale to kurde nie w moim stylu chodzić jak w zegarku i mieć zaplanowaną każdą godzinę swojego życia. Owszem, chcę śpiewać, ale być przy tym sobą. Czy wy na serio nie widzicie, że się zmieniliście? Nie w stosunku do mnie, bo nadal mogę na was polegać i jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi, ale nie bierzcie tego jak jakiś pieprzony biznes. 
-Dobrze wiesz, że nigdy tego tak nie odbierałem. Błagam, nie roztrząsajmy tego, czy się zmieniłem, czy nie. Zróbmy tak, nie będziemy robić niczego, na co się nie zgodzisz. Wystąpimy razem, a potem wykorzystasz to, jak tylko będziesz chciała. Poprę cię. Nieważne, co zrobisz, ja cię poprę. Oczywiście, chciałbym, żebyś podzieliła się ze światem swoim talentem, ale jeśli nie chcesz to okej, więcej dla mnie -zaśmiał się. 
-Błagam, obiecaj mi tylko, że was nie stracę. Ani przez ten występ, ani przez trasę... proszę. 
-Kochanie... -odpowiedział łagodnie, przytulając mnie do siebie. -Wiem, że chodzi o Georga. Nie martw się, już niedługo -pocałował mnie w głowę. 
-Co chcesz przez to powiedzieć? -uniosłam głowę, by zobaczyć jego uśmiechniętą twarz. 
-Ja też nie lubię mieć zaplanowanego życia, a kontrakt kończy się za dwa miesiące. Obiecuję, że będzie okej -ponownie złożył pocałunek gdzieś w moich włosach. Ja natomiast mocniej się w niego wtuliłam i także w tym miejscu chciałam dziś zasnąć.


____________
*Cytat z tego, co wiem, pochodzi z ust Hazzy, więc został użyty :)

Przepraszam, że się nie odzywałam, ale miałam kilka spraw do załatwienia i było cienko z internetem. Mam nadzieję, że się podoba :)
Jeśli chcecie być informowani, zostawiajcie NAZWY TWITTERA lub NUMER GADU GADU. Ewentualnie może być też MAIL. Nie informuję w żaden inny sposób.
Następny rozdział za około tydzień, chyba, że pod tym postem pojawi się dwadzieścia komentarzy :)
Dzięki za wszystko :) xx 

środa, 8 maja 2013

Rozdział 36: 'Nie musisz udawać, głupolu'


*Perspektywa Harrego*
'Przynajmniej patrzymy na to samo niebo'
Pamiętam, jak robiłem wszystko, żeby ona znowu była moja, pamiętam, jak ją zraniłem, a co najważniejsze, pamiętam, jak bardzo ją kocham. Te słowa pozwoliły mi wrócić do tego, co przez ostatnie kilka dni było mi obce. Przypomniałem sobie wszystko. Truskawkowy szampon, jej słodkie malinowe usta, najcudowniejsze oczy na świecie i serce, które po tym wszystkim wciąż potrafiło dla mnie bić.
Zerwałem się z łóżka i pobiegłem na dół, gdzie większość domowników oglądała film.
-Musieliście to przede mną ukrywać?! -wrzasnąłem, sprawiając, że zwrócili na mnie uwagę. -Pozwoliliśmy jej tak po prostu wyjechać!
-Stary, uspokój się -Zayn spojrzał na mnie jak na dziwaka.
-Nie -odpowiedziałem oschle. -Było jaśniej wytłumaczyć, że Sophie to moja dziewczyna.
-Było się nie bić z Joshem -Lilly uniosła brwi.
-I tak po prostu pozwolić, żeby was obrażał? Nie. Nikomu nie pozwolę skrzywdzić Soph, jasne?
-Co zamierzasz? -głośno westchnęła.
-Jak to co? Lecieć do niej.
-Teraz? -znowu uniosła brwi.
-Jak najszybciej. Nie mam na co czekać -wzdrygnąłem ramionami. Nie chciałem dłużej niczego im tłumaczyć, dlatego znów udałem się do sypialni, włączając laptopa. Niestety nie było żadnych bezpośrednich lotów z Londynu do Warszawy, dlatego zarezerwowałem miejsce w samolocie dopiero pojutrze.
*
Spakowałem kilka najpotrzebniejszych rzeczy do niewielkiej torby i wyszedłem z pokoju, udając się na dół. Chwilowo znajdowali się tam tylko Niall, Zayn i Lilly. Liam pojechał odwiedzić Danielle, a Louis wykorzystał ostatnie dni naszego 'urlopu' i postanowił spędzić nieco czasu z Eleanor.
-Co jej powiesz? -zapytał Niall, widząc, jak wiążę sznurówki od moich conversów.
-Jak to co? Że ją pamiętam -wzdrygnąłem ramionami.
-Harry... -Lilly niepewnie na mnie spojrzała.
-Tak?
-Jest trzynasty maja...
-I co w związku z tym? -uniosłem brwi.
-Harry, ty jesteś taki ciemny, czy tylko udajesz? -Zayn rzucił z salonu. Spojrzałem na każdego z nich po kolei. Wszyscy mieli uniesione brwi, jakby czegoś ode mnie oczekiwali. I mieli racje. Jak mogłem zapomnieć? Przecież dziś trzynasty maja. Urodziny Sophie. A ja nic dla niej nie mam. Świetnie.
-Urodziny Sophie -puknąłem się w czoło. -Coś wymyślę -mrugnąłem do Lilly, bo wiedziałem, że zależało jej na tym, aby nikt nie zapomniał o urodzinach Soph. Pożegnałem się z wszystkimi i wsadzając torbę do samochodu, odjechałem na lotnisko. 
W samolocie przyszedł mi jeden pomysł na prezent i musiał wypalić, bo zbytnio nie miałem czasu na wymyślanie niczego innego. Taksówka z lotniska zawiozła mnie prosto pod dom Sophie. Zapłaciłem kierowcy i biorąc torbę, poszedłem nacisnąć dzwonek do drzwi.
-Dobry wieczór -powiedziałem niepewnie, widząc jej tatę.
-Dobry wieczór -odpowiedział uśmiechnięty. -Wchodź, coś się stało? -zaprosił mnie do środka gestem ręki.
-Nie -odpowiedziałem, wchodząc do środka. -To znaczy... właściwie tak, bo już wszystko pamiętam -na mojej, jak i jego twarzy pojawił się uśmiech.
-W końcu -westchnął. -Idź do niej na górę.
-Tak -przytaknąłem.
-Harry jeszcze jedno -zdążył złapać mnie za rękaw. Odwróciłem się i spojrzałem na niego pytająco. -Wychodzimy na kolację, razem z ciocią Sophie. Tyle że w domu jest jeszcze Adam...
-Ten Adam? -zapytałem zdziwiony.
-Tak... Żadnych wybryków -zagroził mi palcem.
-Jasne -ciężko westchnąłem, udając się na górę. Po drodze spotkałem jeszcze mamę Sophie i jak mniemam jej ciocię. Nie uciąłem z nimi jakiejś większej pogawędki, tylko grzecznie przeprosiłem, wchodząc do pokoju mojej księżniczki. Leżała odwrócona na łóżku. Nie wiem, czy spała, w każdym razie nic nie powiedziałem. Delikatnie zająłem miejsce na brzegu łóżka, nie chcąc przez przypadek jej obudzić. Sophie natomiast gwałtownie się odwróciła i spojrzała na mnie ze strachem. Kiedy jednak doszło do niej to, że nie Adam odwiedził jej pokój, poczuła wyraźną ulgę, wypuszczając z płuc powietrze.
-Hej, co ty tu robisz? -zapytała zdezorientowana. -Chłopcy też są?
-Nie musisz udawać, głupolu -zaśmiałem się.
-Co?
-Pamiętam cię -uśmiechnąłem się. Źrenice jej oczu automatycznie się rozszerzyły, po czym nie czekając na nic, po prostu się na mnie rzuciła.
-Pamiętasz? -zapytała z niedowierzaniem, lekko szlochając.
-Będziesz płakać? -zaśmiałem się, znowu ją do siebie przytulając. Po chwili odkleiłem się, przypominając sobie, że przecież ma urodziny. -Jeszcze jedno. Masz dzisiaj urodziny, a ja... przepraszam, ale nie miałem tyle czasu, żeby coś wymyślić. Nie powinienem tak mówić, bo jakbym chciał, to pewnie znalazłbym czas, ale sprawa wygląda mniej więcej tak, że Lilly przypomniała mi o twoich urodzinach dopiero przed wyjazdem -spojrzałem na nią przepraszająco.
-Nic od ciebie nie chcę - ciepło się uśmiechnęła. -To, że sobie przypomniałeś i tu jesteś jest dla mnie najlepszym prezentem.
-Wiem. Mimo tego, chcę, żebyś przyjęła to -zdjąłem z siebie jeden z wisiorków, które spoczywały do tej pory na mojej szyi i zapiąłem na jej. -Dostałem go od mamy dawno temu, żebym nigdy nie zapomniał, że zawsze mogę wrócić do domu. Jeśli chodzi o ciebie, to chcę, żebyś wiedziała, że zawsze będziesz w moim życiu. Moje serce jest twoje, Sophie.
-Nie musiałeś... -zaczęła lekko zdumiona.
-Ale chciałem -odpowiedziałem, zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek więcej i zamknąłem jej usta, składając na nich soczystego buziaka. Sophie lekko się uśmiechnęła i znowu mnie ścisnęła. -Wszystkiego najlepszego -wyszeptałem jej do ucha.

____________
Hejo!
Przepraszam, że tak późno, ale dopiero teraz znalazłam czas :(
Nie będę zbytnio się rozpisywać. Jeśli chodzi o rozdział to średnio przypadł mi do gustu, ale mam nadzieję, że jest ok.
Jeśli chcecie być informowani, piszcie w komentarzach nazwę twittera lub numer gg :)
Dzięki za wszystko :) xx

P.S. Następny mniej więcej w poniedziałek, wtorek :)

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 35: 'Jak on się tu znalazł?'


-Zejdziesz na obiad? -Liam wszedł do mojego pokoju, przed tym lekko stukając w drzwi.
-Nie jestem głodna, wiesz... -spuściłam wzrok.
-Daj spokój, od kilku dni prawie nie jesz.
-To nie prawda.
-Jasne, a ja jestem królową Polski -wywrócił oczami.
-W Polsce nie ma króla, geniuszu -cwaniacko się uśmiechnęłam.
-Premierem, prezydentem, dobra cokolwiek -machnął ręką. -Na obiad, już! -groźnie na mnie spojrzał.
-Liam nie... -zaczęłam marudzić.
-Chodź, bo cię zaniosę -znów spojrzał na mnie tym wzrokiem.
-Rób co tylko chcesz, ja nigdzie nie idę -założyłam ręce na piersiach i wróciłam do książki, którą wcześniej czytałam.
-Ostrzegałem -wdrapał się na moje łóżko, później mnie z niego zwalił, a na końcu wylądował razem ze mną na podłodze.
-Co ty kurde robisz?! -wydarłam się, waląc go w ramię.
-Zbieram cię kurde z podłogi! -odpowiedział mi krzykiem, wstając, po czym zabrał mnie na ręce.
-Nie jestem głodna! -zaczęłam mu się wyrywać. Nie dał jednak za wygraną i mocniej mnie do siebie przycisnął.
-Wszystko okej? -usłyszałam głos mojej... mamy z salonu.
-Mama? -spojrzałam na Liama.
-Ja raczej nie -dziwnie pokręcił głową. -Mogę być ewentualnie wujkiem -mrugnął do mnie.
-Cześć córciu -szeroko się uśmiechnęła, machając do mnie.
-Czeeeeeeeeeeeeeeeeść! -w końcu wyswobodziłam się z uścisku Liama i rzuciłam w ramiona mojej mamie.
-Spokojnie, wszystko wiem -powiedziała mi na ucho, po polsku, upewniając się, że nikt jej nie zrozumie.
-Tylko dlatego przyjechałaś? -ciągnęłam po polsku, po czym odkleiłam się od niej.
-Pewnie, że nie. Chciałam cię zobaczyć.
-Chodź, porozmawiamy -lekko pociągnęłam ją na górę, przepraszając resztę, siedząca w salonie.
*
Mama zaproponowała mi, żebym wróciła z nią do Polski, chociaż na kilka dni, do czasu kiedy wyjedzie ciocia z Kanady. Bez żadnych protestów, dyskusji, czy też kłótni zarezerwowałam bilety na za 2 godziny i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Niedługo potem, razem z mamą zeszłyśmy na dół, żeby pożegnać się z chłopcami i Lilly. Louis zobaczywszy nas, podszedł i przytulił mnie.
-Wszystko będzie dobrze, niebawem sobie przypomni - powiedział mi na ucho.
-Dzięki - uśmiechnęłam się lekko i odeszłam trochę dalej.
-Zabiorę kluczyki i zaraz możemy jechać - chciałam zacząć protestować, że nie musi tego robić. Same dałybyśmy sobie radę. -Nawet nie próbuj - powiedział, jakby czytał mi w myślach.
-No chodź tu - zaczęła Lilly, przytulając mnie. -Jak dolecicie to zadzwoń -przytaknęłam.
Zaraz za nią każdy z chłopców podszedł i zrobił dokładnie zrobił, to co ona wcześniej, mówiąc coś na pocieszenie. Każdy oprócz Harry'ego. Ten siedział w swoim, a właściwie naszym pokoju. Na samą myśl chciało mi się płakać. Jednak w tej samej chwili zobaczyłam go, schodzącego po schodach.
-Wyjeżdżasz gdzieś?
-Tak, jadę do Polski, odwiedzić rodzinę - odpowiedziałam na jego pytanie.
-I nawet się nie pożegnasz? -zapytał uśmiechnięty, rozkładając ramiona. Bez żadnego słowa podeszłam i przytuliłam się również do niego. Chciałam dokładnie zapamiętać ten zapach, który już doskonale znałam. Zapamiętać to ciepło, przy którym kiedyś zasypiałam i budziłam się. Zapamiętać to rytmiczne bicie serca, które biło równo z moim. Zapamiętać te oczy, które tak często patrzyły w moje. Zapamiętać jego całego.
-Możemy już jechać? - zapytał Louis, który właśnie wszedł do pokoju. Zobaczywszy nas spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.
-Odwozisz je?
-Tak -Louis odpowiedział na pytanie Hazzy.
-Mogę jechać z wami na lotnisko? - zapytał Styles.
-Jasne -lekko się uśmiechnęłam.
We czwórkę udaliśmy się do samochodu Lou. Droga na lotnisko trwała niecałe 15 minut. Znaleźliśmy się na nim, dokładnie wtedy, kiedy została ogłoszona informacja, że mamy udać się na odprawę. Chłopcy odprowadzili nas pod same barierki. Pożegnałam się z Lou, a gdy miałam to zrobić z Harry'm usłyszeliśmy 'Pasażerowie lotu 144...' dokładnie tak, jak, wtedy gdy wracałam do Polski poprzednim razem. W jego oczach mogłam zobaczyć chwilę 'olśnienia' i te iskierki, jednak po chwili to wszystko znikło... znowu stał się taki, jaki był przez ostatnie kilka dni.
-Do zobaczenia Soph.
-Pa Harry -odpowiedziałam nieco smutno, po czym lekko uniosłam kąciki ust do góry.
Udałyśmy się na odprawę. Odwróciłam się na chwilę, by zobaczyć, czy oni nadal tam stoją. Stali, dokładnie tam, gdzie stał Harry ostatnim razem. Dłużej nie móc znieść tego widoku, odwróciłam wzrok.
W Polsce z lotniska odebrał nas tata, mówiąc, że ciocia Pamela (dop. aut. Jeśli nie pamiętacie Pameli, znajdziecie więcej tu) i on przyjechali. Przy nim zrobił chyba najkwaśniejszą minę, jaką kiedykolwiek widziałam. W domu znaleźliśmy się około siedemnastej. Tata wniósł mój bagaż do korytarza i udał się do salonu, mówiąc, że już jesteśmy. Poszłam za nim, wchodząc do pomieszczenia. To, a raczej kogo tam zauważyłam mało nie przyprawiło mnie o atak serca. Na kanapie siedziała moja ciotka, ze swoim 29-letnim synem , który 4 lata temu został skazany na 10 lat więzienia, za próbę gwałtu. Poprawka, za usiłowanie zgwałcenia 15-letniej mnie. Nie czekając na więcej 'niespodzianek', udałam do pokoju, zamykając się w nim. Zaczęłam płakać, nie mając już siły na nic. Po jakiś 15 minutach zasnęłam.
Płacz, krzyk, cierpienie, wykończenie, koniec, mój własny koniec. Ciemny las, środek nocy. Zamknął mnie w jednym z pokoi w swoim 'ukryciu'. Po prawie trzech godzinach braku łączności z kimkolwiek, przyszedł. Przyszedł, by się wyżyć. Jego oczy straciły jakikolwiek kolor i były po prostu czarne. Spojrzał na mnie z pogardą, już po chwili zabierając się za to, co miał zamiar zrobić. Najpierw zdjął moją bluzkę... 
Nagle wszystko się urwało. Pot oblał całe moje ciało, a oddech został przyspieszony. Znowu byłam z nim pod jednym dachem, Znowu miałam powody, żeby się bać. I znowu nie było nikogo, kto byłby w stanie go powstrzymać. Nie byłam bezpieczna.
Nagle poczułam wibracje w mojej kieszeni. Z wciąż zamkniętymi oczami odebrałam telefon, nawet nie patrząc, kto dzwoni.
- Tak? - zapytałam zaspanym głosem.
- Sophie? Coś się stało? Płaczesz? -usłyszałam zmartwiony głos mojej przyjaciółki.
- Nie, wszystko w porządku.
- Wcale, że nie, co się stało?
- Harry mnie nie pamięta, wszystko z Kanady wróciło, a on jest u mnie w domu,  nic nie jest już w porządku  Lilly - zaczęłam płakać do słuchawki.
- Jak to wróciło? Adam jest u ciebie?
- Tak, przyjechał z Pamelą. Nie wiem, dlaczego, ani kiedy, ale go wypuścili.
- Chcesz pogadać? Zarezerwuję lot...
- Nie, Lilly! Nawet nie próbuj mi się tutaj pokazywać. Jeśli tata go tu wpuścił... to znaczy, że mu zaufał...
- Dobrze, muszę kończyć.. jeśli będziesz czegoś potrzebować, albo chciała pogadać, dzwoń. Dobrze?
- Dobrze, ale Lilly, proszę nie mów nic chłopcom.
- Powiem tylko Niallowi. W razie czego, dla bezpieczeństwa.
- Dobrze, ale nikomu więcej. Do usłyszenia.
- Trzymaj się, pa - rozłączyłam się. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 20.34.
- Sophie? Śpisz jeszcze? - usłyszałam delikatny głos mamy.
- Nie, wstałam.
- Proszę, otwórz mi drzwi - wstałam i wykonałam jej polecenie, powracając na łóżko. -Słońce, proszę, nie płacz.. - powiedziała, przytulając mnie.
- Mamo... jak on się tu znalazł? - zapytałam słabym głosem.
- Wyszedł za dobre sprawowanie się. Obiecał wszystkim, że nawet cię nie dotknie.. - wiedziałam, że ona też zaraz się rozpłacze.
- Mamo, wszystko jest w porządku.. Teraz ja proszę cię, żebyś nie płakała - powiedziałam przez łzy.
- Moja mała córeczka - pocałowała mnie w czoło. -Zejdziesz na kolację, czy przynieść ci ją tutaj?
- Zejdę...
- Na pewno? Nikt nie będzie miał ci za złe, jeśli będziesz wolała zostać...
- Nie mamo, zejdę.
- Dobrze, czekamy na dole- wstała i wyszła z pokoju.
Wstałam, udając się do łazienki, aby doprowadzić się do ładu. Po chwili, wziąwszy głęboki oddech, wyszłam z pokoju. Z kuchni było słychać rozmowy, więc właśnie tam się udałam. Przechodząc przez próg zobaczyłam roześmiane twarze moich rodziców. Usiadłam przy wolnym krześle, na przeciwko Pameli i koło mojego taty.
Przy kolacji, nie wiele się odzywałam, na początku chcieli nawiązać ze mną konwersacje, ale po kilku nieudanych próbach, przestali. Przez cały czas unikałam wzroku Adama. Po dwudziestej pierwszej, wróciłam do swojego pokoju, siadając przy oknie. Zaczęłam patrzeć się w niebo, na gwiazdy. Po chwili mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz - 'Harry'
- Halo?
- Cześć. Jak tam? - usłyszałam jego głos.
- Hej. Powoli, a u ciebie?
- Podobnie. Co robisz?
- Właśnie siedzę na parapecie, patrzę w niebo i myślę. A ty?
- Myślę, co tam u ciebie, i również patrzę w niebo.
Przynajmniej patrzymy na to samo niebo -westchnęłam, jednak tak cicho, by tego nie usłyszał.
- Co ty powiedziałaś? -zapytał, jakby nie dowierzał, na co powtórzyłam mu te słowa.
- Wszystko w porządku?
- Sophie, przepraszam, ale muszę kończyć. Zadzwonię jutro. Dobranoc.
- Dobranoc Harry.. - odpowiedziałam zdezorientowana. Następne, co usłyszałam, to dźwięk rozłączenia.
 Po tej dziwnej rozmowie położyłam się do łóżka i po raz kolejny w ciągu tego dnia, zasnęłam.

________________________
Hejo, na początku chciałabym poinformować, że w przyszłym tygodniu rozdział pojawi się najwcześniej w piątek. Niestety nie będzie mnie na miejscu przez cały tydzień i nie wiem, co z dostępem do Internetu.
Jeśli się podoba (dobra, nawet jeśli się nie podoba), zostawcie po sobie jakiś komentarz :)
Jeśli chcecie być informowani, piszcie na twittera (@officialmaartaa), albo zostawcie nazwę w komentarzu :)
Dzięki za wszystko, pa :) x